Tak upokarzają uczniów na WF-ie. „Czy to adekwatne zmuszać dziecko?”

mamotoja.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Jeśli ocena z WF-u ma zachęcać do ruchu, to nie może być batem, fot. AdobeStock/unai


Kiedy zobaczyłam ten krótki, emocjonalny post w Threads, poczułam znajome ukłucie w brzuchu. Autorka stawia pytanie, czy dziecko powinno grać na WF-ie w siatkówkę, mimo iż każde odbicie piłki sprawia mu ból. Nie chodzi o zwyczajne „nie chce mi się”, tylko o realną reakcję ciała. Dalej pada drugie pytanie, równie niewygodne: czy to sprawiedliwe, iż bardzo drobne dziecko, poniżej normy wzrostu według siatki centylowej, oceniane jest w rzucie piłką lekarską tak samo jak rówieśnik wysoki i silny?

Czytam to i mam przed oczami nie tylko to jedno dziecko. Widzę też siebie, która na dźwięk gwizdka czuła wstyd, zanim zaczęły się ćwiczenia. WF w teorii miał być lekcją, na której ruch daje radość. W praktyce bywał – i wciąż bywa – testem odporności na upokorzenie.

WF w szkole. Co się dzieje, gdy dziecko mówi: „to mnie boli”

Najtrudniejsze w całej historii jest to, iż ból dziecka zderza się z rutyną dorosłych. „Wszyscy grają, ty też masz grać”. „Nie przesadzaj, to tylko piłka”. „Za moich czasów nikt nie narzekał”. Słyszałam te zdania dziesiątki razy, a teraz słyszą je nasze dzieci.

W komentarzach pod wpisem wracają te same wspomnienia: ktoś musiał skakać przez kozła wyższego od siebie, ktoś inny odbijał piłkę w siatkówce z dziećmi o głowę wyższymi, jeszcze ktoś dostawał złe oceny w biegach, bo był po prostu wolniejszy i szybciej łapał zadyszkę. To nie są drobne anegdoty. To zbiorowa pamięć o systemie, który gubi pojedynczego ucznia.

Cały wpis i komentarze przeczytasz tutaj.

Na WF-ie wciąż pokutuje założenie, iż dyskomfort jest częścią procesu. I owszem, ruch bywa wyzwaniem, potrafi męczyć, czasem szczypie w płucach, gdy biegniemy szybciej niż zwykle. Jednak ból przy kontakcie z piłką, łzy po każdym odbiciu, strach przed kolejną lekcją nie mają nic wspólnego z „hartowaniem”. To sygnał, iż dziecko potrzebuje innego sposobu ruchu, innego tempa albo zwyczajnie odpoczynku.

W mojej głowie od razu pojawia się pytanie: co ma zrobić rodzic, kiedy słyszy w domu „mamo, boli mnie, nie chcę”. Najprościej byłoby pójść do nauczyciela z prośbą o modyfikację zadań. Sęk w tym, iż rodzice bardzo często boją się, iż ktoś uzna ich za roszczeniowych. A dzieci boją się, iż gdy powiedzą prawdę, dostaną łatkę „marudy”.

Oceny z WF-u a różnice między dziećmi

Druga część wątku z Threads uderza jeszcze mocniej, bo dotyczy sprawiedliwości. jeżeli mamy w klasie drobne dziecko, dziecko gwałtownie rosnące, dziecko z nadwagą, dziecko w trakcie dojrzewania, dziecko po kontuzji albo takie, które po prostu ma inną budowę ciała, to jakim cudem porównujemy je jedną linijką.

W rzucie piłką lekarską wzrost i masa ciała robią różnicę, to widać gołym okiem. Podobnie w skokach, biegach, grach zespołowych. A jednak w wielu szkołach ocena przez cały czas bywa prosta: jest norma, jest wynik, jest stopień. Tyle iż ten stopień często mówi więcej o genetyce i tempie rozwoju niż o wysiłku.

Pamiętam chłopca z mojej klasy, wątłego i niskiego, który miał tyle samo zapału co inni, ale w siatkówce ginął. Wuefista mówił, iż „brakuje mu charakteru”. Dziś, z perspektywy dorosłej osoby, mam ochotę zapytać: dlaczego to dziecko miało płacić upokorzeniem za to, iż jego ciało jeszcze nie nadążało.

Jeśli ocena z WF-u ma zachęcać do ruchu, to nie może być batem. Powinna doceniać postęp, regularność, próbę. Nie porównywać z kolegą, który akurat wyrósł o 10 centymetrów przez wakacje.

Co rodzice mogą zrobić, gdy WF staje się źródłem stresu

Nie mam złudzeń, iż jedna rozmowa zmieni cały system, ale mam poczucie, iż bez takich rozmów nic nie ruszy. Kiedy dziecko wraca z płaczem, nie wolno nam tego bagatelizować. Lepiej zacząć od prostych kroków.

Po pierwsze, warto wysłuchać dziecka do końca, bez dopowiadania swoich interpretacji. Ono najlepiej wie, co czuje. Po drugie, trzeba spokojnie zebrać fakty: w jakich sytuacjach boli, jak długo trwa ból, co mówi nauczyciel, jak reaguje klasa. jeżeli to potrzebne, idziemy do lekarza, żeby wykluczyć problem zdrowotny. Nie po to, żeby „udowodnić rację”, tylko żeby realnie pomóc.

Następnie rozmowa ze szkołą. Wiem, iż to brzmi jak walka z wiatrakami, ale często nauczyciele nie widzą wszystkiego. Nieraz działają według schematu, bo nikt im nie pokazał innej drogi. Zdarza się, iż drobna modyfikacja ćwiczeń czy inne zadanie na lekcji rozwiązuje sprawę.

I wreszcie coś najważniejszego: trzeba dziecku przypominać, iż jego ciało nie jest „gorsze” tylko inne. Że ruch można znaleźć w tysiącu form, nie tylko w siatkówce i rzucie ciężką piłką.

Ten wpis z Threads nie jest więc tylko retorycznym pytaniem. Jest lustrem, w którym widzimy całe pokolenia. I jeżeli mamy coś zmienić, to właśnie teraz, w tych małych codziennych rozmowach o bólu, wstydzie i o tym, iż sprawiedliwość w szkole powinna dotyczyć nie tylko ocen z matematyki.

Zobacz też: Nie wychowuj lenia: jakie obowiązki są odpowiednie dla dzieci w różnym wieku?

Idź do oryginalnego materiału