Szkoła ma kilka wspólnego z prawdziwym życiem. Przestańmy tak dręczyć dzieci

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: Fot. Pexels.com


Pamiętam do dziś, jak ucząc się niechętnie czegoś, co było dla mnie trudne, niepojęte, myślałam: po co mi to? Jak mi się to może przydać w życiu? Moje podejście do nauki, jako takiej, zmieniło się z czasem, ale ta zmiana wynika z tego, iż w pewnym momencie mogłam wybrać, by przyswajać wiedzę, która mnie interesuje. W szkołach dzieci nie mają takiego wyboru.


"Nie mają wiele wspólnego z życiem"


Ann Hansen jest trenerką świadomego rodzicielstwa i orędowniczką domowej edukacji. Zdziera kolejne warstwy z klasycznych dróg edukacji po to, by pokazać ich prawdziwe oblicze, często niesłużące już ani dzieciom, ani rodzicom.

W jednym z najnowszych postów dzieli się ważnymi słowami:


"Jeśli szkoła nie służy twojemu dziecku, zrób wszystko, co w twojej mocy, aby znaleźć alternatywę. Zbyt wiele dzieci czuje się bezsilnymi, ponieważ nie mają połączenia z obecnymi doświadczeniami edukacyjnymi.

Tworząc doświadczenia zaprojektowane z myślą o twoim dziecku, będziesz obserwować, jak rozwija się i rośnie jego zdolność do uczenia się, ciekawość i wyobraźnia. Możliwości nauczania w domu są coraz większe. Może nadszedł czas, aby odkryć dla was nową ścieżkę".

W poście pisze więcej: "Tylko dlatego, iż twoje dziecko mierzy się z problemami w szkole, nie oznacza, iż będzie miało problemy w życiu. Standaryzowane testy, klucze programowe mają kilka wspólnego z prawdziwym nauczaniem i potencjałem prawdziwego życia.

Twoje dziecko może czuć, iż nie lubi się uczyć, ale tak naprawdę nie lubi szkoły. Twoje dziecko jest czymś znacznie więcej niż oceny. Upewnij się, iż ono o tym wie. I miej świadomość, iż jest o wiele więcej dróg edukacji niż ta klasyczna".

Szkolna trauma


Jest takie zdanie, którego nie lubię słyszeć w kontekście edukacji: "My chodziliśmy do szkoły i przeżyliśmy, więc kolejne pokolenia też przeżyją". Zawsze odpowiadam w sekundę: Czy naprawdę o przeżycie w szkole chodzi? Czy to nie nosi w sobie czegoś w rodzaju utrzymania głowy nad powierzchnią? Ledwo?

Szkoła to potężna część życia dziecka. To nie może być miejsce, w którym "da się przeżyć", to nie powinno być miejsce, które ma te dzieci w jakiś dziwny sposób "zahartować" na stres związany z życiem dorosłym. Jakież to krzywdzące stereotypy rządzą takim myśleniem!

Nie dość, iż założenie tych przekonań jest takie, iż szkoła musi wiązać się ze stresem, to jeszcze sednem ich jest wiara w to, iż życie jest polem bitwy.

Nie zgadzam się ani z jedną tezą, ani z drugą. Nie chcę, by moja córka najpierw męczyła się w szkole, a potem walczyła w życiu ze strukturami, z nierównościami, z ubóstwem, brakiem tolerancji, szklanymi sufitami i własnymi demonami.

Można inaczej.

Idź do oryginalnego materiału