Tatusiu, będę jadła bardzo mało. Nie oddawaj mnie do domu dziecka” – błagała dziewczynka, ocierając łzy

newskey24.com 3 dni temu

Tatusiu, będę jadła bardzo mało. Nie oddawaj mnie do domu dziecka błagała dziewczynka, ocierając łzy.
W małej wiosce, gdzie ulice tonęły w pyle, a domy stały blisko siebie, żyła zwykła rodzina. Wojciech i Krystyna ludzie, którzy wiele przeszli. Nie byli bogaci, ale i głodu nie cierpieli. Ich dni wypełniała praca na roli, opieka nad dziećmi i domowe obowiązki. Wydawało się, iż ich życie jest pełne i skończone. Ale pewnego dnia wszystko się zmieniło.
Krystyna dowiedziała się, iż znów jest w ciąży.
Wojciech był praktyczny i rozważny. Uważał, iż powiększanie rodziny, gdy ledwo starcza na troje dzieci, to szaleństwo. Pieniędzy brakowało na najpotrzebniejsze rzeczy, a tu jeszcze jedna gęba do wykarmienia.
Krystyna, zupełnie cię odleciało? Masz już czterdzieści trzy lata! Ledwo dajemy radę z tymi, co są, a teraz Wojciech długo szukał słów, by wyrazić swoje rozczarowanie.
Ale Krystyna była nieugięta. Czuła, iż to dziecko musi się urodzić. Dla niej ta decyzja była głęboko osobista, ważniejsza niż wszystkie argumenty rozsądku.
Gdy na świat przyszła Ania, Wojciech choćby nie pojechał odebrać Krystyny ze szpitala. Narodziny dziewczynki były dla niego jakby gdzieś na marginesie jego życia. Kiedy wrócił do domu, wszystko wyglądało tak samo tylko teraz wśród domowników była jeszcze jedna mała dziewczynka, która od razu zniknęła w cieniu reszty rodziny.
Wojciech, zobacz, jaka śliczna! Krystyna patrzyła na noworodka z miłością, ale w oczach męża nie było ani odrobiny ciepła.
Młodsza córka rosła w cieniu starszego rodzeństwa i chłodnego ojca. Siostry i brat prawie jej nie zauważali. Krystyna starała się dać Ani wszystko, co mogła, ale jej siły nie były nieskończone. Często dziewczynka zostawała sama, zatopiona w swoich myślach, zastanawiając się, dlaczego ojciec, do którego tak bardzo chciała się zbliżyć, nie zwraca na nię uwagi.
Ania marzyła, iż jeżeli zrobi coś wyjątkowego, tata w końcu ją zauważy. choćby w wieku sześciu lat wciąż miała nadzieję, iż zacznie się z nią bawić lub chociaż zagada. Śledziła go wzrokiem, gdy rozmawiał z innymi dziećmi, ale on zawsze odwracał spojrzenie.
Tato, zobacz, jakie jagody zebrałam! pewnego dnia Ania podbiegła do niego z koszyczkiem pełnym malin.
Ale Wojciech tylko się skrzywił:
Postaw na stole, nie mam czasu.
Pewnego dnia, gdy Ania skończyła sześć lat, poszła z mamą do lasu po grzyby. Z euforią zbierała ulubione grzyby ojca, marząc, iż tego wieczoru spędzą razem czas przy rodzinnym stole. Wierzyła, iż w ten sposób zdobędzie choć trochę jego uwagi.
Ale los zadecydował inaczej. Nagle zaczął się ulewny deszcz. Krystyna, śpiesząc się do domu, potknęła się o korzeń i upadła. Ania, przestraszona, upuściła wiaderko z grzybami i pobiegła do domu.
Tato, mama upadła! krzyknęła, ledwo łapiąc oddech.
Wojciech siedział przy stole i nie od razu zrozumiał, co się dzieje.
Mama nie wstaje! powtarzała Ania, wskazując w stronę lasu.
Rodzina rzuciła się na pomoc. Gdy dotarli na miejsce, Krystyna leżała nieruchomo. Lekarze później powiedzieli, iż zmarła na miejscu, uderzywszy głową o pień.
Po tym dniu życie Ani zmieniło się na zawsze. Wojciech, pochowawszy żonę, zaczął obwiniać najmłodszą córkę.
To twoja wina! krzyczał na Anię, gdy płakała w kącie. Zabiłaś ją!
Starsze dzieci, popierając ojca, domagały się, by pozbył się winowajczyni. Otoczona nienawiścią i oskarżeniami, Ania czuła, jak jej świat się rozpada. Nie rozumiała, dlaczego nikt jej nie kocha i dlaczego cały ból rodziny spadł właśnie na nią.
Tato, wyrzuć ją! To przez nią nie ma mamy nalegała starsza siostra, patrząc na ojca z wyrzutem.
Gdy babcia Wojciecha, widząc te sceny, zabrała Anię do siebie, dziewczynka odczuła chwilową ulgę. Ale gwałtownie zrozumiała, iż i tu nie jest mile widziana. Pewnego dnia przypadkiem podsłuchała rozmowę między babcią a ojcem.
Nie ma dla niej miejsca u nas, mamo mówił Wojciech. Ty sama już nie jesteś młoda, żeby ciągnąć jeszcze jedno dziecko.
Ania zastygła za drzwiami, czując, jak każde słowo rani ją jak nóż.
Ale to przecież też twoje dziecko, jak reszta. Jak można oddać ją do domu dziecka? sprzeciwiła się babcia.
A jak ja wyżywię czwórkę? odpowiedział Wojciech z lodowatym chłodem.
Nie wytrzymując, Ania wbiegła do nich.
Tatusiu, będę jadła bardzo mało! Proszę, nie oddawaj mnie do domu dziecka! błagała, ocierając łzy drżącymi rękami.
Ale ojciec tylko odwrócił się, jakby jej słowa były bez znaczenia.
Przyzwyczajenie się do domu dziecka okazało się niezwykle trudne. Długo Ania czekała, iż ktoś po nią przyjdzie. Ale z czasem dotarło do niej nikt nie przyjdzie. Gdy dorośli przychodzili wybierać dzieci, wszystkie biegły do nich z nadzieją wszystkie oprócz Ani. jeżeli choćby własny ojciec ją odrzucił, to po co komukolwiek jeszcze?
Lata mijały, a gdy Ania skończyła dom dziecka, postanowiła wrócić do domu. Gdzieś głęboko w sercu wciąż miała nadzieję, iż zobaczy choć cień euforii czy akceptacji. Ale rzeczywistość okazała się znacznie surowsza.
Gdy przekroczyła próg domu, starsza siostra, która ledwo ją poznała, powitała ją lodowatym spojrzeniem.
Anka, nie ma tu dla ciebie miejsca. Po co przyjechałaś? powiedziała z chłodną stanowczością.
Ania z trudem przełknęła ślinę, czując, jak każde słowo siostry wbija się w jej serce, ale starała się zachować spokój.
To przecież też mój dom. Wróciłam odparła, próbując brzmieć pewnie, ale głos jej zadrżał.
Siostra tylko prychnęła z pogardą.
Wraca się tam, gdzie ktoś na nas czeka. A tu nikt na ciebie nie czeka. Tu mieszkam ja z rodziną i ojciec. Nie ma tu dla ciebie miejsca powiedziała z zimną determinacją, jakby dawno zdecydowała o losie Ani.
W tej chwili z domu wyszedł ojciec. Zatrzymał się, zobaczy

Idź do oryginalnego materiału