Szumilas: 30 proc. podwyżki dla nauczycieli to tylko początek zmian

krytykapolityczna.pl 1 rok temu

Posłanka Platformy Obywatelskiej Krystyna Szumilas została niemal jednogłośnie (29 głosów za, jedna osoba się wstrzymała) wybrana na przewodniczącą Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Na stanowisko wiceprzewodniczących zostali wybrani Katarzyna Lubnauer (KO), Kinga Gajewska (PO), Wiesław Różyński (PSL) i Mirosława Stachowiak-Różecka (PiS). Trzecia Droga nie znalazła jeszcze kandydatki i poprosiła o wakat. Z nową przewodniczącą rozmawiamy o wyzwaniach czekających polską edukację w nadchodzącej kadencji.

Katarzyna Przyborska: Edukacja przechodzi głęboki kryzys, uczniowie uciekają z systemu edukacji publicznej, podobnie jak nauczyciele. Jaki będzie pierwszy krok wychodzenia z kryzysu?

Krystyna Szumilas: Zaczniemy od 30 proc. podwyżki dla nauczycieli. Równocześnie wyzwolimy polską edukację z kaftana ideologizacji, który nałożyło na szkołę PiS. Skończymy z centralizacją i przywrócimy autonomię szkole, nauczycielom i dyrektorom, a rodzicom przywrócimy prawo do decydowania o edukacji ich dzieci zgodnie z ich przekonaniami.

W odpowiedzi na rządy ministra Czarnka powstało wiele oddolnych inicjatyw edukacyjnych. Czy ich rozwiązania i pomysły będą wykorzystane?

Jeszcze przed wyborami partie opozycji demokratycznej podpisały się pod Obywatelskim Paktem dla Edukacji, przygotowanym przez Sieć Organizacji Społecznych. Są tam konkretne rozwiązania do realizacji. Dla mnie ważne jest, aby komisja, której przewodniczę, była miejscem debaty, a nie maszynką do przyjmowania projektów ustaw. Komisja będzie otwarta dla przedstawicieli organizacji pozarządowych, samorządów, związków zawodowych, całego ruchu społecznego, któremu leży na sercu dobro szkoły. Nie będę, tak jak to działo się w poprzedniej kadencji, ograniczać możliwości debaty i dyskursu społecznego, m.in. między samorządami, które finansują i organizują edukację, organizacjami i rodzicami mającymi prawo do wychowywania swojego dziecka zgodnie z własnymi poglądami, a politykami.

Edukację poważnie dotknęła też pandemia, otwierając zarazem drogę do włączenia w edukację nowych technologii, powstania innowacji edukacyjnych: szkół coraz bardziej demokratycznych, edukacji online, edukacji poza budynkiem szkoły. Co z nimi?

O tym, jak zorganizowany jest proces dydaktyczny w konkretnej szkole, nie powinien decydować minister, a ludzie, którzy ją tworzą, czyli nauczyciele, rodzice, lokalna społeczność. Oni najlepiej wiedzą, jakiej szkoły potrzebują ich dzieci. Minister powinien tworzyć jedynie ramy i stwarzać możliwości. Niestety, przez ostatnie lata rząd PiS próbował dzięki szkoły formować nowego obywatela, wbrew rodzicom, nauczycielom, pedagogom, choćby wbrew wiedzy o tym, jak taka placówka ma funkcjonować, żeby przynieść korzyści uczniom. A przecież każda próba wciśnięcia szkoły w ideologiczny kaftan zawsze kończyła się źle, nie tylko dla uczniów, ale przede wszystkim dla władzy. Chciałabym, żeby – mówiąc kolokwialnie – szkoła odzyskała teraz oddech, żeby wpłynęło do niej świeże, zdrowe powietrze, powiew wolności i zaufania.

Za Czarnka celem było sformatowanie nowego obywatela, a teraz?

