Tak już się utarło, iż raz w tygodniu dzwoni do mnie moja mama. Chce przyjechać do nas, mówi, iż chciałaby pobyć z wnukiem, żeby nam było łatwiej. Mówię jej, iż to niepotrzebne, bo z mężem dobrze sobie radzimy, a miejsca u nas mało, nie ma gdzie nocować, więc tylko wszystkim będzie gorzej. Wtedy mama się obraża, odkłada telefon, a ja jestem zmuszona sama do niej zadzwonić i zaprosić ją do nas. Wtedy słyszę już od niej naprawdę smutne rzeczy

przytulnosc.pl 7 godzin temu

– To spójrzcie sami, ile wam pomagam: z Michałem już kilka razy zostałam, a w zeszłym tygodniu poszłam z nim na spacer, kiedy poszliście do sklepu. Jak dalibyście sobie radę beze mnie i mojej pomocy? A wdzięczności za to wszystko nie ma wcale, miłego słowa nikt nie powie, nie doczekasz się go – wyrzuca swojej córce Maria.

Olga ma 27 lat i jest jedyną, długo wyczekiwaną córką Marii, która w tej chwili ma 65 lat i jest na emeryturze, w przeciwieństwie do teściowej Olgi, która pozostało młoda, pełna energii i przez cały czas pracuje.

I te wyrzuty o niewdzięczność Olga słyszy prawie codziennie, chociaż nigdy nie prosi mamy o pomoc, radzi sobie sama, choć bywa ciężko. Mimo to mama zawsze chce pomóc, bo żal jej wszystkich.

Jednak jeżeli Olga sobie radzi, to tylko po to, by usłyszeć kolejne żale.

– Michał ma teraz półtora roku – opowiada Olga – ale te rozmowy zaczęły się jeszcze przed jego narodzinami, niemal od razu, jak wyszłam za mąż.

– Wyszłaś za mąż i o własnej matce już nie pamiętasz! – obrażała się na mnie mama.

– A to było tylko dlatego, iż przez pół dnia do niej nie dzwoniłam – mówi Olga. – A mąż? Jego też nie oszczędzała choćby w czasie naszej podróży poślubnej. Za co? Za to, iż kiedyś pomagał swojej mamie, a do mnie przyjechać nie miał czasu.

– A po co jej pomagać, sama świetnie sobie poradzi – wzruszała ramionami Maria. – Nie ma choćby pięćdziesiątki, da radę, a ja i wiek mam już, i siły coraz mniej. To ja potrzebuję pomocy, ale zięć mnie nie potrzebuje, a po ślubie choćby córka nie chce o mnie pamiętać.

– Teściowa ma dom i męża, który ostatnio bardzo choruje – tłumaczy Olga. – A w domu zawsze jest coś do zrobienia, tam się nie posiedzi bezczynnie.

Olga i jej mąż mieszkają w mieszkaniu, które dostał od ciotki swojej mamy, gdyż ta nie miała dzieci.

Przed narodzinami Michała oboje pracowali, teraz cała odpowiedzialność za utrzymanie rodziny spoczywa na mężu. Jakoś sobie radzą, choć nie ukrywają, iż jest im ciężko, ale wiedzą, iż wiele rodzin tak żyje.

– Michał to bardzo spokojne dziecko – mówi Olga. – Doskonale radzę sobie z wszystkim. Gotuję, kiedy syn śpi, sprzątam, wychodzę na spacery. Od pierwszego dnia sama daję sobie radę, nie potrzebuję specjalnie pomocy.

Ale Maria, która z niecierpliwością oczekiwała wnuka, przyszła pomóc już w dniu wypisu.

– Z dzieckiem jest trudno! – wyjaśniła córce, dlaczego chce zostać u niej na noc. – Dopiero co urodziłaś, jak mam cię zostawić samą? Potrzebujesz mojej pomocy!

– Kiedy próbowałam ją przekonać, iż poradzę sobie sama, maluch śpi, niech mama odpocznie u siebie w domu, w końcu mamy tylko kawalerkę i nie mamy gdzie jej położyć – obraziła się na mnie – rozkłada ręce Olga. – Powiedziała, iż czuje się odrzucona i iż chcę ją odprawić.

Olga z mężem zdecydowali, iż pozwolą Marii zostać, aby nie robić jej przykrości.

Cały wieczór Maria siedziała w fotelu, obserwując, jak Olga opiekuje się noworodkiem.

