Szatnia pełna smętnych min. Wkuć i zapomnieć i nie wracać. "Codziennie patrzę z przerażeniem'

gazeta.pl 2 godzin temu
Cały czas się słyszy o potrzebach zmian w polskich szkołach. Te, które są wprowadzane, nie zawsze jednak podobają się dzieciom, ich rodzicom i nauczycielom. Zapytaliśmy, co warto byłoby wprowadzić, by - dla odmiany - zyskali uczniowie.Od lat zewsząd słychać głosy, iż polska szkoła wymaga zmian. Mówią tak rodzice, nauczyciele i uczniowie. Największym zarzutem jest to, iż w placówkach, sposobach kształcenia wciąż jest wiele naleciałości sprzed lat, jak twierdzą niektórzy "rodem z PRL". Politycy co kadencję próbują coś zmieniać, dodawać, zabierać, jednak często jest tego za mało, albo nowości są nie do końca przemyślane i wcale nie takie, jak oczekiwaliby sami zainteresowani. Do tego reformy padają ofiarą efektu aureoli, oceniane są przez pryzmat sympatii (albo antypatii) do partii, która je zaproponowała - jak obserwujemy chociażby w przypadku edukacji zdrowotnej.
REKLAMA


Bardzo dużo zależy też od samych nauczycieli i tego, czy są na tyle kreatywni, by zorganizować dzieciakom lekcje, które będą odpowiadały ich preferencjom i sprawią, iż będą chciały w nich uczestniczyć, słuchać i czerpać przekazywaną wiedzę. Monika Brytan-Ciepielak, nauczycielka języka polskiego w Myślenicach przyznała, iż wielokrotnie "staje na głowie", by jej zajęcia były interesujące i wyróżniające się. - Staram się, żeby moje lekcje były jak najbardziej angażujące i różnorodne. Często odchodzimy od tradycyjnego siedzenia w ławkach - prowadzimy zajęcia na kocykach na świeżym powietrzu, organizujemy spacery edukacyjne czy krótkie eksperymenty w terenie. Pedagożka wymyśliła też interesujące przerywniki między zajęciami, dzięki czemu dzieci mogą się rozruszać, chwilę odsapnąć i zrelaksować przed dalszą naukę.W klasie korzystamy z tzw. brain breaków, czyli krótkich przerw, podczas których tańczymy, śpiewamy albo robimy proste ćwiczenia dla mózgu. To naprawdę działa, uczniowie szybciej się regenerują i lepiej skupiają na dalszej części lekcji- opowiadała. Do tego chętnie wykorzystuje nowe technologie i media, by urozmaicić swoje zajęcia. Sama nie lubi nudy, dlatego chce, by jej uczniowie też nie czuli znużenia, a wręcz przeciwnie - z zaangażowaniem brali udział w zajęciach.


Zobacz wideo


Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"


Nauczycielka: Postawiłabym na większą elastyczność i indywidualizację nauczaniaZapytaliśmy nauczycielkę, co zmieniłaby w polskiej szkole. Przyznała, iż "na pewno postawiłaby na większą elastyczność i indywidualizację nauczania"Każda klasa, a choćby każdy uczeń, jest inny, więc dobrze byłoby dać nauczycielom więcej przestrzeni na dopasowywanie metod do realnych potrzeb dzieci. Marzy mi się też więcej czasu w rozmowy o emocjach i relacjach, bo bez tego trudno o efektywną naukę- wyjaśniła. Nie ukrywała, iż z niepokojem obserwuje, jak uczniowie muszą się ciągle mierzyć z narastającym stresem i presją ze strony otoczenia. Wielokrotnie widziała, jak dzieciaki przejmują się ocenami, co odbija się na ich poczuciu własnej wartości. Rodzice także często oczekują od dzieci "wyników na poziomie olimpijczyka", zapominając, iż każde rozwija się własnym tempem. - Myślę, iż wszyscy, nauczyciele, rodzice i uczniowie, potrzebujemy więcej rozmowy, zrozumienia i wsparcia zamiast nieustannego pędu za wynikami - powiedziała.


