"Dzieci żłobkowe lepiej przechodzą adaptację". Serio?!
Mamy rok 2025, a wciąż musimy rozmawiać o tym, jak przeprowadzić adaptację w przedszkolu tak, by nie zniechęcić dziecka do placówki i zadbać o jego emocje. W wielu placówkach przez cały czas można spotkać się z podejściem, iż najlepsza adaptacja to ta szybka.
Dziecko wchodzi do sali, rodzic znika, maluch musi przepłakać kilka dni, a nauczycielki powinny siłą rano odrywać go od maminej spódnicy. Niestety, w praktyce takie zwyczaje często zostawiają w dzieciach trudne emocje i mogą być źródłem traumy.
W sieci teraz we wrześniu pełno jest dyskusji o tym, jak powinna adaptacja wyglądać. Rozmawiają głównie rodzice, którzy obserwują, jak różnie ich dzieci radzą sobie z pierwszymi dniami w przedszkolu. Jedna z użytkowniczek Threads o nicku dietetyk_surowa_marchewka napisała na Threads:
"Adaptacja w przedszkolu. Obserwuje dzieci w czasie adaptacji. To tylko moja obserwacja i nie generalizuję, ale dzieci, które były w żłobku łatwiej dostosowały się do nowych warunków, te, które z przedszkolem i mają kontakt po raz pierwszy, intensywniej przeżywają rozstania".
To doświadczenie wielu osób. Dzieci, które wcześniej były w żłobku, czasami rzeczywiście wchodzą do sali przedszkolnej spokojniej, bo znają już schemat rozstań z rodzicem. Jednak to absolutnie nie oznacza, iż maluch, który mocno przeżywa adaptację, jest "mniej grzeczny" albo "mniej gotowy".
Każde dziecko ma inne tempo oswajania się z nową sytuacją i choćby dzieci, które 2 lata chodziły do żłobka, mogą mieć ogromne trudności z adaptacją przedszkolną.
Przedszkole powinno być pozytywnym doświadczeniem
Pod jednym z takich wpisów pojawił się też inny głos, który dobrze pokazuje, jak różnie można patrzeć na problem:
"I ja tu widzę inny problem, zero przywiązania do rodziców, co się łączy moim zdaniem z brakiem uczuć i miłości, czy to dobrze ze dziecko nie rozpacza? Czy to dobrze, iż jest przyzwyczajone do tego, iż zostaje bez rodziców? Jedyne w tym wszystkim pozytywne jest to, iż może się pobawić z rówieśnikami, choć bywa różnie z rozwojem intelektualnym u każdego dziecka[...]".
Choć sposób wyrażenia jest dosadny, autor porusza istotną kwestię. Łatwe rozstanie z rodzicem wcale nie musi być oczywistością, tak samo płacz dziecka, które pierwszy raz zostaje pod opieką kogoś innego niż rodzice.
Czasem szybka adaptacja to wynik wcześniejszych doświadczeń, czasem temperamentu, a czasem po prostu tego, iż maluch potrzebuje mniej bliskości w nowej sytuacji. Ważne jest jedno – nie wolno oceniać dzieci po tym, czy płaczą przy rozstaniu, czy nie.
Dajcie dzieciom czas, czułość i wsparcie
Niestety, wciąż panuje przekonanie, iż dziecko, które od razu zostaje w sali i "nie robi problemów", to dziecko grzeczne i gotowe na nowy etap i przyzwyczajone do zostawania w żłobku. A to, które tuli się do mamy i płacze, to takie, które "będzie problemem".
Tymczasem psychologowie podkreślają, iż adaptacja łagodna, w której rodzic stopniowo towarzyszy dziecku, jest najlepszym rozwiązaniem. To nie rozpieszczanie, ale budowanie poczucia bezpieczeństwa.
Prawda jest taka, iż każde dziecko adaptację przechodzi inaczej. Niektóre gwałtownie odnajdą się w nowej rzeczywistości, inne potrzebują tygodni, a czasem miesięcy. Znam przypadek dziewczynki, córki mojej znajomej, która spędziła 2 lata w żłobku, uwielbiała tam chodzić i zawsze bez problemu tam zostawała.
Teraz jako 3-latka przeżywa ogromnie każde rozstanie z mamą i płacze na kolanach przedszkolnych nauczycielek. Różnice w adaptacji nie świadczą o inteligencji, dojrzałości czy wychowaniu dzieci, ale o ich indywidualnych potrzebach emocjonalnych.
Dlatego tak ważne jest, by w przedszkolach mówiło się o adaptacji łagodnej – i żeby chcieli jej zarówno rodzice, jak i nauczyciele. Bo tylko wtedy dziecko naprawdę ma szansę poczuć, iż przedszkole to miejsce, w którym nie zostaje samo ze swoimi emocjami.