Teściowa dzwoni prawie co godzinę i pyta, co u nas słychać, jak się mamy

przytulnosc.pl 2 dni temu

— I tak dzwoni po kilka razy dziennie, już jestem na skraju wytrzymałości! — skarży się trzydziestoletnia Ania. — Pyta, jak żyjemy, co nowego? Mówię jej, iż w tak krótkim czasie nic się nie mogło wydarzyć. Przecież niedawno rozmawiałyśmy. Ale ona znowu swoje.

Ania jest na urlopie macierzyńskim z rocznym dzieckiem. Drugi syn ma 6 lat i chodzi do przedszkola. To dobrze, przynajmniej przez pół dnia Ania ma trochę luzu. Pracy jest zawsze dużo. Teraz, kiedy młodszy syn zaczął aktywnie się przemieszczać i interesować wszystkim, pozostało trudniej. Wszystko bada. Mąż jest ciągle w pracy, utrzymuje całą rodzinę plus spłaca kredyt hipoteczny. Ania musi prać, sprzątać, gotować, wyprowadzać młodszego na spacer. A ostatnio teściowa zaczęła ją męczyć swoimi telefonami.

— Szczerze mówiąc, od początku nie byłyśmy ze sobą bardzo blisko. — mówi Ania. — Teściowa nie zaakceptowała wyboru syna. choćby próbowała go odwieść od ślubu. Ale mąż jej nie posłuchał. Mamy już dwoje dzieci, żyjemy szczęśliwie. Czasami się kontaktowałyśmy, składałyśmy sobie życzenia świąteczne, nie kłóciłyśmy się zbytnio, nie wyjaśniałyśmy sobie spraw. Po prostu znosiłyśmy się nawzajem.

Do niedawna teściowa chodziła do pracy i miała swoje życie. Niespecjalnie interesowała się wnukami. Na święta były wizyty z grzeczności, chociaż mieszkamy blisko. Dzwoniła czasem do syna, ale niezbyt często. Z Anią nie rozmawiały telefonicznie.

Kiedy rok temu przeszła na emeryturę, wszystko się zmieniło. Zachorowała i została przewieziona karetką do szpitala. Leczenie było długie i nie pozostało bez konsekwencji. Musiała zapisać się do lekarza. Stale bierze leki i zrezygnowała z pracy. W wielu kwestiach jest ograniczona. Zakazano jej stresu i wysiłku. Lepiej się oszczędzać.

Teściowa przestała pracować i siedzi w domu, skrupulatnie stosując się do zaleceń lekarzy. Wychodzi z sąsiadkami na podwórko i siedzi na ławce. Wszystko, co potrzebne, przywozi jej syn, a specjalny pracownik socjalny przychodzi sprzątać. Nie ma czym się zajmować, nie czyta, nie robi na drutach, tylko ogląda telewizję. Ale to się nudzi. Przyjaciółek ma niewiele. Syn jest cały czas w pracy i nie może się od niej oderwać. Więc teściowa męczy synową. Przecież ta jest w domu, ma czas. Jest na urlopie macierzyńskim, więc może porozmawiać.

— Zaczęła dzwonić po kilka razy dziennie. Naprawdę! — dziwi się Ania. — I jest bardzo uparta — będzie dzwonić, dopóki nie odbiorę. Przerobiłyśmy już wszystkie tematy. Wszystko to samo. Mam dość milczenia przez telefon. I nie mogę jej zdenerwować. Już dawno bym na nią nakrzyczała. Lubi mnie pouczać i udzielać rad.

Dobrze, gdyby mówiła coś niezwiązanego, ale ona wymaga natychmiastowych odpowiedzi na swoje pytania.

— Najpierw mówiłam, iż jestem zajęta. Że gotuję, układam syna do snu, — żali się Ania, — Ale ona i tak dzwoniła ponownie i dopięła swego. Wczoraj syn marudził, powiedziałam, iż idę go nakarmić. Potem dzwoniła jeszcze raz. Nie odbierałam, więc zadzwoniła do mojej mamy i zaczęła płakać, iż pewnie coś poważnego stało się z wnukiem, skoro nie odbieram. Wszyscy byli na nogach, mama nakrzyczała na mnie, żebyśmy sami sobie radzili i jej nie angażowali.

Ania próbowała skarżyć się mężowi, ale on nie może zrozumieć, co jej nie pasuje. Albo po prostu się od tego odsunął. Powiedział, iż nikt nie prosi Ani o opiekę nad teściową. A przez telefon przecież nie trudno porozmawiać? Co w tym trudnego?

Jak myślicie — Ania robi z igły widły i czepia się teściowej, czy ma prawo decydować, z kim rozmawia i kiedy? Wydaje się, iż w prostych rozmowach nie ma nic trudnego. Starsza osoba, dlaczego nie zadowolić? Albo może trzeba ją postawić na swoim miejscu — zniechęcić do natręctwa?

Idź do oryginalnego materiału