Sprawdzian z HiT-u w poznańskim liceum to skandal. Tak robią dzieciom wodę z mózgu

mamadu.pl 2 lat temu
Zdjęcie: Nowy przedmiot w szkole 2022, wywołuje liczne kontrowersje. fot. eastnews.pl


Cieszysz się, iż w szkole twojego dziecka nauczyciele nie korzystają podręcznika prof. Roszkowskiego? To wcale nie oznacza, iż na lekcjach HiT nie będzie się uczyło "takich" treści. W jednym z poznańskich liceów, choć pani nie korzysta z tej publikacji, to chętnie sięga po podobne materiały zamieszczone na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej (ZPE).


HiT to nowy przedmiot, który od września zastąpił w szkołach średnich wiedzę o społeczeństwie (WoS).

Podręcznik do "Historii i współczesności" prof. Wojciecha Roszkowskiego wzbudził wiele kontrowersji. A wiele szkół odmówiło korzystania z tego podręcznika.

W niektórych szkołach jednak, choćby jeżeli uczniowie nie korzystają z tego podręcznika, nauczyciele sięgają po podobne "pomoce naukowe".


Tragedia, dramat, nieporozumienie, beznadziejny, niepotrzebny, szkodliwy - to słowa, które najczęściej padają z ust uczniów, nauczycieli, polityków, historyków, którym nie przypadł do gustu podręcznik do HiTu prof. Roszkowskiego. Zamiast obiektywnych treści, które skłaniałyby młodzież do samodzielnego myślenia, autor, co i rusz, przemyca własne poglądy, jednocześnie tworząc alternatywną historię współczesnego świata.

Choć nad publikacją rozpływa się zarówno minister Czarnek, jak i partia rządząca, to wielu nauczycieli zdecydowało się na pracę bez niej (do września był to jedyny zatwierdzony przez MEN podręcznik do HiTu). "Z 2336 sprawdzonych szkół, w 2089 nie wskazano książki Wojciecha Roszkowskiego, a tylko 53 zdecydowały się wybrać ten podręcznik" - we wrześniu informowała Wolna Szkoła, organizacja sprzeciwiająca się polityce edukacyjnej rządu PiS, która stworzyła mapę "Szkół wolnych od (s)HiT-u". Niestety okazuje się, iż choćby jeżeli w szkole nie ma podręcznika prof. Roszkowskiego, to nie oznacza, iż uczniowie nie mają serwowanych "takich treści".

Co nauczyciel chciałby przeczytać?


Jak podaje Newsweek, np. w poznańskim XXV LO im. Generałowej Jadwigi Zamoyskiej, nauczycielka dała pierwszoklasistom materiał do opanowania na kartkówkę oraz związane z tym zadanie domowe. Licealiści mieli odpowiedzieć na pytanie: "Czy Polacy mają prawo żądać prawdy historycznej na temat II wojny światowej zamiast historycznego matactwa, przedstaw swoje stanowisko w kilku zdaniach". Na pierwszy rzut oka od razu widać, iż zawiera ono już gotową tezę. Przyznał to również jeden z uczniów w rozmowie z tygodnikiem, który nie wiedział, jak wykonać to zadanie.


Wcześniej nauczycielka przedstawiła uczniom prezentację obejmującą materiały do opanowania. Jeden z nich to "Norma: pomiędzy wartością a dyrektywą", można go znaleźć w ministerialnych zasobach edukacyjnych (Zintegrowana Platforma Edukacyjna).

Czego uczniowie mogli się "nauczyć"?


Temat II wojny światowej otwiera zestaw zdjęć głów państw, biorących udział w konflikcie. Pomiędzy fotografią Józefa Stalina i Adolfa Hitlera, widnieje zdjęcie Franklina Delano Roosevelta. Bez komentarza i bez przypisu.

"Katastrofa wojenna spowodowała olbrzymie straty ludnościowe (...) zginęło 26 mln mieszkańców ZSRR, ok. 6 mln obywateli Polski. Jugosławia utraciła 1,7 mln mieszkańców, 600 tys. Francja i 400 tys. Anglia. Pozbawionych życia zostało co najmniej 6 mln Niemców i ponad 2 mln Japończyków". W całej prezentacji natomiast nie padło ani razu słowo "Żyd". Choć są np. fotografie majątku zrabowanego więźniom Auschwitz.

Autor materiału mocno skupia się na polskich stratach wojennych, podając szczegółowe dane dotyczące zrabowanych dóbr kultury m.in. tych, które "wyjechały z Warszawy do Rzeszy". "A jak się już nie dało zrabować, to niszczono i palono" - kończy wywód. O zniszczeniach sowieckich w prezentacji informacji praktycznie nie ma informacji.

Wspomina również o państwach Europy Zachodniej: "Tej wiedzy nie ma tam do dzisiejszego dnia, dlatego tak często dochodzi do nieporozumień między tamtejszymi a naszymi historykami, publicystami i politykami" - udowadnia nauczycielka i jako przykład podaje spór o sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne". "Pojawia się ono na świecie choćby w mediach, zdawałoby się, bardzo szacownych. Czy może jednak być inaczej, skoro w Niemczech, Francji także w niektórych szkołach uczą o "polskich obozach zagłady?" - pyta retorycznie.


Co z tego zrozumie uczeń?


Newsweek zapytał o to jedną z uczennic XXV LO i odpowiedź jest prosta: "Polacy są dobrzy, a Niemcy źli. I iż Polacy byli najbardziej poszkodowani w czasie wojny". Choć z tym się nie zgadza, wie, iż właśnie w ten sposób powinna odpowiadać na kartkówce, jeżeli chce zaliczyć przedmiot.


Agnieszka Jankowiak-Maik, znana w sieci jako "Babka od histy", w rozmowie z tygodnikiem mówi krótko, iż pytanie powinno po prostu brzmieć: "Czy Polska powinna się domagać reparacji wojennych?". Pozwoliłoby to uczniom przedstawić swój pogląd i argumenty.


Tylko ze założenie jest przecież zupełnie inne. Wielu historyków, metodyków, pedagogów zauważa, iż zamiast faktów w ten sposób dzieci otrzymują gotowe tezy, jednostronny, płaski przekaz, które nie pozwalają ani poznać współczesnej historii, a samodzielnie wyciągać wniosków.


Źródło: Newsweek


Idź do oryginalnego materiału