"To było moje ostatnie zebranie klasowe. Nie mogę słuchać słów nauczycielki"

mamadu.pl 3 tygodni temu
Szkolne zebrania wzbudzają wiele emocji zarówno wśród rodziców, jak i nauczycieli. Dla rodziców to okazja do poznania postępów swoich dzieci i omówienia bieżących spraw klasowych. Dla nauczycieli szansa na podsumowanie, a także przedyskutowanie obaw i wątpliwości. Ze spotkania z wychowawczynią córki wróciła Karolina. Zapraszam do przeczytania listu.


Szkolne zebrania są doskonałą okazją do nawiązania lepszego kontaktu z nauczycielem, do poznania specyfiki szkoły i omówienia bieżących spraw związanych z edukacją i funkcjonowaniem klasy. Przy odpowiednim podejściu i adekwatnym zaangażowaniu rozmowy na linii nauczyciel-rodzic potrafią być bardzo efektywne. Niekiedy jednak wychowawcy nabierają rozpędu i mówią rzeczy, których opiekunowie nie chcieliby usłyszeć. Tak też było w przypadku Karoliny.

Czy ona siebie słyszała?


"Właśnie wróciłam z zebrania klasowego. Oliwka chodzi do drugiej klasy podstawówki. O ile pierwsze tegoroczne spotkanie z wychowawczynią zaliczam do bardzo udanych i owocnych, to drugie było totalną porażką.

Zebranie rozpoczęło się od tradycyjnego omówienia wyników uczniów, postępów w nauce i trudności, z jakimi się mierzą. Konkretna rozmowa. Jednak to, co się choćby fajnie zapowiadało, gwałtownie przerodziło się w swoisty monolog nauczycielki. Wychowawczyni jak nakręcona opowiadała o tym, jak bardzo klasa jest niezgrana i jak uczniowie nie potrafią ze sobą współpracować. Nauczycielka podkreślała, iż dzieci nie trzymają się razem, nie tworzą spójnej grupy, a ich relacje są pełne konfliktów.

Przypuszczam, iż wychowawczyni miała dobre intencje, ale jej ton głosu, mimika twarzy i gesty mówiły co innego. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, iż zamiast konstruktywnych propozycji, otrzymaliśmy listę skarg i zażaleń. Nie było mowy o wspieraniu dzieci, nie pojawiły się żadne propozycje, jak tej sytuacji zaradzić.

Poczułam się zaatakowana, wręcz osaczona tymi negatywnymi komentarzami i pretensjami. W moim odczuciu takie podejście było co najmniej niestosowne. Każde dziecko ma inne potrzeby i osobowość, może warto spróbować do niego dotrzeć, a nie od razu atakować? Przecież to chyba nie jest rodziców wina, iż dzieci nie tworzą idealnej grupy? Może to wychowawczyni nie potrafi ich ze sobą zjednoczyć i sprawić, by byli dla siebie wsparciem i podporą?

Siedziałam i czekałam, aż te wywody, skargi i zażalenie wreszcie się skończą. Ale ona nie dawała za wygraną. Mówiła, mówiła i końca nie było widać. Gdybym miała w sobie mniej kultury, wstałabym i trzasnęła drzwiami, albo przynajmniej zwróciła uwagę i skłoniła do zastanowienia.

Ugryzłam się w język, by nie robić niepotrzebnej afery. Przetrwałam do końca, ale postanowiłam, iż to było ostatnie zebranie klasowe, w którym wzięłam udział. Nie chcę już słuchać tego gadania na dzieci, nie chcę słyszeć tej pretensji w głosie. Wierzę, iż uczniowie dojdą do porozumienia i stworzą fajny zespół.

Póki co oceny będę sprawdzała w dzienniku elektronicznym, a o ewentualnych wątpliwościach postaram się korespondować z wychowawczynią online. Tak będzie lepiej dla jej i mojego dobra".

Idź do oryginalnego materiału