
prof. Dariusz Trześniowski (fot Facebook)
Jak pisaliśmy, obaj profesorowie zgłosili swój udział w wyborach na rektora, zyskując pozytywne opinie senatu UR. Start szefa wydziału filologiczno-pedagogicznego był dużym zaskoczeniem, tym bardziej, iż Dariusz Trześniowski nie krył swojej krytycznej opinii dotyczącej pracy rektora Bukowskiego. - Ta decyzja dojrzewała we mnie od dawna, wraz z tym, jak rósł mój sprzeciw wobec obecnego stylu zarządzania uczelnią. Jako dziekan wydziału odczułem na sobie ten styl: centralistyczny i despotyczny, gdy nie mogłem decydować o sprawach personalnych, czy finansowych na moim wydziale. Czułem się jak figurant, bo decyzje te były mi narzucane - mówił dziennikarzom. Jego zdaniem, społeczność akademicka powinna mieć możliwość wyboru. - To jest istota demokracji, żeby można było wybierać co najmniej pomiędzy dwoma kandydatami. Żeby to nie był plebiscyt popularności tak, jak to się stało dosyć nieszczęśliwie cztery lata temu - podkreślał prof. Trześniowskiej. Miał na myśli niedopuszczenie do głosowania w 2020 r. prof. Agnieszki Saracen, byłej dziekan Wydziału o Zdrowiu ówczesnego Uniwersytet Technologiczno-Humanistycznego.
Stało się jednak dokładnie tak, jak cztery lata temu. Wczoraj rada uniwersytetu przesłuchała obu kandydatów, a dziś ogłosiła swoją decyzję. "Rada Uczelni podjęła decyzję, w moim głębokim odczuciu, arbitralną, nieuzasadnioną, stronniczą i niesprawiedliwą. Czyli rekomendowała tylko jednego kandydata do wyborów na rektora, nie uzasadniając zresztą w ogóle swojej decyzji. Zamierzam sprawę skierować na drogę prawną" - napisał w mediach społecznościowych prof. Dariusz Trześniowski.
bdb