"Jako dziecko na kolonie pierwszy raz pojechałam po skończeniu pierwszej klasy. Niektórzy mają kiepskie wspomnienia, ale ja mam tylko te dobre. Rozłąka była trudna w czasach, gdy można było jedynie zadzwonić z budki telefonicznej, ale panie zawsze starały się nas wspierać.
Pierwsze trzy wyjazdy wspominam trochę bardziej jak przedszkole – zawsze pod okiem troskliwej pani, która pomogła, pocieszała i przytulała, gdy ktoś tego potrzebował.
Nigdy nie miałam wątpliwości, iż moje dzieci także będą jeździły na kolonie. Uważam, iż to potrzebna lekcja samodzielności, ale i interesująca przygoda. Zaślepiona własnymi wspomnieniami, nie przewidziałam jednak jednej rzeczy.
Pierwszy wyjazd
Starsza córka ma już lat 8 i zachęcana moimi opowieściami, przekonała się do pomysłu 9-dniowego obozu nad morzem. Niestety nie udało się namówić żadnej koleżanki na wspólny wyjazd, ale na szczęście Nikola się nie zniechęciła. Już na miesiąc przed wyjazdem zaczęła się zastanawiać, co ze sobą zabierze.
Podczas trwania kolonii zadzwoniła do nas zaledwie kilka razy, bo nie miała czasu rozmawiać, tyle atrakcji było. Była bardzo zadowolona, a po powrocie miała mnóstwo do opowiadania. W zasadzie od tygodnia ciągle coś jej się przypomina, jedna z historii zmroziła jednak mi krew w żyłach. choćby nie podejrzewałam, iż wychowawcy tak potraktują małe dzieci.
'Mamo, zgubiłam się i odnalazłam'
Podczas jednej opowieści, córka wyznała, iż kilka razy pani dała im czas wolny, na deptaku. W tym czasie dzieci mogły zrobić zakupy. Momentalnie się zdenerwowałam, bo zakładałam, iż 8-latki będą przez cały czas chodziły z panią.
Przecież w tym wieku dzieci jeszcze nie chodzą same do szkoły, a co dopiero po obcym mieście. Byli w Kołobrzegu, to naprawdę duże miasto i nie tak trudno się zgubić.
Córka beztrosko kontynuowała opowieść, przyznając, iż raz skręciła w jakąś uliczkę i straciła orientację. Przez moment nie wiedziała, jak wrócić. Po chwili jej się przypomniało. 'Jesteś dumna ze mnie, mamo?' – zapytała.
Może i byłam dumna, ale i wściekła. Jak można tak puścić samopas małe dzieci. A jakby nie znalazła drogi albo ktoś ją porwał? Powierzyłam dziecko ludziom, którym zaufałam, a tu taka skrajna nieodpowiedzialność.
Spotkałyście się z tym, to dziś 'współczesna norma', iż nikt nie pilnuje takich małych dzieci?".