Teraz mojej żonie nic nie potrzeba, oprócz seriali…

przytulnosc.pl 1 miesiąc temu

Jesteśmy z Marią w małżeństwie już od ponad 10 lat. Nigdy nie miałem wątpliwości co do słuszności mojego wyboru — zauważyłem ją po raz pierwszy i od razu wiedziałem, iż chcę ją widzieć jako swoją żonę. Ale ona tego nie doceniła.

Dopiero po trzech latach udało mi się zdobyć jej wzajemność. Została moją żoną, a ja czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. przez cały czas jestem gotów ściągnąć gwiazdkę z nieba dla niej, bo bardzo ją kocham.

Przyjaciele przekonywali mnie, iż w małżeństwie uczucia gwałtownie gasną. Mówili, iż będę żałował za kilka lat, iż tak wcześnie się ożeniłem. Według nich codzienne problemy niszczą wiele rodzin, a małżonkowie żyją jak sąsiedzi. Wielu z nich już się rozwiodło i znalazło nową miłość, ponieważ nie potrafili utrzymać rodziny.

Wtedy postanowiłem, iż nigdy na to nie pozwolę. Robiłem wszystko, aby każdy dzień naszego wspólnego życia był pełen szczęścia i miłości. Stale organizowałem romantyczne randki, robiłem prezenty żonie i zasypywałem ją komplementami.

Codziennie słyszała ode mnie słowa miłości. No i w domu też pomagałem. Żona mówiła, iż wszystkie jej koleżanki zazdroszczą, bo inni mężowie wybrali przeciwną taktykę.

Po czterech latach żona zaszła w ciążę. I narodziny córki zburzyły całą naszą idyllę.

Kiedy w domu pojawia się małe dziecko, znika cała romantyka. Masa obowiązków, brak snu i ciągle jakieś sprawy do załatwienia, więc na siebie nawzajem czasu brak.

Wtedy żyliśmy tylko dla córki. Żona dniami zajmowała się dzieckiem, a ja chwytałem się każdej dodatkowej pracy, bo brakowało nam pieniędzy. I wtedy nasze uczucia zaczęły słabnąć.

Kiedy żona zaszła w ciążę po raz drugi, było jeszcze gorzej. choćby żałowałem, iż nie namówiłem jej na aborcję. Jednak żona bardzo chciała drugiego dziecka, więc nie sprzeciwiałem się.

Chociaż oboje wiedzieliśmy, co nas czeka po narodzinach drugiego dziecka, i tak byliśmy w szoku. Było jeszcze trudniej. Obowiązków przybyło, a wolnego czasu zupełnie brak. Wszystkie siły szły na dzieci, więc zupełnie zapomnieliśmy o sobie nawzajem.

Teraz dzieci chodzą już do przedszkola. Starsza niedługo idzie do szkoły. Żona pracuje. Nie chciała siedzieć w domu, chociaż jej to proponowałem. Mówiła, iż chce wyjść do ludzi, bo w czterech ścianach można zwariować. Praca ją oczywiście ożywiła, ale nic się tak naprawdę nie zmieniło.

Żona zaczęła jeszcze bardziej się męczyć, bo do wszystkiego doszła praca. Nie mogę jej za bardzo pomagać, bo sam pracuję więcej i dłużej. Powoli zaczęliśmy się zamieniać w sąsiadów, jak mówili moi przyjaciele.

Postanowiłem poważnie zająć się naszymi relacjami, żeby nie zniszczyć małżeństwa. Ale żona w ogóle nie jest tym zainteresowana. Mało tego, iż sama nie wykazuje inicjatywy, to jeszcze moje próby nie są dla niej interesujące.

Wielokrotnie proponowałem jej wyjście na randkę. choćby z rodzicami się umówiłem — obiecali zająć się córkami. Ale ona odmawia. Mówi, iż nie ma na to nastroju.

Po pracy żona kładzie się na kanapie i ogląda seriale. To jedyne, co ją interesuje na tym etapie życia. Zupełnie zapomniała o mnie, bo nasze relacje i znaczne oddalenie się od siebie jej nie martwią. Czy naprawdę nie można kochać się po tym, jak zostaliśmy rodzicami? Nie chcę tak żyć!

Idź do oryginalnego materiału