Słuchaj, muszę Ci coś opowiedzieć, bo cały czas mi to siedzi w głowie i nie wiem, komu się wygadać. To taka sprawa z moją teściową, która niby zawsze była dla mnie bliska, a jednak tyle lat mnie oszukiwała…
Mam dwoje dzieci, każde z innym ojcem. Najpierw była córka, Wioletta, dziś już ma 16 lat. Jej tata płaci na nią alimenty i nie zerwał kontaktu chociaż sam ułożył sobie życie z kimś innym i ma jeszcze dwójkę dzieci, to nigdy o Wiolettcie nie zapomniał. Trzyma poziom.
Mój syn, Tobiasz, niestety już tyle nie miał szczęścia… Dwa lata temu mój drugi mąż, a jego tata, nagle zachorował i po trzech dniach zmarł w szpitalu. Do dziś nie potrafię się z tym pogodzić. Ciągle mam wrażenie, iż złapie za klamkę i wejdzie do mieszkania, powie coś miłego, pożartuje… a potem znowu przychodzi ten żal i ryczę przez pół dnia.
W tym wszystkim bardzo pomagała mi mama mojego męża, czyli teściowa, pani Halina. Dla niej to był jedyny syn, więc przeżywała to na równi ze mną. Trzymałyśmy się razem, wspierałyśmy bez słów, ciągle gadałyśmy przez telefon albo spotykałyśmy się na kawę i wspominałyśmy Marcina. W pewnym momencie choćby planowałyśmy, żeby zamieszkać razem, żeby było nam raźniej, ale Halina w ostatniej chwili się rozmyśliła. I tak siedem lat minęło, choćby nie wiem kiedy. Naprawdę byłyśmy blisko, mogłabym powiedzieć, iż miałam w niej przyjaciółkę.
Pamiętam jak byłam w ciąży z Tobiaszem, Halina nagle zaczęła mówić o testach na ojcostwo. A to dlatego, iż obejrzała jakiś program w telewizji, wieś, jak to facet wychowuje cudze dziecko, a potem prawda wychodzi na jaw. Prosto jej powiedziałam: takie rzeczy zostawmy do seriali! Tylko facet, który nie wierzy partnerce i nie chce się dzieckiem zająć, zaczyna wracać do takich podejrzeń.
Halina powiedziała, iż mi wierzy, iż to dziecko jej Marcina. Byłam pewna, iż po porodzie zacznie mnie cisnąć o jakieś papiery, ale nie odezwała się ani słowem.
No i teraz wyobraź sobie, latem Halina poważnie zachorowała, wpadła wręcz w krytyczny stan. Uznałyśmy, iż najlepiej będzie, jak się przeprowadzi bliżej nas, żebyśmy mogły jej częściej pomagać. Znaleźliśmy agenta, zaczęłyśmy szukać dla niej mieszkania, wszystko szło dość sprawnie.
Niestety, zanim mogłyśmy sfinalizować sprawę, Halina trafiła do szpitala. Potrzebny był akt zgonu jej męża do agencji nieruchomości, a ona nie mogła się ruszyć z łóżka. No to pojechałam do niej szukać tych papierów. Przekopałam całą jej komodę i trafiłam przypadkiem na dokument, który zwalił mnie z nóg test na ojcostwo.
Wyobraź sobie, kiedy Tobiasz miał ledwo dwa miesiące, Halina za moimi plecami zrobiła mu test DNA. Wynik czarno na białym: Marcin jest ojcem. Nie odezwała się. Udawała przyjaciółkę przez tyle lat, a jednak w głębi duszy mi nie ufała.
Wściekła się we mnie zagotowała. Po tylu latach czuje się, jakby mnie ktoś przejechał walcem. Wygarnęłam jej wszystko wprost. Teraz Halina prosi o wybaczenie, mówi, iż żałuje tej głupoty i już by tego nie zrobiła. Ale mi przez cały czas nie przechodzi. Czuję się strasznie oszukana, jakby mnie zdradziła najbliższa osoba.
I wiesz co? Mam teraz taki zgrzyt bo nie chcę jej już tak z siebie dawać, a z drugiej strony wiem, iż Halina nie ma nikogo poza nami. Nie odsunę jej, nie odbiorę babci Tobiaszowi. Będę przy niej, ale już nie będzie tej bliskości, tych rozmów od serca. Coś we mnie pękło, zgasło na zawsze…





