Ten komunijny zwyczaj to paranoja. "Córka ze stresu przepłakała pół nocy"

mamadu.pl 10 godzin temu
"Moja dziewięcioletnia córka przystąpiła w miniony weekend do Pierwszej Komunii Świętej. Dla niej to był dzień, na który czekała przez cały rok. Uczyła się, przeżywała, zadawała pytania o Boga, rozmawiała z nami o tym, czym jest wiara. Była naprawdę przejęta, ale w piękny, dziecięcy sposób – szczery, prosty, głęboki. Tymczasem cała oprawa, scenariusze i narzucone role niemal to wszystko jej odebrały" – czytam w liście nadesłanym przez czytelniczkę.


To dla dziecka ogromny stres


"Kilka dni przed uroczystością córka dowiedziała się, iż została wybrana do wręczenia księdzu kwiatów w imieniu klasy. Z pozoru drobny gest, przecież to tylko bukiet, kilka słów. A jednak dla takiej dziewczynki: bardzo wrażliwej, introwertycznej to był prawdziwy dramat.

Gdy przyszła do mnie wieczorem i rozpłakała się ze słowami: 'Mamusiu, ja się boję. Nie chcę tego robić. Wszyscy będą na mnie patrzeć. Pomylę się i będzie wstyd' – zamarłam. Przepłakała pół nocy. Rano obudziła się blada i cicha. Próbowałam ją uspokoić, rozmawiać, tłumaczyć, ale w jej oczach był tylko strach.

I wiecie co? Ona to zrobiła. Wyszła, wręczyła kwiaty. Miała drżące ręce, głos ledwo jej się nie załamał, a kiedy wróciła na miejsce, wtuliła się we mnie jak po czymś traumatycznym. Była z siebie dumna, ale równie dobrze – mogłaby tego dnia zapamiętać nie chwilę przyjęcia Eucharystii, ale tylko ten lęk, tremę, spięcie.

Dlaczego tak robimy naszym dzieciom? Dlaczego duchowe wydarzenie zamieniamy w próbę odwagi, występ teatralny i stresujący pokaz? Po co te wszystkie role, przemówienia, inscenizacje, dekoracje i napięcie, które czujemy my, dorośli i które udziela się dzieciom? Przecież to nie casting do akademii, to nie jest konkurs recytatorski. To dzień, który miał być dla nich i dla Boga, a nie dla księdza, dla kamer, dla porównań i dla perfekcyjnych zdjęć.

Zgubiliśmy gdzieś sens. Mówię to z żalem i ogromnym rozczarowaniem. Córka była nie tylko zmęczona, ale i pogubiona.

Nie piszę tego listu z pretensją do konkretnych osób – to raczej apel, prośba, może choćby wołanie, byśmy się wszyscy na chwilę zatrzymali i zastanowili: czy naprawdę o to chodzi? Czy ta Komunia, w tym kształcie, ma jeszcze coś wspólnego z wiarą, z dziećmi, z ich przeżywaniem duchowości?

Może zamiast kolejnej dekoracji z balonów warto dać dzieciom oddech. Może zamiast 'Kto powie księdzu wierszyk' – zadać pytanie: 'Jak się czujesz?'. A przede wszystkim: nie wymagać od nich więcej niż same są gotowe unieść".

Idź do oryginalnego materiału