Uczniowie w szkole (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl


A co zmieniliby rodzice? "Więcej niż mniej"A jak to, co w tej chwili dzieje się w polskich szkołach, oceniają rodzice? Okazuje się, iż niezbyt dobrze. Wiele osób widząc, przez co przechodzą ich dzieci, ma przed oczami obraz własnej ścieżki edukacyjnej. Ciągle mówi się o zmianach, a ja mam takie poczucie, iż to nie są takie zmiany, jakie naprawdę są potrzebne.Mam wrażenie, iż metody nauczania zatrzymały się w miejscu. przez cały czas także uczymy mnóstwa rzeczy sprzed kilkudziesięciu lat, które nijak mają się do dzisiejszych potrzeb uczniów. Co bym zmieniła? Więcej niż mniej. Na pewno chciałabym, żeby większy nacisk był kładziony na indywidualne potrzeby i możliwości ucznia, by nie uczono dzieci pod tzw. klucz- przyznała Anastazja, której marzy się szkoła, w której wszyscy są uśmiechnięci, życzliwi i do której chętnie chodzą zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Matka stwierdziła, iż widok smętnych min, na które natyka się co rano przyprowadzając synów na zajęcia - nie jest zachęcający "dla nikogo" i bardzo ją martwi. - Na pewno jestem też za tym, by zawód nauczyciela był dobrze opłacany i poważany, może wtedy więcej osób wybierałoby go z pasji, albo przynajmniej by się bardziej starali. Niestety w tej chwili często mam wrażenie, iż niektórzy pedagodzy zostali nimi, bo nie widzieli dla siebie żadnej alternatywy - dodała.Jedna z moich rozmówczyń zwróciła uwagę, iż "mimo upływu lat wielu nauczycieli i rodziców wciąż skupia się jedynie na dobrych stopniach i pięknych pierwszych stronach w zeszytach". Jej zdaniem szkoła powinna dawać dzieciom poczucie bezpieczeństwa i szansę, by rozwinęły swoje talenty i zainteresowania. Dziwi się, iż mimo upływu lat dzieciaki wciąż zdobywają wiedzę, głównie siedząc w ławkach i przeglądając obrazki w podręcznikach. - Powinny mieć więcej zajęć w terenie, poza murami szkoły. To wszystko wymaga jednak ogromnego wysiłku od nauczycieli, a także rodziców - stwierdziła Monika.


Podobne uwagi do polskiej oświaty miała Paulina, którą najbardziej wkurza jednak to, iż "dzieciaki muszą "wkuwać na pamięć, często bez zrozumienia danego zagadnienia". - Potem napiszą kartkówkę, czy klasówkę i zapominają. Taka wiedza jest całkowicie bezużyteczna. Moim zdaniem brakuje zajęć praktycznych, a jest zbyt dużo teorii. Zamiast tabelek i dat może lepiej postawić na doświadczenia, projekty, które pokazują jak pewne rzeczy zastosować w życiu codziennym - podsumowała. Chciałaby też, by więcej czasu poświęcać zdrowiu psychicznemu, które ma wrażenie, iż w tej chwili w szkołach jest zepchnięte na dalszy plan.Uczniowie często potrzebują wsparcia psychicznegoKiedyś stawiało się na tzw. zimny chów. Dziś rodzice są bardziej świadomi i wiedzą, iż nie tędy droga. Współczesny świat, tempo życia, stres, który często pojawia się również i w szkole - to wszystko jest bardzo obciążające dla młodego człowieka. Dlatego najważniejsze jest, by obserwować swoje dziecko i reagować, gdy dzieje się coś niepokojącego.Wśród takich oznak, które powinny zawsze sygnalizować rodzicowi podejrzenie, iż coś się dzieje, zawsze są zmiany zachowania dziecka. Dziecko może być osowiałe, smutne, zgarbione i wygląda jak kłębek nieszczęść- powiedziała psycholożka Małgorzata Łuba. - Mogą też pojawić się zachowania niegrzeczne, np. dziecko zaczyna wybuchać, staje się przewrażliwione na swoim punkcie, kłóci się, a w tych kłótniach pojawia się coś, czego wcześniej nie było. To też powinno być sygnałem dla dorosłego, iż coś się dzieje. Niekiedy pojawia się też izolowanie, chowanie, unikanie kontaktu - dodała. Rodzic w takich przypadkach zawsze powinien najpierw porozmawiać ze swoim dzieckiem - i tylko z nim. Ekspertka odradza wypytywanie nauczycieli i rówieśników. Najpierw powinien zagłębić problem, by móc ustalić, jakie kroki podjąć w dalszej kolejności.Co Twoim zdaniem powinno zmienić się w polskich szkołach? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału