Paulina stała przy oknie, za którym szary, letni deszcz leniwie spływał po szybie, a słońce ledwie zaglądało przez chmury. Czekała na córkę, która wróciła z pracy w warszawskim biurze, i sama właśnie wróciła z zakupów, by przygotować kolację. Myślała głośno, choć nikt jej nie słyszał.
Gdy moja córka dorośnie i znajdzie chłopaka, nie podoba mi się ten jej Dariusz. Jest starszy, niejasny, nie patrzy mi w oczy rozważała Paulina. Jak mam powiedzieć o tym Jadzusi? To jej pierwsza prawdziwa miłość, a jeżeli ją zniszczę, stanę się jej największym wrogiem. Próby, by dała znać, iż Dariusz to nie jej historia, przepadły. Gdybym tylko wiedziała, jak to zrobić
Paulina wychowywała Jadzusię samotnie, nigdy nie wyszła za mąż. Tak potoczyło się w jej życiu. Na trzecim roku studiów spotkała się z Wiktorem, który również studiował na Uniwersytecie Warszawskim. Nie ukończył studiów został wykreślony pod koniec trzeciego roku. Paulina, dowiedziawszy się, iż jest w ciąży, postanowiła mu to powiedzieć.
Nie wymyśliłam nic innego wyrzucił, skąd mam wiedzieć, iż to moje dziecko? Nie chcę mieć dzieci odpowiedział szorstko i zniknął.
Paulina była w szoku, nie zdążyła wyjaśnić, iż oprócz niego nie ma nikogo innego. Wiktor nigdy nie patrzył w jej stronę, kręcił się już wśród innych dziewczyn, a potem został wykreślony.
Jadzusiu, coś się stało zapytała matka Ania, kiedy zobaczyła, iż dziewczyna płacze w swoim pokoju.
Tak, mamo, Wiktor mnie zostawił a ja jestem w ciąży odpowiedziała bez łez.
Co? A ile razy cię ostrzegałam, byś myślała głową! Teraz pomyśl. Jesteś na trzecim roku, musisz skończyć studia, a nie wychowywać dzieci. To ci zrujnuje życie, a ja ci nie pomogę. Idź do szpitala, porozmawiaj z lekarzem powiedziała surowa Ania, nie dając córce wsparcia. Jej zimny, obojętny wzrok zranił Paulinę bardziej niż słowa. Zrozumiała, iż nie ma gdzie szukać pomocy.
Następnego dnia Paulina poszła do przychodni. Nie było kolejki, a obok niej siedziała młoda kobieta z zaokrąglonym brzuchem i jej sześcioletnia córka. Gdy drzwi otworzyły się dla kolejnej pacjentki, matka wstała, trzymając brzuch:
Poczekaj chwilę, córko, zaraz wracam.
Kobieta weszła do gabinetu, a dziewczynka usiadła obok Pauliny. W poczekalni dzieci nudziły się, więc mała Jadzia przyglądała się plakatom, a potem spojrzała na kobietę obok. Zauważyła Paulinę, małą, z piegami na nosie, nogą wiercącą się nerwowo. Spojrzały sobie w oczy i dziewczynka uśmiechnęła się.
Ciociu, dlaczego jesteś smutna? Czy coś cię boli? zapytała.
Nie, nic nie boli odparła Paulina, nie chcąc jej obciążać.
Masz dzieci? dopytała.
Nie… westchnęła.
Szkoda, moja mama mówi, iż dzieci to szczęście. Ja jestem jej szczęściem zaśmiała się Jadzia. Czasem się wygłupiam, a ona gani, ale zawsze mówi, iż jestem jej radością. Wczoraj Mikołaj (Michaś) pociągnął mnie za warkocz, aż popłakałam. Mama kazała mi się uśmiechnąć. Uśmiechnęłam się i dostałam od niego cukierka. Teraz znów się przyjaźnimy.
Paulina poczuła, jak serce rozgrzewa się od tej niewinnej szczerości. W jej głowie nagle wszystko się ułożyło.
Co ja tu robię? Niech mnie Wiktor zostawił, niech Ania mnie nie wspiera, ale nie dam się już poddać mruknęła.
W tym momencie wyjść z gabinetu wyszła matka Jadzi, uśmiechnęły się do siebie i złapały się za ręce. Ich ciepło i siła sprawiły, iż Paulina wyrwała się z przychodni i pobiegła w stronę domu swojej babci, Katarzyny matki ojca. Po rozwodzie Ani z mężem Katarzyna nie utrzymywała z nią kontaktu, ale Paulina odwiedzała babcię, bo kochała swoją wnuczkę.
Przyjdź, kochana. Niech matka się sprzeciwia, ja ci pomogę, możesz choćby u mnie zamieszkać. Dam radę, nie martw się powiedziała babcia, głaszcząc Jadzię po głowie.
Paulina nagle zadrżała, wspominając słowa babci:
Babciu miałaś rację. Moja Jadzia to moje szczęście, moje życie, moja radość. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym żyć bez niej.
Zabrzmiał dźwięk klucza w drzwiach. Jadzia weszła, spojrzała na korytarz i zaszokowała. Płakała, ocierając łzy.
Co się stało, siostro? zapytała matka, przyciągając ją na krzesło przy stole w kuchni.
Denis? wyszeptała Jadzia, i łzy popłynęły znowu.
Tak odpowiedziała, a jej głos drżał.
Paulina nie wiedziała, co zrobić. Podniosła szklankę wody, Jadzia wypiła, a matka położyła dłoń na jej ramieniu i przytuliła ją mocno. I choć płakała, poczuła ulgę. Jadzia wyznała, iż chłopak jest żonaty, żona mieszka w Łodzi, a on przyjechał tu na długą delegację i wynajmuje mieszkanie.
Mamo, on jest żonaty szepnęła po kilku kolejnych łzach.
Nie wiesz tego? spytała Ania. Jak się o tym dowiedziałaś?
Jego żona nagle przyjechała, poszła do łazienki, wzięła jego telefon i przeczytała naszą korespondencję. Znalazła mój numer i zapisała go wyjaśniła Jadzia.
Paulina nie widziała w tym tragedii, a choćby poczuła ulgę, iż prawda wyszła na jaw. Była pewna, iż Jadzia znajdzie prawdziwą miłość.
I co? zapytała, gdy Jadzia opowiedziała, iż spotkała się z żoną w kawiarni pod domem.
To było jak piorun w słoneczny dzień! krzyczała Jadzia, choć łzy już nie płynęły. Powiedziałam żonie, iż nie będę już z nim się spotykać, i dodałam go do czarnej listy.
Dobrze zrobiona, kochanie pochwaliła ją Ania. Nie mogłaś zostawić tego faceta w swoim życiu.
Nagle Jadzia znowu zapłakała.
Mamo, jeszcze muszę ci coś powiedzieć jestem w ciąży wymamrotała.
Jaki jesteś w ciąży? spytała spokojnie Ania, czując, jak serce jej matki traci równowagę.
Około dwóch miesięcy wyszeptała Jadzia, spuszczając wzrok.
Słowa te przenikały Annę jak lodowaty nóż. Wszystko się powtarzało. Patrzyła na swoją dorosłą córkę, która była jej powodem do życia, i rozumiała, iż teraz Jadzia potrzebuje wsparcia niczym nigdy wcześniej.
Nic nie szkodzi, kochanie. Będę przy tobie, pomogę ci w porodzie. To twój dziecko, mój wnuk lub wnuczka, razem go pokochamy zapewniła Ania, łapiąc córkę za ręce.
Mamusiu, jesteś najwspanialszą odpowiedziała Jadzia, a łzy już nie płynęły.
Minęły tygodnie, a Paulina spotkała Jadzię z nowonarodzonym synkiem, owinętym w beżowy kokon z niebieskim kokardką. Wróciły do domu, a pokój wypełnił się balonami i kwiatami. Babcia zadbała o wszystko już stał łóżeczko, wózek, grzechotki. Paulina i Jadzia uśmiechały się do siebie, bo szczęście wypełniło ich dom. Bo szczęśliwi zawsze się uśmiechają.