Szkoła ma stworzyć dziecku szansę, rozwijać talenty uczniów, pokazywać im ich możliwości, motywować do pracy i przygotowywać do twórczego, otwartego, kreatywnego życia w Polsce, w społeczeństwie. Z poszanowaniem innych, w poczuciu, iż każdy uczeń jest częścią wspólnoty, ale też indywidualnym człowiekiem, na którym spoczywają obowiązki wobec tej wspólnoty i samego siebie.

Wraz ze szkolną rewolucją technologiczną powstało wiele nowych social mediów, wkroczyła sztuczna inteligencja. Dla niektórych wydaje się to ułatwieniem, dla niektórych zagrożeniem. Czy komisja będzie współpracować z innymi komisjami, na przykład z komisją cyfryzacji?

Bez współpracy różnych komisji sejmowych nie będzie dobrej szkoły. Ważne jest, żebyśmy unowocześniając polską oświatę, pamiętali o bezpieczeństwie uczniów w przestrzeni wirtualnej. Ale będziemy współpracować nie tylko z komisją cyfryzacji – uczniowie muszą ćwiczyć, być zdrowi, zatem niezbędna będzie kooperacja z komisją zdrowia i sportu. Uczniowie działają też w lokalnych społecznościach, dlatego istotne będzie też wypracowanie wspólnych rozwiązań z komisją samorządu terytorialnego, a iż na rozwój szkoły potrzebne są pieniądze, istotna będzie też komisja budżetowa.

W odpowiedzi na brak nauczycieli pojawiają się pomysły, by zastąpić ich sztuczną inteligencją, pakietem materiałów on-line. Być może zapowiadana podwyżka nieco zatrzyma odpływ kadr, ale wyobrażam sobie scenariusz, w którym kontakt z żywym nauczycielem, człowiekiem, pedagogiem, będzie w dłuższej perspektywie reglamentowany.

Największym zagrożeniem naszych czasów jest zerwanie więzi pomiędzy ludźmi, spowodowane nowoczesnymi technologiami. Już to widzimy: na spotkaniach, przy rodzinnym stole siedzimy ze swoimi telefonami. Zamykamy się w wirtualnym świecie, zapominając o tym, iż jesteśmy częścią wspólnoty i iż tak naprawdę dla wszystkich z nas najważniejszy jest kontakt z drugim człowiekiem. Że bez tego nasze życie jest uboższe, mniej zdrowe. Więc szkoła nie może tylko i wyłącznie opierać się na sztucznej inteligencji, na nowoczesnych technikach nauczania. Dla mnie bezwzględnie najważniejszy w szkole jest kontakt z nauczycielem i rówieśnikami.

Nie wygramy ze sztuczną inteligencją, walcząc w jej kategoriach, czyli kontynuując naukę taką, jaka jest teraz: mało refleksyjną, odtwórczą, nastawioną na zaliczanie i odhaczanie, osiągi łatwo dające się przedstawić na wykresach. Musimy dowartościować wartości humanistyczne. Jak to zrobić?

Żeby to osiągnąć, musimy odejść od preferowanego przez PiS pruskiego, tradycyjnego modelu nauczania. Od regułek, definicji, postawionych pod system ocen dla nauczyciela. Wiedza jest ważna, ale uczeń powinien mieć odwagę zadawać pytania, zastanawiać się, myśleć, podważać. Żeby to osiągnąć, trzeba ograniczyć podstawę programową: dać nauczycielowi czas na zaaranżowanie dyskusji, na wolne wypowiedzi, debatę, projekty edukacyjne. Za takie nauczanie trzeba nagradzać, a nie piętnować, jak to miało miejsce np. przy wspieraniu przez nauczycieli organizowania przez uczniów marszów na rzecz klimatu, czy współpracy z organizacjami pozarządowymi.

Stworzenie im takiej przestrzeni do dyskusji wystarczy?

