Syn z synową obrazili się na mnie i prawie nie rozmawiają, bo odmawiam opieki nad wnukiem. Oboje są pewni, iż robię to złośliwie, jakoby dlatego, iż nie lubię synowej, a więc i dziecka, które urodziła. Ale sprawa jest znacznie prostsza – w ogóle jestem obojętna wobec dzieci, bez względu na to, jakie to dzieci

przytulnosc.pl 1 miesiąc temu

Nigdy nie marzyłam o zostaniu matką, zajmowaniu się dziećmi i tym podobnym. Miałam młodszego brata i siostrę, którymi musiałam się opiekować niemal całkowicie.

Jednak kiedyś rodziny bez dzieci były absurdem, zwłaszcza jeżeli oboje rodziców było zdrowych. Ani sytuacja materialna, ani poziom życia – nic nie było obiektywną przyczyną, by nie mieć dziecka. Ja też urodziłam syna, kiedy wyszłam za mąż. Nie dlatego, iż chciałam dziecko, ale dlatego, iż tak trzeba było – skoro wyszłam za mąż, to w rodzinie musiało być dziecko.

Syna kocham na swój sposób, zawsze starałam się o niego dbać i dać mu to, co najlepsze. Ale kiedy mąż sugerował, iż chciałby jeszcze jedno dziecko, stanowczo odpowiadałam, iż nie, jedno wystarczy. choćby z synem starałam się być bardziej przyjacielem niż matką. Wydaje się, iż udało mi się wychować dobrego chłopca.

Kiedy ożenił się, synowa gwałtownie zaszła w ciążę. Ta wiadomość nie wywołała u mnie żadnych emocji. Ale pogratulowałam im, powiedziałam, iż bardzo się cieszę. I na tym zakończyłam temat. Z grzeczności czasami pytałam o stan przyszłej matki, i tyle.

Nie brałam udziału w histerii, jaką urządziła mama synowej. Nie chodziłam z synową na USG, nie kupowałam tonami ubranek i zabawek dla dziecka. Tak, odwiedzałam ich, przynosiłam owoce, witaminy, grzecznie pytałam o zdrowie, ale nie przykładałam ucha do brzucha synowej, jak robiła to jej mama, ani nie skreślałam dni w kalendarzu.

Zaproszono mnie na wypis ze szpitala, kupiłam kwiaty i poszłam. Nie tak bardzo interesowało mnie zobaczenie wnuka, jak pogratulowanie synowi i synowej z tak ważnym dla nich wydarzeniem. Rodzina synowej przekazywała dziecko z rąk do rąk, próbując ustalić, do kogo jest podobne.

– No cóż, sens życia się pojawił, – rozmazywała po policzkach łzy mama synowej.

A dla mnie sens życia zawsze był i nigdzie nie zniknął. Prowadzę aktywne i pełne życie, które mi odpowiada, uczę się czegoś nowego i ciekawego, chodzę na wycieczki, odwiedzam przyjaciół, czytam książki, chodzę do kina, uprawiam sport. Zawsze mam czym się zająć.

Gdy synowa była na urlopie macierzyńskim, nie prosili mnie o opiekę nad wnukiem, stale pomagała jej matka. Od czasu do czasu przychodziłam w odwiedziny na krótko. Ale kiedy wnuk poszedł do przedszkola, zaczęli mnie prosić o zabranie dziecka na weekendy, żeby młodzi mogli gdzieś pojechać lub pójść. U siostry synowej urodziło się dziecko i większość jej mamy zajmowała się niemowlakiem.

Od razu odmówiłam, mówiąc, iż nie chcę opiekować się wnukiem. Jest to dla mnie trudne, bo muszę znaleźć wspólny język z małym dzieckiem, a nigdy mi to nie przychodziło łatwo, teraz moje nerwy są jeszcze gorsze. Nie wyjaśniłam synowi powodu, po prostu powiedziałam, iż nie będę się opiekować.

Tym razem przyjął to normalnie, ale po kilku odmowach zaczął się złościć.

– Jaką ty jesteś babcią? Teściowa gotowa jest zabierać wnuka choćby codziennie, ale nie ma takiej możliwości, a ty przez te lata ani razu z nim nie zostałaś i choćby nie wykazałaś chęci.

– Wychowałam swoje dziecko, teraz chcę odpocząć, – odpowiedziałam, ale syna ta odpowiedź nie zadowoliła.

– Więc odpoczywaj. Przecież nie oddajemy ci go na zawsze, tylko na kilka wieczorów.

Nie zmieniłam swojej decyzji. Wieczorem zadzwoniła do mnie synowa i oznajmiła, iż zawsze wiedziała, iż jej nie lubię, więc teraz mszczę się na wnuku.

A ja się na nikim nie mszczę. Po prostu chcę spokojnie żyć według własnych zasad. Nie mam ochoty zajmować się dziećmi, denerwują mnie, a nie rozczulają. Nie sprawia mi przyjemności zajmowanie się nimi, a choćby fakt, iż wnuk jest ciałem z ciała mojego syna, nie zmienia sytuacji. Taka to jestem straszna osoba.

Syn z synową obrazili się na mnie i teraz rozmawiają przez zęby. Ja też nie zamierzam się narzucać, mają swoje życie, a ja swoje. Głupia kłótnia, ale nie uważam się za winną.

Idź do oryginalnego materiału