Czy zdarzyło się wam kiedykolwiek, iż podczas kryzysowej sytuacji zdecydowaliście się, by poprosić kogoś o pomoc, a zamiast potrzebnej pomocy otrzymaliście krytykę i niezadowolenie? Niestety, tak właśnie skończyła się moja ostatnia prośba, a co gorsza wynikł z niej rodzinny konflikt.
Pół roku temu, będąc w siódmym miesiącu ciąży, wracałam wcześniej z pracy więc mąż nie mógł mnie odebrać bo sam wciąż był w swojej pracy. Wtedy zauważyłam na ulicy samochód brata mojego męża. Pomimo moich prób, nie udało mi się z nim skontaktować telefonicznie, a iż potrzebowałam kupić mleko postanowiłam skoczyć do sklepu na dosłownie trzy minuty. Po zakupach, brat mojego męża oddzwonił, twierdząc, iż nie jest już w centrum. Powiedziałam mu, iż jest zimno i ślisko, więc po namowach zgodził się mnie podwieźć. Na trasie poprosiłam go, żebyśmy zajechali po moje dzieci ze szkoły, gdyż niedługo kończyły lekcje. Reakcją brata były ciężkie westchnienia, widoczne niezadowolenie, i wymówki, iż Zuzia musi już pójść na drzemkę mimo iż jego córka, będąca w samochodzie, nie wydawała się zmęczona. Ostatecznie jednak zgodził się, choć atmosfera w samochodzie była daleka od przyjemnej.
Najbardziej zadziwiające było to, iż zaczął mi zarzucać, iż skoro mój mąż kiedyś nie podwiózł jego żony, teraz on teraz też nie musi mnie podwozić. Jako iż w pobliżu szkoły stał mój kolega więc zwróciłam uwagę, iż on zawsze jest chętny do pomocy i nie ma przy tym złego nastroju. Odpowiedzią brata były niecenzuralne słowa pod moim adresem.
Niedługo po tym incydencie, mój mąż nie wytrzymał i zdecydował się poruszyć sprawę z bratem. W trakcie jednego z ich spotkań, otwarcie zapytał go, dlaczego tak trudno było mu zrobić małą przysługę dla jego żony i dzieci. Tym razem to szwagier wydawał się zaskoczony. Odpowiedział, iż zasady są zasadami i iż o ile jego brat – mój mąż – nie podwiózł kiedyś jego żony, to teraz on też nie musi tego robić. Atmosfera między nimi zrobiła się gęsta. Mój mąż był zdruzgotany; dla niego pomoc rodzeństwu, zwłaszcza w trudnych sytuacjach, zawsze była oczywista. To wydarzenie otworzyło przed nimi nowy rozdział w ich relacjach, pełen niewyjaśnionych spraw i niewypowiedzianych oczekiwań, i niestety nie przysłużyło się atmosferze w rodzinie.
Siedząc teraz sama w domu, zastanawiałam się nad całym tym zamieszaniem. Kto tu miał rację? Czy moje oczekiwania były naprawdę takie nieuzasadnione? Ostatecznie jesteśmy rodziną, a pomoc rodzinie wydawała się dla mnie zawsze rzeczą naturalną. Zastanawiałam się, czy taka postawa szwagra była naprawdę konieczna, zwłaszcza w sytuacji, kiedy pomoc była mi potrzebna bardziej niż zwykle. Choć ciągle nie mogłam dojść do jednoznacznej odpowiedzi, zdałam sobie sprawę, iż ta sytuacja nauczyła mnie jednego: w rodzinie nie zawsze można liczyć na bezwarunkowe wsparcie.