– Ani razu nie podeszła do wnuka, – śmieje się Olga – powiedziała, iż się boi, ale rano, kiedy wychodziła, urządziła scenę.

– Kręgosłup mi już nie wytrzymuje, nie mam na to sił – żaliła się Maria – przyszłam pomóc, a zięć choćby nie powiedział do mnie dwóch miłych słów. Po co wam pomagać? Żadnej wdzięczności z waszej strony nie ma i nie będzie.

– choćby nie wiedziałam, co powiedzieć – mówi Olga – ale co mój mąż miał powiedzieć mojej mamie? Uklęknąć przed teściową za to, iż u nas przenocowała? Przecież nie prosiliśmy jej o to.

I tak to już było – raz w tygodniu Maria przychodziła do córki lub dzwoniła, by nachalnie proponować swoją pomoc. jeżeli Olga odmawiała, słyszała od mamy:

– Stara matka wam już niepotrzebna, urodziłam cię, wychowałam, a teraz choćby nie chcesz, żebym przyszła do was, przecież chcę tylko pomóc!

Olga godziła się na wizyty mamy, a Maria spędzała pół dnia u córki, czasem wychodziła z nią i wnukiem na spacer.

– Idź do sklepu, przecież coś trzeba wam kupić! – namawiała Olgę jej mama. – A ja pójdę na spacer z wózkiem.

– Wcale nie trzeba wychodzić na spacer – mówi Olga. – Mamy centrum handlowe tuż za rogiem, spokojnie można wejść z dzieckiem, ale zgadzałam się, zostawiałam mamę z wózkiem na ulicy, a sama wchodziłam po jakiś niepotrzebny mi szampon, żeby jej nie urazić. A potem, gdy mama się zbierała do domu, słyszałam:

– I gdzie twoja wdzięczność, Olgo? Przecież ci pomogłam, poszłam z dzieckiem na spacer, gdy biegałaś po tych sklepach! Widocznie na podziękowanie się nie doczekam.

– Już zaczynam się złościć na te nieproszone telefony mamy – bo wiem, czego się spodziewać. Albo wyrzuty o niewdzięczność, albo iż w ogóle jej nie potrzebuję. Bez żadnego środka. Męczy mnie to bardzo, już nie mam siły. Zaraz płacz albo wieczne skargi.

– Zrób tak, żeby mama była zadowolona – poradziła jej teściowa. – Chce czuć się potrzebna i bardzo ważna dla was. Ja mam dom, pracę, męża, a ona nie ma nic i nikogo poza tobą i wnukiem. Poproś ją o jakąś pomoc, a potem podziękuj jej szczerze.

Olga postanowiła posłuchać tej rady.

– Zadzwoniłam do niej i poprosiłam, żeby przyszła i posiedziała z Michałem, podczas gdy umyję okna. Mama przyszła, posiedziała ze mną. Później poczęstowałam ją herbatą i mówię: dziękuję, mamo, co ja bym bez ciebie zrobiła, jesteś naprawdę wspaniała! A wiecie, co usłyszałam?

– Pomagam, pomagam, a w zamian tylko jakieś „dziękuję” raz na jakiś czas, i to wymuszone!

– choćby się rozpłakałam, bo za co ona mnie tak traktuje? Mama poszła do domu, a mnie zrobiło się tak ciężko na sercu. Mąż mówi: nie dzwoń już do niej, nie zapraszaj jej, skoro jest ci tak ciężko z nią rozmawiać, widzę to wszystko i rozumiem, jeszcze tylko tego brakowało, żebyś straciła pokarm! Więc przestałam dzwonić, ale mama sama do mnie zadzwoniła.

– choćby sama do mnie nie zadzwonisz? Nie jestem wam potrzebna na starość, miałam rację? Nic nie potrzebujesz? Na złość matce, dasz sobie radę sama, byleby tylko nie podziękować? Już się przyzwyczaiłam, iż mnie wykorzystujecie i unikacie cały czas. Obejść się mogę bez twojej wdzięczności. Widocznie nie doczekam się od jedynej córki ani uwagi, ani wdzięczności, ani zrozumienia. Chcę tylko zobaczyć wnuka, nic od ciebie nie potrzebuję, żyj swoim życiem, a ja swoje na samotności dożyję.

– I jak mam z nią rozmawiać? Przecież to moja najbliższa osoba.

Ale czy w ogóle warto utrzymywać kontakt z taką mamą, skoro ona ciągle robi wyrzuty, jest niezadowolona i rozumie tylko siebie?

Idź do oryginalnego materiału