"Tęczy czarną kredką nie narysujesz". Poruszający apel nauczycielki do rodziców przedszkolaków

mamadu.pl 2 lat temu
Zdjęcie: ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE Ciemna strona braku wyprawek. Apel nauczycielki wychowania przedszkolnego. Fot. Karol Makurat/REPORTER/East News


Kamila lubi swoją pracę, trzeci rok opiekuje się tą samą grupą w przedszkolu. Pięciolatki kochają przedszkolną "ciocię", a rodzice niejednokrotnie dziękowali jej za zaangażowanie. W tym roku kobieta spodziewa się jednak niemałych problemów. Wszystko przez wyprawki, a raczej ich brak.


Wyprawka nigdy nie była przymusem


"Od początku mojej kariery zawodowej dyrekcja cały czas uczulała nas, iż wyprawka przedszkolaka nie jest obowiązkowa, ale mówimy o tym tylko, jeżeli jakiś rodzic zapyta. Same mamy się nie wychylać, bo nie będziemy miały na czym pracować" - zaczyna swoją opowieść Kamila.

Dotąd rodzice w większości przynosili wyprawkę. Jak zaznacza autorka listu, niektórzy rezygnowali z niej ze względów finansowych, inni czekali, czego zabraknie. "Mam taką mamę w grupie, która pracuje w hurtowni papierniczej, więc przynosiła kupiony po kosztach papier xero, nikt nie chciał od niej kredek, bo to by było bez sensu. Ktoś mógł kupić taniej mydło w płynie, więc przynosił kilka zbiorczych opakowań i już. Wystarczało nam tego na cały rok" - wyjaśnia.

W tym roku wielki bojkot


"W tym roku od początku sierpnia w całym przedszkolu rodzice zrobili szum, iż skoro wyprawka nie jest obowiązkowa, to dlaczego placówka wysłała mail z tym, co mają kupić dla dziecka? Wysyłano go co roku. Nie wiem, co się nagle stało. Dzieci zjawiły się w komplecie w poniedziałek. Z mojej grupy wprawki nie przyniósł nikt".

"Niektórzy szeptem mówili, iż co prawda kupili, ale skoro inni nie przynoszą, to oni nie chcą się wyłamywać. Efekt - puste półki. Mamy trochę materiałów plastycznych z zeszłego roku, ale myślę, iż do listopada się skończą. Gmina odmawia dodatkowego finansowania, przedszkole nie ma na to funduszu. Z bólem serca dyrektor kazał kupić środki higieniczne, ale na bibułę już nie wystarczy" - wyjaśnia kobieta.

Ustalmy na sztywno granice


"Nie dziwię się rodzicom, iż nie kupili papieru toaletowego czy mokrych chusteczek, ale materiały plastyczne w mojej ocenie powinni. Może to nie jest najbardziej popularny pogląd i pewnie mi się za to oberwie, ale do szkoły też trzeba kupić dziecku kredki, zeszyty... Nie rozumiem, czemu rodzice przyjmują roszczeniową postawę, iż wszystko powinno być za darmo" - pisze Kamila.

"Wiem, wiem, w szkole są darmowe książki i 300+ na wyprawkę. Jednak państwo powinni pamiętać, iż publiczne przedszkola naprawdę nie mają środków. W moim odczuciu w przedszkolu powinno być tak jak w szkole. Łazienka z papierem toaletowym nie powinna być żadnym luksusem, powinny też być jednorazowe ręczniki, itd. To powinna zapewniać placówka".

Kobieta zaznacza, iż taka informacja powinna popłynąć do rodziców z ministerialnych stron. Jak pisze, przez lata nikt nie robił problemu z kupowaniem, a teraz, kiedy wszyscy się zbuntowali, rząd delikatnie odsuwa od siebie problem, mówiąc, iż wyprawka jest nielegalna i wszystko powinno zapewnić przedszkole.

"Tyle iż tym placówkom nie dołożono grosza do budżetów. W efekcie na czymś trzeba będzie zaoszczędzić. W kółko będziemy robić to samo, bez fantazji, bez polotu, bo do dyspozycji będą tylko kredki i papier. Koniec z wielofakturowymi pracami, zabawami sensorycznymi. Fatalnie to wygląda" - przyznaje Kamila.

Wszystko odbije się na dzieciach


Nauczycielka z rozrzewnieniem wspomina, jak w ubiegłym roku na jej prośbę wszystkie dzieci przyszły w ubraniach "których nie szkoda", rozłożyły z koleżanką folię na całej podłodzie i dzieci bawiły się, malując stopami i dłońmi farbami. "Były choćby odciski twarzy na tej pracy. Tyle radości, śmiechu, szczęście na tych małych buziach. Tak samo jak wtedy, gdy robiliśmy kąpiele w ryżu albo ścieżki sensoryczne" - wspomina.

"Przecież to nie chodzi o nas, tylko o te dzieci. My, nauczycielki z przedszkoli, chcemy, żeby dzieciaki uczyły się przez zabawę, żeby dostawały wszystkie potrzebne im do prawidłowego rozwoju bodźce. Dzięki tym zajęciom w sali wielu rodziców może nie płacić za terapię integracji sensorycznej, bo my to załatwiamy w codziennej zabawie. Choć chyba powinnam mówić w czasie przeszłym, z czym trudno mi się pogodzić" - podsumowuje Kamila.

Zdaniem autorki listu rodzice powinni zasypywać Ministerstwo Edukacji i władze samorządowe wiadomościami, w których domagaliby się jasnych regulacji i dodatkowych pieniędzy dla przedszkoli. Wyprawki jednak, zwłaszcza te plastyczne, powinni przynosić, choć w minimalnym stopniu. Bo ich bunt uderza w ich własne dzieci.

"Można wytrzeć tyłek szarym papierem toaletowym, ale tęczy czarną kredą nie narysujesz" - kończy poruszający apel.

Idź do oryginalnego materiału