To podstawa. Nauczycieli trzeba nie tylko wzmocnić finansowo, ale pokazać, iż wykonują niezwykle istotny zawód i iż mamy do nich zaufanie. Bez zaufania do nauczycieli i ich wiedzy na temat nauczania i wychowania nie wyobrażam sobie zmiany. PiS to zaufanie podważało dla swoich politycznych celów. Temu służyło m.in. pozbawianie zawodu nauczyciela godności i prawa do zarobków pozwalających na utrzymanie rodziny. Trzeba podnieść wynagrodzenia nauczycieli i skończyć z ideologicznym nadzorem, jakim za czasów PiS stała się instytucja kuratora oświaty. Trzeba skończyć z cenzurą, jaką nielegalnie wprowadzali polityczni nominaci PiS, próbując przekształcić szkołę w narzędzie do „produkcji” obywateli myślących jak minister Czarnek. Obowiązkiem i prawem nauczyciela musi być odpowiedzialność za wybór metod pracy z uczniem, a państwo powinno go w tym wspierać.

Czy religię, która nie jest wszak nauką, jest za to czynnikiem ideologizującym, wyprowadzimy ze szkół?

Dziś, coraz więcej rodziców i uczniów rezygnuje z lekcji religii, ale są tacy, którzy chcą, aby ich dzieci w nich uczestniczyły. Każda ze stron ma do tego prawo, bo gwarantuje im to Konstytucja. Moim zdaniem politycy powinni dbać o respektowanie tego prawa. Stąd nasz postulat, mówiący o tym, aby religia, o ile jest w szkole, odbywała się na pierwszej lub ostatniej lekcji.

To już było, taki zapis był i był martwy. Lekcje religii były w środku, rekolekcje, komunie wchodziły w obszar szkoły, która powinna być świecka. Może jednak lepiej, by te zajęcia, jeżeli rodzice chcą wychowywać dzieci w danej religii, odbywały się w salkach katechetycznych?

Mam tego świadomość. Też uważam, iż te sfery powinny być od siebie wyraźnie oddzielone. Zgadzam się również z tym, iż religia może się odbywać w salkach katechetycznych. Chciałaby jednak, aby takie decyzje podejmowane były w konsensusie, szczególnie gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo młodszych dzieci.

A czy Ministerstwo Edukacji będzie miało wpływ na treści przekazywane dzieciom w czasie lekcji religii? W obecnym kształcie katecheza podważa naukę, wprowadza treści ideologizujące. Dlaczego nie postawić na świeckość szkoły?

Religia nie jest obowiązkowa i w tym znaczeniu nie jest przedmiotem szkolnym. To decyzja rodziców i ta decyzja powinna być podejmowana przez nich z pełną świadomością, iż jako przedmiot nieobowiązkowy, nie podlega merytorycznemu nadzorowi państwa. Nie może być wymuszana presją ze strony społeczeństwa, państwa czy Kościoła. Niestety, przez ostatnie lata odchodząca władza, razem z władzami Kościoła, wprowadzała rodziców w błąd, próbują nadać religii cechy przedmiotu obowiązkowego. Zmienimy to m.in. przez odstąpienie z wliczania oceny z religii do średniej i przez wyraźne wskazanie, iż rodzic musi złożyć deklarację o zapisaniu dziecka na religię, a nie o wypisaniu go z lekcji.

Wyobrażam sobie, iż świeckiej szkole łatwiej będzie odpowiedzieć na wyzwania migracyjne, na społeczeństwo, które siłą rzeczy stanie się bardziej urozmaicone. Czy utrzymywanie dominacji jednej religii nie prowadzi nas w pułapkę?

Problem jest bardziej złożony. Trzeba dzieci uczyć tolerancji i szacunku do drugiego człowieka. A wszystkie próby segregacji, dzielenia ludzi na lepszych lub gorszych i braku tolerancji pojawiające się w przestrzeni publicznej – piętnować. To zadanie nie tylko szkoły, ale nas wszystkich.

**

Krystyna Szumilas – posłanka, była sekretarzyni stanu w MEN (2007–2011), od 2011 do 2013 roku ministra edukacji narodowej w drugim rządzie Donalda Tuska. Przewodnicząca Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży w Sejmie X kadencji.

Idź do oryginalnego materiału