Wiedziałem, iż mnie słyszysz, mamo
– Babciu, opowiesz bajkę? – zapytał sześcioletni Kacper.
– Tylko krótką. Już dawno powinieneś spać. Jutro nie wstaniesz do przedszkola. – Anna poprawiła kołdrę na wnuku.
– Wstanę – obiecał Kacper.
Anna zgasiła główne światło, zostawiła tylko lampkę nad łóżkiem, sięgnęła po książkę z półki, założyła okulary i znów usiadła na jego łóżeczku.
– Nie tak, połóż się obok mnie – poprosił Kacper i odsunął się, robiąc miejsce babci.
– Tak zasnę. – Ale wnuk patrzył tak błagalnie, iż Anna westchnęła i położyła się obok niego.
Kacper natychmiast przytulił się mocniej i ziewnął.
Anna zaczęła czytać, co chwilę nasłuchując, czy chłopiec już śpi. Gdy się upewniła, iż oddycha równo, ostrożnie wstała i wyszła z pokoju, cicho zamykając drzwi.
W kuchni dotknęła czajnika. Wydawało się, iż woda jeszcze ciepła. Nalała herbatę do kubka i usiadła przy stole. „Gdzie ta Ola? Jest już jedenasta, a obiecała być o dziewiątej. Może została u koleżanki? Zadzwoniłaby chyba. A może sama zadzwonić? Ale jeżeli jest w drodze, to ją rozproszę i coś się stanie. O Boże…” Przeżegnała się na widok ikonki na szafce. „Poczekam jeszcze trochę.”
Wzięła łyk herbaty i skrzywiła się. Zimna. Wylała ją do zlewu i podeszła do okna, za którym rozciągała się gęsta, niepokojąca ciemność.
Nagle za plecami rozbrzmiała głośna melodia telefonu. Anna podskoczyła, rzuciła się do stołu, żeby go wyciszyć i nie obudzić wnuka. Zamarła z aparatem w dłoni. Na wyświetlaczu migał nieznany numer, a nie zdjęcie córki.
Oszuści? Za późno na nich. A może Oli padła bateria? I odebrała.
– Dzień dobry. Major Kowalski. Olga Nowak jest pani krewną?
– Córką. Co się stało? Dlaczego… – zaczęła Anna.
– Jak mam się do pani zwracać? – przerwał jej obojętny męski głos.
– Anna Kowalska.
– Pani Anno, proszę się nie denerwować…
– Jak się nie denerwować? Policja w nocy nie dzwoni bez powodu. Albo może pan jest oszustem? Będzie pan teraz prosił o pieniądze? Bo nie mam, a gdybym miała, to bym nie dała. Dlaczego pan milczy?
– Olga Nowak miała wypadek na drodze krajowej…
Po słowie „wypadek” Anna przestała rozumieć resztę. Przycisnęła dłoń do piersi, próbując uspokoić gwałtownie bijące serce. Major wciąż mówił i mówił. Wzięła głęboki wdech i zakaszlała. W oczach pojawiły się łzy.
– Powiedz mi pan… – wychrypiała – czy żyje?
– Żyje, ale jest w śpiączce. Stan ciężki.
– W którym szpitalu? – Anna z trudem wydobywała z siebie słowa.
– W czwartym, ale niech pani teraz nie jedzie. Jest pani z jej synem? Niech pani przy nim zostanie. Jutro rano lekarz wszystko wyjaśni. Co robiła na drodze krajowej? – nagle zmienił temat.
– Skąd pan wie o synu?
– Stąd, skąd mam jej numer – z telefonu. Więc dlaczego była na drodze? – powtórzył major Kowalski… a może Nowak? Anna próbowała sobie przypomnieć jego nazwisko, jakby to było teraz najważniejsze.
– Nie wiem… – zaczęła automatycznie i urwała. – Pojechała do koleżanki na urodziny. Jak ja ją odradzałam… – Pokręciła głową, jakby major mógł ją widzieć. – Pewnie się zatrzymała, a potem zmieniła zdanie. Obiecała wrócić o dziewiątej. Jej syn czeka… Boże, co mu powiem, jak się obudzi? – zaczęła lamentować.
– Czyli pojechała na imprezę… Mogła pić?
– Co pan wygaduje? To rozsądna kobieta, wiedziała, iż syn czeka, iż trzeba wracać. Na pewno nie piła – zaprotestowała gorąco. „A kto to wie?” – przemknęło jej przez myśl. – Może chciała zostać na noc, a potem się rozmyśliła…
– Przepraszam za kłopot. – Major się rozłączył.
– Kłopot. Jakby mnie nożem dźgnął. Co teraz?
Anna rwałaby się natychmiast do szpitala, ale przypomniała sobie o Kacprze. Ciężko podniosła się z taboretu, na który opadła po tej rozmowie. Otworzyła lodówkę i wyjęła buteleczkę z kroplami uspokajającymi. Liczyła krople, pomyliła się, potrząsnęła mocno flakonikiem i wylała trochę więcej płynu o ostrym zapachu.
– Żeby na pewno – mruknęPo miesiącu Olga wróciła do domu, a Kacper przytulił ją mocno, szepcząc przez łzy: “Wiedziałem, iż mnie usłyszysz, mamo”.