Stres wyniszcza choćby 3-latki. Oto co możesz zrobić, by przerwać błędne koło

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: Wychowawczyni przedszkolna nie może zrobić nic, by stać się dla dziecka reprezentacją osoby dającej gwarancję bezpieczeństwa, bo nią nie jest. Fot. Pexels.com


Do dziś pamiętam białe drzwi, które zamykają się za sylwetką mamy. Do dziś pamiętam długie minuty oczekiwania, kiedy zostawałam sama w sali i czekałam na jej powrót. Mam 32 lata, a gdy naprawdę się postaram i zacisnę oczy, czuję coś w rodzaju pustki na myśl o tym wspomnieniu. Oto co robi z nami silny stres.


"O stresie"


Naukowczyni dr Marzena Żylińska w mądrej, potrzebnej rozmowie z profesorem i autorem książek Markiem Kaczmarzykiem, mówią o wpływie stresu na rozwój mózgu dziecięcego.

Gwoli wstępu rozmówcy skupiają się na momencie przyjścia dziecka na świat. Rozbrajają przedawnione schematy, pokłosia krzywdzących nurtów lat 50. czy 60., w których rodzicom sugerowano m.in. wypłakiwanie się niemowląt w oddzielnych łóżeczkach.

Profesor Kaczmarzyk mówi o mózgu noworodka: "Obszary zajmujące się emocjonalnością, intensywnością emocji, są dojrzałe w momencie przyjścia dziecka na świat. Natomiast obszary kontrolne już nie".

I kontynuuje: "Rodzice więc nie tylko zapewniają dziecku komfort. Ramiona rodziców są po to, by uniknąć lęku przed światem, by uniknąć przerażenia dziecka otaczającym go światem".

Wyzwania ponad siły


O stresie naukowcy rozmawiają w kontekście edukacji. Dr Marzena Żylińska zadaje wprost pytanie o konkretną sytuację szkolną i o to, jaki wpływ ma na dziecko stres w trakcie jej trwania.

Przykład: Dziecko nie radzi sobie z czytaniem. Zostaje wywołane na środek klasy lub ma przeczytać fragment tekstu na głos z ławki. Pojawia się stres (ten, który ma motywować), jednak mimo wszystko, mimo wszelkiej motywacji i wysiłków, nie potrafi sprostać zbyt trudnemu wyzwaniu. Co się dzieje?

Biolog odpowiada: "Tworzy się błędne koło, zachodzi sprzężenie zwrotne. W momencie uruchomienia układów w naszym mózgu związanych ze stresem one są skojarzone z obniżeniem aktywności kory przedczołowej, czyli intelektualnej. To znaczy, iż dalsze działania pedagogiczne nie mają adekwatnie sensu, organizm dziecka pod wpływem silnego stresu pozostanie w trybie ucieczki".

Tę wymianę trafnych konkluzji Żylińska podsumowuje: "Dlaczego rozumiemy różnicę w nauce chodzenia, mówienia u dzieci małych w normie rozwojowej, a nie rozumiemy, iż nie wszystkie dzieci muszą nauczyć się czytać w tym samym momencie?".

Adaptacja


Nie zostawiają również bez opieki tematu ważnego, szczególnie dla rodziców dzieci rozpoczynających przedszkole. Pierwszą poważną zmianę w ich codzienności. Rozmawiają o adaptacji. Pojawia się pytanie: czy da się uzasadnić odgórny brak adaptacji w placówce?

Profesor Kaczmarzyk, choć zaznacza, iż jest daleki o wydawania jednostronnych opinii, odpowiada rzeczowo: "Nie da się".

Dalej mówi o roli nauczycieli przedszkolnych: "Wychowawczyni przedszkolna nie może zrobić nic, by stać się dla dziecka reprezentacją osoby dającej gwarancję bezpieczeństwa, bo nią nie jest. Na to trzeba czasu! I to nie minut, godzin czy dni, ale powiedziałbym: tygodni".

Jeden fragment tej rozmowy w kontekście adaptacji przedszkolnej właśnie wyjątkowo mnie poruszyło. Zostawię z nim państwa, do własnych przemyśleń: "Nasze dzieci nigdy w przeszłości ewolucyjnej człowieka nie były konfrontowane z taką sytuacją. Od początku swojego życia są z kilkoma osobami, powiedzmy jedną czy dwiema, a potem nagle wrzut w przestrzeń nieznajomych bytów, które pierwszy raz się na horyzoncie pojawiają".

Cała rozmowa jest dostępna na stronie Budzącej się szkoły.

Idź do oryginalnego materiału