Szok w MEN! Uczniowie uciekają z zajęć. Nowacka tego nie przewidziała

warszawawpigulce.pl 2 godzin temu

Niska frekwencja na zajęciach z edukacji zdrowotnej stała się jednym z najgłośniejszych problemów nowego roku szkolnego. Mimo ogromnych oczekiwań MEN, młodzież masowo wypisuje się z przedmiotu, a wiceminister Katarzyna Lubnauer wskazuje winnych: przeciążony plan zajęć i błędy poprzednich reform, które doprowadziły uczniów do granic wytrzymałości.

Fot. Warszawa w Pigułce

Masowe wypisywanie się z edukacji zdrowotnej. MEN tłumaczy, skąd tak niska frekwencja i wskazuje winnych przeciążenia uczniów

Nowy szkolny przedmiot miał być odpowiedzią na współczesne zagrożenia i wzmocnić kompetencje młodych ludzi w zakresie zdrowia psychicznego, relacji i bezpieczeństwa. Tymczasem dane z pierwszych miesięcy pokazują, iż edukacja zdrowotna okazała się jedną z najmniej popularnych propozycji Ministerstwa Edukacji Narodowej. Z zajęć korzysta zaledwie około trzydziestu procent uczniów, mimo iż resort zapewniał o ich kluczowej roli, a w debacie publicznej padały słowa o „szczepionce wiedzy”. Wiceminister Katarzyna Lubnauer wskazuje, iż przyczyny słabego zainteresowania są bardziej złożone, niż mogłoby się wydawać.

Edukacja zdrowotna, wprowadzona 1 września jako przedmiot nieobowiązkowy, od początku budziła duże emocje. Zanim uczniowie weszli do pierwszych sal lekcyjnych, trwała ostra dyskusja o treściach, celach i potencjalnych zagrożeniach. Konferencja Episkopatu Polski apelowała do rodziców o rezygnację z zajęć, ostrzegając przed „systemową deprawacją”, co natychmiast spotęgowało polityczną burzę. W połowie listopada MEN ujawniło, iż frekwencja wyniosła niespełna milion uczniów, co stanowi zaledwie jedną trzecią wszystkich uprawnionych. Dla wielu obserwatorów stało się to sygnałem, iż projekt nie spełnił oczekiwań.

Wiceszefowa MEN w najnowszym wywiadzie podkreśla jednak, iż to nie ideologia, ale przemęczenie uczniów jest główną przyczyną ucieczki od dodatkowych zajęć. Jak zauważa, reforma edukacji wdrażana w poprzednich latach radykalnie zwiększyła obciążenie uczniów, zwłaszcza w technikach, gdzie tygodniowy plan potrafi przekraczać trzydzieści osiem godzin, nie licząc religii czy przedmiotów fakultatywnych. W takiej sytuacji młodzi wybierają to, co absolutnie konieczne, rezygnując z wszystkiego, co nieobowiązkowe. Lubnauer mówi wprost: młodzież „zaczęła głosować nogami”, bo fizycznie nie jest w stanie dźwignąć przeciążonego systemu.

W rozmowie przypomniała również, iż program edukacji zdrowotnej powstawał w szerokim gronie ekspertów, w tym z udziałem księdza Arkadiusza Nowaka, co miało rozwiać wątpliwości dotyczące zgodności treści z wartościami części środowisk konserwatywnych. Sama wiceminister przywołała przykład katolickiej szkoły prowadzonej przez zakon, w której nowe zajęcia są realizowane bez oporu i oceniane jako niezwykle wartościowe. Dodała też, iż choćby arcybiskup Adrian Galbas przyznał, iż episkopat popełnił błąd, publikując apel o masowe rezygnacje.

Dyskusja o edukacji zdrowotnej trwa, a niska frekwencja wywołuje pytania o przyszłość przedmiotu i sposób, w jaki szkoły mają go wkomponować w już przeciążony grafik. MEN zapowiada rozmowy z dyrektorami i specjalistami, by znaleźć rozwiązanie, które realnie odpowie na potrzeby uczniów. Jedno jest pewne — projekt, który miał być jednym z filarów nowoczesnej szkoły, stał się symbolem problemów, z jakimi boryka się polski system edukacji: nadmiarem treści, brakiem czasu i napięciami politycznymi, które przenikają do szkolnych korytarzy.

Idź do oryginalnego materiału