List mamy zbulwersowanej tym, iż przez wycieczki klasowe dzieci opuszczają zajęcia dodatkowe, coś w was, rodzicach, poruszył. Według mnie pretensje czytelniczki były... delikatnie mówiąc, absurdalne. Halo, to wycieczka szkolna. Jak często dzieciaki mają okazję gdzieś razem wyjechać, coś zwiedzić? A zajęcia dodatkowe realizowane są regularnie, więc jak wypadną im ten jeden raz, nic się nie stanie.
Wiem, iż tej mamie chodziło o kwestie finansowe, ale jak pisała Klaudia Kierzkowska: "Faktem jest, iż zajęcia dodatkowe córki przepadną i iż nikt nie zwróci jej za nie pieniędzy. Jednak niemożliwe jest, by tak dopasować termin i godziny wyjazdu, by każdy z rodziców był usatysfakcjonowany i zadowolony".
Po tym tekście ruszyła lawina pretensji. Za zgodą czytelniczki publikuję kolejny list w kwestii szkolnych wycieczek. Dajcie mi znać, czy zgadzacie się z tą opinią! Maile możecie wysyłać na adres hanna.szczesiak@mamadu.pl lub mamadu@natemat.pl.
"Takie wycieczki tylko męczą dzieci"
"Lenka ma 9 lat. Zamiast być wypoczęta i zadowolona, cały weekend dochodziła do siebie. Zastanawiam się, kto zatwierdza te absurdalnie intensywne plany wycieczek i czy naprawdę nikt nie myśli o tym, jak bardzo takie tempo może wpłynąć na zdrowie i samopoczucie naszych dzieci?
Plan tej wycieczki był tak napięty, iż choćby dorośli mogliby mieć problem, żeby go przetrwać! Cały dzień w biegu: zwiedzanie kilku miejsc w różnych częściach miasta, do tego warsztaty, a później jeszcze wieczorna gra terenowa, posiłki w biegu oczywiście. Czy naprawdę nasze dzieci muszą od rana do nocy być zajęte? Czy szkoła zapomniała, iż to wciąż są dzieci, a nie zawodowi podróżnicy?
Lena jest delikatnym dzieckiem, potrzebuje więcej czasu w regenerację i odpoczynek. Przez takie wyjazdy wraca do domu wyczerpana, a następnie cały tydzień w szkole jest rozkojarzona i przemęczona. Gdzie tu miejsce na zabawę, relaks, czy po prostu bycie dzieckiem?
Apeluję do szkoły i nauczycieli, aby pomyśleli o tym, co jest naprawdę ważne. Nasze dzieci nie muszą 'zaliczać' każdej atrakcji na wycieczce szkolnej, nie muszą uczestniczyć w każdym możliwym warsztacie. Chodzi o to, by wyjazdy były przyjemne, a nie wyczerpujące. Moja córka ma tylko 9 lat, a już teraz czuję, iż jako rodzic muszę ją bronić przed nadmiernymi ambicjami dorosłych, którzy układają te plany.
Proszę o refleksję nad tym, co jest dobre dla dzieci. Mam nadzieję, iż ktoś się w końcu obudzi i zwróci uwagę na ich potrzeby".