"Takiego zachowania po moich uczniach się nie spodziewałam. Jestem oburzona"

mamadu.pl 3 tygodni temu
Przebojowa, odważna i nieustępliwa – taka właśnie jest dzisiejsza młodzież. A oprócz tego (jak twierdzą niektórzy) zadufana, opryskliwa i nieuprzejma. Przyznaję, iż miałam co do tego pewne wątpliwości, ale po liście nadesłanym przez Gosię, sama nie wiem, co o tym myśleć. Jedno jest pewne, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.


Od kilku dni mówi się tylko o jednym: zakończeniu wakacji i rozpoczęciu roku szkolnego. Do naszej redakcji zarówno rodzice, jak i nauczyciele przysyłają listy, w których opisują to, co ostatnimi czasy zwróciło ich uwagę. Z bólem serca, ale muszę przyznać, iż przeważają negatywne emocje. Pojawia się rozczarowanie.

Coraz gorzej


"Nauczycielką jestem od dobrych 15 lat. Kiedy zaczynałam swoją 'drugą' przygodę z edukacją szkolną (po drugiej stronie biurka), wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Nauczyciel był 'kimś'. Wzorem do naśladowania, przewodnikiem, czasami choćby mentorem. A teraz? Jesteśmy 'zwykłymi' osobami, które na każdym kroku muszą walczyć o swoje.

I nie chodzi mi o to, by uczniowie stawiali mnie na piedestale, ale by mieli do mnie szacunek. By czuli do mnie respekt i liczyli się z moim zdaniem. Nie chcę też być jakimś postrachem i katem, ale relacja 'kumpelska' nie wchodzi w grę. Wiem, iż są nauczyciele, którzy próbują się z uczniami zaprzyjaźnić. Myślą, iż w ten sposób uda im się coś osiągnąć. Szczerze? Wątpię.

Bo współcześni uczniowie to sprytne bestie, które stabilnie stąpają po ziemi. Nie lubią, gdy ktoś mydli im oczy i udaje kogoś, kim tak naprawdę nie jest. A teraz do meritum, bo jak zwykle się bardzo rozpisałam.

Takie oto buty


Przed rozpoczęciem roku szkolnego wskoczyłam gwałtownie do Biedronki. Słodka bułka i butelka wody mineralnej były wybawieniem. Stoję w kolejce do kasy samoobsługowej, a przede mną grupka uczniów. Dyskutują, śmieją się. Jeden z nich odwrócił się w moją stronę, zupełnym przypadkiem. To Karol z VII B, uczę go biologii. Już chciałam się uśmiechnąć i odpowiedzieć: 'Dzień dobry', no ale nie odpowiedziałam, bo go nie usłyszałam.

I nie, nie, nie jestem głucha czy niekumata. On po prostu udał, iż mnie nie zna. gwałtownie skierował wzrok w drugą stroną, po czym szepnął coś do kolegów. Przypuszczam, iż ostrzegł, iż za nimi stoję. Po chwili podeszli do wolnej kasy, zrobili zakupy i niemalże wybiegli ze sklepu. O, taka oto sytuacja.

Tego, iż mnie poznał, jestem pewna na 100 proc. Tego, iż celowo się nie przywitał także. Zastanawiam się tylko: 'dlaczego?'. Nie mamy ze sobą 'na pieńku', normalna relacja: nauczyciel-uczeń. Że to niby wstyd, powiedzieć nauczycielce od biologii: 'dzień dobry' w Biedronce? Na szkolnym korytarzu można się przywitać, ale na neutralnym gruncie już nie?

Przyznaję, iż jestem rozczarowana, a choćby oburzona. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją, ale patrząc na współczesną młodzież to pewnie nie ostatni".

O co w tym chodzi?


Przyznaję, dziwna sytuacja. Za moich czasów takie zachowanie było nie do pomyślenia. Nauczycielom kłaniano się niemalże w pas. Nikt choćby nie miałby w sobie tyle odwagi, by na pięcie odwrócić się do nauczycielki plecami.

Przecież to nie wstyd wykazać się odrobiną kultury. Tak jak witamy się z sąsiadami czy znajomymi na ulicy, tak też wypada powiedzieć: "dzień dobry" nauczycielce spotkanej w sklepie.

Niewłaściwe zachowania współczesnych nastolatków coraz częściej skłaniają mnie do przemyśleń. Budzą we mnie niepokój, a choćby lęk. A może to wina rodziców, którzy pozwalają na wiele i nie uczą szacunku do drugiego człowieka?

Idź do oryginalnego materiału