Teściowa wróciła od koleżanki, u której była prawie cztery miesiące, i pojechaliśmy wszyscy razem do niej w odwiedziny. Wyglądała świetnie. Jakby odmłodniała przez ten czas. Ale najciekawsze było przed nami – gdy weszliśmy do salonu, zobaczyliśmy nieznajomego mężczyznę. Trzymał na rękach niemowlę. Niezręczną ciszę przerwała teściowa: – Dzieci, poznajcie się. To Michał. Mój mąż. A to nasza córeczka

przytulnosc.pl 2 dni temu

Jechałam do teściowej z pewnym niepokojem, choćby rozważałam możliwość, iż będziemy musieli zabrać ją do siebie po tym wszystkim, co się wydarzyło.

Miałam wiele myśli w głowie, ale tego, co zobaczyliśmy, wchodząc do mieszkania matki mojego męża, absolutnie się nie spodziewałam.

Uwielbiam moją teściową, od początku miałyśmy ciepłe i dobre relacje. Z Jarosławem postanowiliśmy się pobrać, gdy tylko skończyliśmy studia i znaleźliśmy pracę.

Spotykaliśmy się prawie dwa lata, i pewnego dnia Jarosław powiedział, iż czas, żebym poznała jego mamę, więc zaprosił mnie do niej.

Bardzo się stresowałam, bo nie wiedziałam, jak mnie przyjmie jego mama. Ale niepotrzebnie się denerwowałam – okazała się bardzo miłą i dobrą kobietą.

Od samego początku miałam dobre relacje z przyszłą teściową. Co więcej, uważałam ją za wzór do naśladowania, ponieważ na swój wiek (w momencie naszego ślubu miała 43 lata) wyglądała bardzo dobrze.

Byłam też pod wrażeniem, jak udało jej się samotnie wychować tak wspaniałego syna. Nie miała męża, ojciec Michała odszedł z rodziny, gdy ten jeszcze nie chodził do szkoły.

Postanowiliśmy nie organizować wesela, ale miałam na sobie białą suknię i welon, po prostu się zarejestrowaliśmy i spędziliśmy czas z najbliższymi krewnymi w kawiarni.

Kolejnym pytaniem było – gdzie będziemy mieszkać. Teściowa miała własne dwupokojowe mieszkanie, ale od razu nam powiedziała, iż powinniśmy mieszkać osobno.

– Nie obrażajcie się na mnie, dzieci. Kocham was i nie chcę psuć naszych relacji wspólnym gospodarstwem domowym – powiedziała.

Nie obraziliśmy się, bo i tak na to nie liczyliśmy, ale mama męża miała trochę oszczędności, które nam przekazała, żebyśmy mogli zapłacić pierwszy wkład za mieszkanie.

– Na początku wam pomogę, a dalej – radźcie sobie sami – zarządziła teściowa.

Teściowa często nas odwiedzała i pomagała mi w gospodarstwie domowym. Chwaliła mnie i nigdy nie wyrzucała mi, jeżeli czegoś nie zdążyłam zrobić.

Po narodzinach syna przyjeżdżała jeszcze częściej. Jej pomoc była dla mnie nieoceniona. Gdyby nie teściowa, nie wiem, jak bym sobie poradziła. Mama dawała mi możliwość się wyspać i odpocząć.

Pomimo stałego zajęcia, matka męża wyglądała świetnie. Znajdowała czas na odpoczynek, spotkania z przyjaciółkami i rozwój osobisty.

Pewnego dnia teściowa oznajmiła, iż chce odwiedzić koleżankę. Zdziwiło mnie to trochę, bo uprzedziła nas, iż nie będzie jej przez cztery miesiące.

Często do nas dzwoniła stamtąd, ale nie chciała rozmawiać przez wideo. Trochę mnie to niepokoiło. Później matka męża zaczęła mieć problemy zdrowotne i trafiła do szpitala.

Od razu postanowiliśmy z mężem, iż do niej pojedziemy, ale mama zapewniła nas, iż to niepotrzebne, i iż za tydzień-dwa będzie w domu. Delikatnie zasugerowała nam, iż ma dla nas niespodziankę.

Po dwóch tygodniach mama zadzwoniła i powiedziała, iż już jest w domu. Pojechaliśmy do niej wszyscy razem w odwiedziny. Wyglądała świetnie. Jakby odmłodniała przez ten czas.

Ale najciekawsze było przed nami, gdy weszliśmy do salonu, zobaczyliśmy nieznajomego mężczyznę. Trzymał na rękach niemowlę.

Niezręczną ciszę przerwała teściowa:

– Dzieci, poznajcie się. To Michał. Mój mąż. A to – nasza córeczka. Bardzo bałam się, jak to przyjmiecie, więc specjalnie wyjechałam. Mam nadzieję na wasze zrozumienie. Przepraszam, iż tak długo wszystko przed wami ukrywałam.

Mój mąż był nieco zaskoczony, choćby nie skomentował tego. A ja się ucieszyłam i od razu poszłam poznać niemowlę, dziewczynka była bardzo podobna do naszego synka.

Tak moja teściowa po raz drugi została mamą w wieku 45 lat, z Michałem wzięli ślub i zamieszkali razem.

Cieszę się, iż teściowa w końcu znalazła swoje szczęście. Zasłużyła na to, a wiek to tylko liczba w paszporcie, nigdy nie jest za późno, żeby być szczęśliwym. Teraz jesteśmy jedną dużą, zgraną rodziną, w której nauczyliśmy się wspierać nawzajem w każdych okolicznościach.

Idź do oryginalnego materiału