Tajemnica drugiej rodziny: dramat w małym miasteczku

newskey24.com 2 tygodni temu

Tajemnica drugiej rodziny: dramat w Zalipiu

– Wiesz, iż twój mąż ma drugą rodzinę? Ma syna o imieniu Bartuś – głos w słuchawce był zimny i ostry. Kobieta natychmiast się rozłączyła.

Nazywam się Hanna, a mojego męża – Tomasz. Mieszkaliśmy w Zalipiu i wydawało się, iż jesteśmy szczęśliwą rodziną. Mamy dwie córki, które Tomasz uwielbiał, nazywał swoimi księżniczkami i rozpieszczał tak, iż kochały go bardziej niż mnie. Kochałam go szaleńczo i sądziłam, iż on czuje to samo. Jednak w ostatnich miesiącach stał się nerwowy, rozdrażniony, czasem choćby wyżywał się na dziewczynkach.

Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdy go zapytałam, tylko machnął ręką:
– Problemy w pracy, Hanuś. Nie przejmuj się.

Trochę się uspokoiłam, ale niepokój nie mijał. Napięcie w domu rosło, więc postanowiłam poważnie porozmawiać z Tomaszem. Wtedy jednak zadzwonił telefon. Nieznany kobiecy głos wypowiedział te słowa:
– Wiesz, iż twój mąż ma drugą rodzinę? Ma syna o imieniu Bartuś.

Połączenie się urwało. Stałam jak sparaliżowana, jakby ziemia zniknęła mi spod nóg. Mój Tomek? Zdradzał? Ma drugą rodzinę? Nie mogłam w to uwierzyć. Czekanie na niego z pracy było torturą. Gdy wszedł, ledwo powstrzymując łzy, wykrztusiłam:
– Tomek, kim jest Bartuś?

Zamarł, wyraźnie zaskoczony. Jego twarz zbladła, zaczął coś bełkotać, ale nie zrozumiałam ani słowa. Wtedy wybuchłam:
– jeżeli teraz nie powiesz prawdy, sama się dowiem!

Tomasz opadł na krzesło, zakrył twarz dłońmi i zaczął mówić. Trzy lata temu miał romans w pracy z młodą współpracownicą. Zaszła w ciążę, ale błagał ją o aborcję, przysięgał, iż kocha mnie i córki, iż nigdy nie zostawi rodziny. ale ona postanowiła urodzić, by szantażować go dzieckiem. Urodził się chłopiec. Okazało się, iż jest złą matką, a Tomasz – jak twierdził – nie mógł pozwolić, by jego syn dorastał w biedzie lub trafił do domu dziecka.

Słuchałam, a świat walił mi się na głowę. Jak to możliwe? Ale kochałam Tomasza. Wiedziałam, iż kocha mnie i nasze dziewczynki – nasze księżniczki, które nie zasypiały, dopóki tata nie przeczytał im bajki. Przez łzy i ból wybaczyłam mu, wierząc, iż damy radę.

Pewnego dnia spotkałam koleżankę ze studiów, której nie widziałam od lat. Pracowała w domu dziecka. Wstąpiłyśmy do kawiarni, gdy nagle zobaczyłam Tomasza. Siedział przy stoliku z chłopcem około pięciu lat. Od razu wiedziałam – to jego syn. Koleżanka, zauważywszy moje spojrzenie, szepnęła:
– Ma rodziców, ale i tak jest sierotą. – Skinęła głową w stronę Tomasza i chłopca.

Opowiedziała, iż matka chłopca go porzuciła, wyszła za mąż i wyjechała za granicę. Ojciec, czyli Tomasz, ma własną rodzinę, więc dziecko, choć formalnie nie jest sierotą, tak naprawdę jest samotne. Serce mi pękało.

Koleżanka odeszła, a ja, zebrawszy się w sobie, podeszłam do ich stolika i, starając się uśmiechnąć, powiedziałam:
– Panowie, może już czas do domu?

Bartuś spojrzał na mnie przestraszony, ale nagle rozpłakał się, rzucił mi się w ramiona i krzyknął:
– Mamusiu, wiedziałem, iż mnie zabierzesz!

Przytuliłam tego chłopca i wtedy zrozumiałam – jest mój. Nigdy go nie oddam. Z Tomaszem adoptowaliśmy Bartka. Teraz mamy trójkę dzieci. Nasze córki uwielbiają młodszego brata, a on jest najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem.

Później spotkałam się z babcią Bartka. Opowiedziała, iż jej córka nigdy nie kochała Tomasza. A swojego syna, Bartka, po prostu nienawidziła. Teraz nasz chłopiec jest otoczony miłością.

Minęły lata. Córki dorosły, wyszły za mąż, mają się dobrze. Bartek kończy studia medyczne, a my jesteśmy z niego ogromnie dumni. Jestem pewna, iż postąpiłam słusznie, dając synowi męża prawdziwą rodzinę. Dzieci, które mają rodziców, nie powinny być sierotami – to wielki grzech.

Idź do oryginalnego materiału