Sytuacja na placu zabaw mnie przeraziła. Dziecko choćby nie wiedziało, iż robi źle

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Wspólna zabawa może uwrażliwiać dzieci. Fot. 123rf.com


Jako mama dwójki dzieci, które dzieli duża różnica wieku, ciągle balansuję między tym, co mogą robić moje dwie córki, a co jest zbyt ekstremalne dla tej młodszej. Dla dzieci nie wszystko jest oczywiste, dlatego uważam, iż jako rodzice powinniśmy pewne zachowania nieco modelować, a swoje dzieci uwrażliwiać na maluchy. Niedawno byłam świadkiem sytuacji, która mocno mnie przeraziła i udowadnia, iż mam rację.


Staram się nie wtrącać w zabawy dzieci na placu zabaw. Oduczyłam się chodzenia jak cień za moimi pociechami. Spokojne siedzenie na ławce nie było wcale takie proste, ale dziś już potrafię się zrelaksować. Oczywiście czuwam i gdy dostrzegam zagrożenie, interweniuję. Ostatnio po raz pierwszy od bardzo dawna przestraszyłam się i zwróciłam uwagę zupełnie obcemu dziecku. Dziewczynka choćby nie miała pojęcia, iż robi źle.

Uważajcie na młodsze dzieci


Zauważyłam, iż maluchy, które są najmłodsze w rodzinie lub grupie, zwykle nie mają świadomości, jak bardzo są małe. Uparcie chcą robić wszystko to, co starszaki. Nie zważają, iż to nie aktywność dla nich. Czasem chodzi o umiejętności, a innym razem po prostu o fizyczną wielkość. Dla nas dorosłych to oczywiste, iż 10-latek może zeskoczyć z wysokiej konstrukcji, a 4-latek jednak nie powinien tego robić. Albo iż bujanie się na huśtawce wagowej drobnego 2-latka i sporego 5-latka może być niebezpieczne.

Ja swoje córki zawsze uwrażliwiam na te młodsze dzieci. Nie chodzi tylko o to, iż moja starsza ma uważać na młodszą siostrę. Zawsze będzie ktoś mniejszy na placu zabaw czy w towarzystwie i taką formę uważności oraz empatii wato wpajać wszystkim dzieciom. Ostatnio przekonałam się, jak bardzo to ważne.

Zamarłam z przerażenia


Niedawno wybrałyśmy się z koleżanką na plac zabaw z dzieciakami (10, 8, 5 i 4 lata), oprócz nas początkowo nie było nikogo, po czym dołączyła obca dziewczynka. Miała około 7 lat i była zupełnie sama, bez rodziców. Zainteresowała się zabawą, ale tylko z moją 4-latką. Są dzieci, które lubią maluchy, więc początkowo mnie to choćby nie zdziwiło. Zaczęłam jednak je bacznie obserwować, gdy padła propozycja zabawy na huśtawce wagowej.

Starsza dziewczynka była dużo większa fizycznie od mojego dziecka i nagle z całej siły odbiła się od ziemi, poszybowała w górę, po czym z impetem opadła w dół, zupełnie nie amortyzując upadku. Ponieważ różnica wagi między dziećmi była zbyt duża, moje dziecko prawie spadło z zabawki. Dziewczynka choćby nie dostrzegła, iż to, co zrobiła, było niebezpieczne.

Od razu zwróciłam uwagę, iż bawi się ze znacznie mniejszym dzieckiem i musi się bujać delikatniej. Nie była zadowolona. Dłuższą chwilę spędziła w dole, a moje dziecko wisiało w górze. Nie chciałam histeryzować, ale zaczęłam się obawiać, iż dziewczynka nagle zejdzie z huśtawki albo iż zrobi to moja zniecierpliwiona 4-latka (nadal będąca w górze).

Musiałam interweniować


Dopiero po kilku moich stanowczych prośbach spuściła moją córkę na dół. Ostatecznie stwierdziła, iż nie będzie dalej bawić z moim dzieckiem, bo jest beznadziejne. Odwróciła się na pięcie i wyszła z placu zabaw. A ja trochę odetchnęłam z ulgą.

Nie mówię, iż zrobiła to celowo, ale nie zmienia to faktu, iż taka zabawa była bardzo niebezpieczna. Ewidentnie 7-latka nie rozumiała, iż z dużo młodszym dzieckiem należy się bawić nieco inaczej niż z rówieśnikami. Nikt jej chyba nigdy tego nie tłumaczył, a moim zdaniem warto to robić.

Idź do oryginalnego materiału