Córka dostała ataku histerii. Jedno zdanie zmieniło wszystko, teraz powtarzam je jak mantrę

mamadu.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Nauka o emocjach i radzeniu sobie z nimi jest ważna dla rozwoju emocjonalnego dziecka. Fot. 123rf.com


Płaczą tylko beksy, a złoszczą się niegrzeczne dzieci, miłe maluchy to te uśmiechnięte – przez wiele lat właśnie tak był postrzegany świat dziecięcych emocji. Bardzo skromnie i stereotypowo. Na szczęście w tym temacie wiele się zmieniło. Jesteśmy bardziej uważni na to, co czują nasze dzieci. Pragniemy, by nie tylko potrafiły nazywać to, co czują, ale także by umiały sobie radzić z przeróżnymi emocjami. Jest to niełatwe zadnie, gdyż często sami nie posiadamy takich umiejętności.


Dziś już wiemy, iż dziecko nie "tylko" płacze i nie "tylko" krzyczy, ono coś przeżywa, czuje i jako rodzice chcemy to zrozumieć. Gdy poznamy przyczynę, może uda nam się wspólnie znaleźć rozwiązanie.

To totalnie ciężka praca, bo kilkulatki targane silnymi emocjami nie zawsze potrafią wszystko jasno wyjaśnić. Sprawę z pewnością utrudnia fakt, iż my dorośli nie zawsze wiemy, jak to robić. Nas nikt tego nie uczył w dzieciństwie. Rozpoznanie i nazwanie emocji to jednak tylko połowa sukcesu.

To była katastrofa


Wyjścia z przedszkola bywają ostatnio trudne. Nie ma już leżakowania, a intensywne dni na świeżym powietrzu potrafią nieźle zmęczyć. W takim stanie wystarczy jedynie iskra, by wywołać eksplozję. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce, ale na finał moje dziecko totalnie mnie zaskoczyło.

Na początku córka ucieszyła się, iż mnie zobaczyła, ale po chwili przypomniało jej się, iż zapomniała zabrać rysunek. Tego dnia wyjątkowo nie mogła wejść do sali, a tłumaczenie, iż jutro go odbierzemy, nie pomagało. Szlochała wniebogłosy. To był istny koniec świata. Największa drama z możliwych. Potem nagle pojawił się histeryczny śmiech przez łzy. Następnie ponownie smutek i znowu śmiech. Łzy cały czas ciekły po jej policzkach.

Oho, pomyślałam, bateryjka na totalny na wyczerpaniu. Mimo to nie wiedziałam, jak jej pomóc. Zupełnie nie chciała, by ją przytulać i pocieszać. Nagle moja 4-latka zrobiła coś niespodziewanego.

To tylko emocje


Zupełnie rozchwiana i zmęczona, na zmianę śmiejąca się i płacząca, nagle odetchnęła i rzekła: "Ach te emocje, moje emocje". Nie mogłam się nie zaśmiać. To było niesamowite, iż tak małe dziecko zdało sobie sprawę z tego, iż czasem fala różnych uczuć po prostu rozwala nas od środka.

Nie chodzi o rysunek czy cokolwiek innego, ale waśnie o ten nadmiar uczuć, który czasem przytłacza. Zauważyła ten rollercoaster i już sama świadomość dała jej ulgę. Pokazała, iż czasem wcale nic nie trzeba nic nazywać, bo jak nazywać coś takiego? Wystarczy sama świadomość, iż silne emocje wzięły górę.

To było bardzo urocze, ale i bardzo dojrzałe. Niestety nie ja ją tego nie nauczyłam. Ja bardzo się fiksuję, nakręcam i ciężko mi wyhamować. Liczę, oddycham miarowo, wychodzę, próbuję przeróżnych rzeczy, ale jeszcze nigdy nie próbowałam sobie powiedzieć: "Spokojnie, to tylko emocje, moje emocje".

Idź do oryginalnego materiału