Dla jednych all inclusive to synonim nudy i banału, dla innych – najlepsza forma wypoczynku. Bo wszystko jest ogarnięte, niczego nie trzeba załatwiać, a decyzje ograniczają się do wyboru posiłku czy drinka. jeżeli w tym roku wybierasz się na taki wyjazd, to na bank spotkasz tam 5 typów ojców. A najpewniej sam będziesz jednym z nich.
5 typów ojców na all inclusive. Numer 3 to norma
Urlop to czas wyjątkowy. Pozwala bowiem oderwać się od codziennej rutyny praca-dom i wejść w nową rolę – wczasowicza. W przypadku osób, które wybierają wczasy all inclusive, ta rola jest bardzo specyficzna. Na takich wyjazdach nie trzeba się niczym przejmować, bo wszystko załatwia organizator. choćby dzieci nie trzeba pilnować – można je oddać pod opiekę animatorów.
Ten błogi spokój i absolutny brak obowiązków różnie wpływa na ludzi. Jedni po prostu oddają się relaksowi, inni wcześniej czy później zaczynają szukać sobie jakiegoś zajęcia. A jak na urlopie all inclusive zachowują się ojcowie? Oto 5 najpopularniejszych typów.
1. Ojciec-ratownik
Każdy hotel oferujący wczasy all inclusive stara się dbać o bezpieczeństwo gości. Dlatego zatrudnia ratowników. Czuwają oni przy basenie i na należącej do hotelu plaży. Ale ojciec-ratownik im nie ufa. Gdy jego dziecko idzie popływać, on też wstaje z leżaka.
Staje nad basenem czy na brzegu morza, splata ręce na plecach i uważnie lustruje wodę. Zwykle milczy, ale czasem odpala mu się też "tryb instruktor". Wtedy pokrzykuje: "Nie chlap", "Nie wchodź tak głęboko", "Nie płyń tak daleko", "Wychodź z wody".
Taki tata-ratownik jest na każdym wyjeździe. I aż dziw bierze, iż właściciele hoteli jeszcze nie wpadli na to, by ich zatrudniać, dając zniżkę na wczasy. Dwóch lub trzech takich na turnusie i profesjonalni ratownicy są zbędni.
2. Ojciec-animator
Wakacje wakacjami, ale dziecko nie powinno się nudzić. I ojciec–animator o to zadba. Dziecko chce lepić babki z piasku? Tata zaproponuje budowę największego zamku na całej plaży. Zgodzi się, by w zabawie uczestniczyły inne dzieci, ale pod warunkiem, iż będą realizować jego wizję.
Ojciec-animator to wybawienia dla rodziców, którym się nie chce. Mogą podszepnąć swoim pociechom: "O popatrz, jak tam pan fajnie gra w piłkę z chłopcem, idź i zapytaj, czy możesz dołączyć". I mają malucha z głowy.
3. Ojciec Przyjaciel barmana
All inclusive to znaczy, iż wszystko jest wliczone w cenę pobytu. Wszystko, czyli drinki też. Żal więc nie korzystać. Pierwszego dnia taki ojciec zamawia drinka z nieśmiałością. Drugiego – już gada z barmanem, choćby jeżeli nie zna języka. A trzeciego dnia jest jego przyjacielem.
Przyjaciel barmana nie przysparza zmartwień organizatorom wycieczek. On się na nie nie zapisuje. Często nie rusza się znad hotelowego basenu. jeżeli na plaży nie ma baru z darmowymi drinkami, to po co tam chodzić. W basenie przecież też się można ochłodzić.
Taki ojciec to ratunek dla rodaków, którzy na all inclusive czują się samotni. Sączy drinki od rana, więc już w południe staje się bardzo towarzyski. I chętnie się dosiądzie, pogada, dostarczy rozrywki. Każdemu, tylko nie swoim dzieciom. Nie po to płacił, żeby się nimi zajmować.
4. Ojciec-ogarniacz
Gdyby on był właścicielem tego hotelu, to wszystko by inaczej urządził. Ale iż nie jest, to urządza pobyt swojej rodzinie. Nie zważa, iż są wakacje i ma dla swoich dzieci "bojowe zadania". Choć wykupił all inclusive, to jest przekonany, iż oferta jest za uboga i trzeba szukać też innych atrakcji.
Ogarniacz nie wychodzi z roli choćby wtedy, gdy jego rodzina po prostu rozsiądzie się na leżakach przy hotelowym basenie czy na plaży. choćby wtedy znajdzie sobie zajęcie. Przestawi parasol, poustawia klapki, żeby nikt się nie potknął, przesunie leżak. I wciąż będzie pytał dzieci, czy nie są głodne i przypominał, iż muszą włożyć czapeczki.
5. Ojciec-pracuś
Przy śniadaniu czyta SMS-y od ludzi z pracy i śledzi służbowe maile. Potem, gdy jego rodzina idzie na plażę, on musi "jeszcze na chwilę" wrócić do pokoju, żeby odpisać na parę wiadomości. Chwila zwykle się przedłuża, dlatego gdy już wyłoni się z pokoju, to z laptopem w dłoni.
Pracuś niechętnie jeździ na wycieczki czy chodzi z rodziną na plażę. Podobnie jak przyjaciel barmana, woli stałą miejscówkę przy basenie. Ale z innych powodów. Ma pod ręką gniazdko, więc nie ma stresu, iż komputer mu się rozładuje. Albo telefon padnie w trakcie kolejnej arcyważnej rozmowy z klientem.
Pracuś kilka pamięta z urlopu. Jego dzieci też nie mają wspólnych z nim wspomnień. Ale on zwykle jest zadowolony. No i nie musi się przejmować pourlopowym powrotem do pracy. Bo adekwatnie to z niej nie wyszedł.