– Wiedziałam, iż mnie słyszysz, mamo – powiedział sześcioletni Igor, patrząc na babcię błagalnym wzrokiem.
– Opowiesz mi bajkę? – dopytywał się.
– Tylko krótką. Już dawno powinieneś spać. Jutro nie wstaniesz do przedszkola – odparła Barbara, poprawiając kołdrę na wnuku.
– Wstanę! – obiecał Igor, ziewając.
Barbara zgasiła główne światło, zostawiając tylko lampkę nad łóżkiem. Wzięła z półki książkę, założyła okulary i znów usiadła na brzegu łóżka chłopca.
– Nie tak, połóż się ze mną – poprosił Igor, odsuwając się, żeby zrobić jej miejsce.
– To ja zasnę… – westchnęła Barbara, ale wnuk patrzył na nią tak błagalnie, iż w końcu położyła się obok niego.
Igor natychmiast przytulił się mocniej i zamknął oczy.
Barbara zaczęła czytać, co chwilę nasłuchując, czy wnuk już śpi. Gdy tylko upewniła się, iż oddycha równo, ostrożnie wstała i wyszła z pokoju, cicho zamykając drzwi.
W kuchni dotknęła czajnika – wydawało się, iż woda jeszcze gorąca. Napełniła kubek herbatą i usiadła przy stole.
– Gdzie ta Kinga? Miała być o dziewiątej, a już jedenasta… Może została u koleżanki na noc? Ale zadzwoniłaby… Może sama zadzwonię? Ale jeżeli jest w drodze, to tylko ją rozproszę… O, Boże… – Przeżegnała się przed ikoną w kredensie. – Poczekam jeszcze chwilę.
Wzięła łyk herbaty i skrzywiła się. Była już zimna. Wylała ją do zlewu i podeszła do okna, za którym rozciągała się gęsta, niepokojąca ciemność.
Nagle za jej plecami rozległ się głośny dzwonek telefonu. Barbara podskoczyła, rzuciła się do stołu, żeby wyłączyć melodię i nie obudzić Igora. Zamarła z telefonem w dłoni. Na ekranie wyświetlił się nieznany numer – nie twarz córki.
– Oszuści? Trochę późno na nich… A może Kinga rozładowała telefon? – Odpowiedziała.
– Dzień dobry. Major Nowak. Kinga Wiśniewska jest pani córką?
– Tak… Co się stało? Dlaczego… – zaczęła Barbara.
– Jak mam się do pani zwracać? – przerwał jej męski, pozbawiony emocji głos.
– Barbara Kowalska.
– Pani Barbaro, proszę się nie martwić…
– Jak mam się nie martwić, skoro policja dzwoni w środku nocy?! A może pan jest oszustem? Przyjdzie pan po pieniądze? Bo nie mam, a choćby gdybym miała, nie dałabym! Dlaczego pan milczy?!
– Kinga Agnieszka Wiśniewska uległa wypadkowi na krajówce…
Po słowie “wypadek” Barbara już niczego nie rozumiała. Przycisnęła rękę do piersi, próbując uspokoić gwałtownie bijące serce. Major wciąż mówił, a jej oczy zaszkliły się łzami.
– Powiedz mi pan… – wychrypiała – ona żyje?
– Żyje, ale jest w śpiączce. Stan ciężki.
– W którym szpitalu? – Barbara z trudem wypychała z siebie słowa.
– W czwartym, ale teraz nie ma sensu przyjeżdżać. Jesteś pani z jej synem? Zostańcie w domu. Ona i tak jest na operacji. Przyjdzie pani jutro, lekarz wszystko wyjaśni. Co ona robiła na krajówce wieczorem? – nagle zmienił temat.
– Chwileczkę, skąd pan wiedział o synu?
– Stamtąd, skąd wziąłem jej numer – z telefonu. Więc dlaczego była na drodze? – powtórzył major Nowak… Czy może Nowicki? Barbara nie potrafiła sobie przypomnieć jego nazwiska, jakby to było teraz najważniejsze.
– Nie wiem… – zaczęła automatycznie, ale urwała. – Pojechała do koleżanki na urodziny. Tak ją odradzałam… – Pokręciła głową, jakby major mógł ją widzieć. – Obiecała wrócić o dziewiątej. Syn czeka… Boże, co mu powiem, jak się obudzi? – rozpaczliwie jęknęła.
– Więc była na urodzinach… Mogła pić?
– Co pan insynuuje?! To porządna kobieta, wiedziała, iż syn czeka, iż trzeba wracać. Na pewno nie piła! – zaprotestowała gorąco, choć w głębi duszy zastanawiała się: *A może jednak? Może postanowiła zostać na noc, ale potem zmieniła zdanie…*
– Przepraszam za niepokój – major się rozłączył.
– Niepokój… Po prostu mnie zabił. Co teraz?
Barbara chciała natychmiast jechać do szpitala, ale przypomniała sobie o Igorze. Z ciężkim sercem wstała z krzesła, do którego osunęła się po tej rozmowie. Otworzyła lodówkę i wyjęła buteleczkę z kroplami uspokajającymi. Liczyła krople, ale się pomyliła, więc potrząsnęła flakonikiem i wylała łyżeczkę płynu o ostrym zapachu.
– Żeby na pewno – mruknęła, dolala wody z czajnika i wychyliła duszkiem, choćby nie mrugnąwszy.
Osunęła się na krzesło, ściskając flakonik.
– Boże, uratuj i przywróć nam Kingę, sługę Twoją. Zostaw chłopca bez matki… – Żarliwie przeżegnała się przed ikoną.
Modliła się długo, aż w końcu zmęczenie zamknęło jej powieki.
– Babciu, obudź się! Mamy jeszcze nie ma?
Igor potrząsał ją za ramię. Barbara powoli wyłaniała się z ciężkiego snu. Wspomnienie wczorajszej rozmowy wróciło jak grom, i wtedy całkiem się ocknęła.
– Nie wróciła… Dzwoniła, powiedziała, iż zostaje na noc – skłamała, choć wiedziała, iż i tak będzie musiała powiedzieć prawdę. Wcześniej czy później się dowie.
– Kłamiesz. Słyszałem, jak pod telefonem rozmawiałaś, ale to nie była mama.
– Igorek… Mama jest w szpitalu – wyznała cicho, przyciągając go do siebie, żeby nie widział łez.
– Zachorowała?! – Igor wyrwał się z jej objęć.
– Tak… Miała operację. Może… może zostaniesz na trochę z ciocią Ewą, moją sąsiadką? A ja pojadę do szpitala i wszystko sprawdzę?
Chłopiec energicznie potrząsnął głową.
– Ja też jadę!
– No dobrze. To idź się umyć, a ja nastawię czajnik – popchnęła go delikatnie w stronę drzwi.
Gdy tylko wstała, zachwiała się. – Tego jeszcze brakowało… – Postawiła czajnik na kuchence i poszła do pokoju zmierzyć ciśnienie. Tak jak myślała – podskoczyło. Musiała wziąć tabletkę, ale w pudełku z lekami nie znalazła odpowiedniegoPo miesiącu Kinga wróciła do domu, a Barbara wiedziała już, iż najważniejsze jest to, iż są razem i nic ich nie rozdzieli.