To ja, wasza wnuczka

twojacena.pl 2 godzin temu

Wnuczką twojej jestem

Głos wychowawczyni był twardy, nieznoszący sprzeciwu:

Mama po ciebie przyszła. Pakuj się.

Mówią, iż każde dziecko w domu dziecka marzy o tych słowach. Ale Kinga wzdrygnęła się, jakby dostała policzek.

No rusz się, co się gapisz?

Pani Bożena patrzyła na nią zmieszana. Dlaczego dziewczyna nie cieszy się? Przecież życie w placówce to nie cukierki. Wielu uciekało stąd choćby na ulicę. A Kingę zabierają do własnego domu, a ona nie chce.

Nie chcę szepnęła, odwracając się do okna. Jej przyjaciółka Ania spojrzała na nią ukradnie, ale milczała. Też nie rozumiała tej reakcji. Ona sama oddałaby wszystko, by wrócić do domu. Gdyby tylko byłem ktoś, kto na nią czeka.

Kinga, co z tobą? Pani Bożena pochyłiła się nad nią. Mama cię przecież czek.

Nie chcę jej widzieć. Nie chcę tam wracać.

Inne dziewczyny w pokoju nadsłuchiwały, więc Pani Bożena wzięła Kingę za rękę i wyszła z salony. Zaprowadziła ją do gabinetu, gdzie usiadły naprzeciwko siebie.

Twoja mama popełniła błędy, ale stara się to naprawić. Inaczej nie pozwolono by jej zabrać cię z powrotem.

Myśli pani, iż to pierwszy raz? Kinga parsknęła śmiechem. Jestem tu drugi raz. Gdy zabrała mnie pierwszy raz, udawała, iż się zmieniła. Schowała butelki, poszkliła, kupiła jedzenie. Gdy przyszła kontrola, wszystko wyglądało jak w bajce. A potem znów się rozpiła. Jestem jej potrzebna tylko dla zasiłków.

Kinga, nie mam na to wpływu. W domu i tak będzie lepiej

Lepiej?! głos Kingi zadrżał. Wie pani, co to znaczy głodować? Albo iść do szkoły w dziurawych butach, gdy na dworze minus dwadzieścia? Albo chować się w pokoju, modląc się, żeby pijani znajomi mamy do mnie nie weszli? Dlaczego nikt nie odebrał jej praw rodzicielskich?

Łzy spływały jej po policzkach. Tak, w domu dziecka nie było idealnie, ale tu była najedniejszkona i bezpieczna. A tam

Nie mogę ci pomóc westchnęła Pani Bożena.

Żal ściskał jej serce. Kinga była bystra, błyskotliwa rzadkość wśród dzieci z placówek. Jej matka pewnie też kiedyś taka była, zanim wpadła w nałóg. Mimo siedmiu lat pracy w domu dziecka, Pani Bożena pierwszy raz widziała dziecko, które nie chciało wracać do domu.

A mogłabym sama mieszkać? Kinga spojrzała na nią błagalnie. Znalazłabym pracę, wynajęła pokój

Dopiero gdy skończysz osiemnaście lat.

Mam prawie szesnaście! Jestem dorosła!

Pani Bożena też tak myślała, ale prawo było nieprzejednane.

Musisz mieć opiekuna. Może jest ktoś inny, kto mógłby się tobą zająć? I wystąpić o odebranie praw twojej mamie?

Nie mam nikogo Dopóki żyła babcia, było jakoś. Teraz jest tylko ona.

A ojciec?

Umarł. Przedawkował. Kinga powiedziała to tak spokojnie, jakby mówiła o pogodzie. Dla niej to była codzienność.

A jego rodzina?

Kinga zamyśliła się.

Chcia wiem, iż jego matka żyje. Ale nigdy jej nie poznałam. Nie utrzymywała z nim kontaktu. I rozumiem ją.

Posłuchaj Pani Bożena pochyliła się do przodu. Wróć do domu. Ja tymczasem spróbuję odszukać twoją babcię. Zgoda?

Kinga skinęła głową. Co jej zostało?

Matka zagrała przedstawienie. Rzuciła się na szyję córce, szlochając wniebogłosy. Przepraszała, ściskała ją. Ale Kinga stała jak posąg. Wiedziała, co będzie, gdy przekroczą próg domu.

I tak się stało. Pierwszego dnia matka się trzymała. Drugiego wróciła z wódką.

I wszystko wróciło do normy. Matka piła, wylali ją z pracy. Kinga znów żyła w piekle.

Gdy pewnej nocy do jej pokoju wdarł się pijany mężczyzna, a ona ledwo go wyrzuciła, wiedziała dość.

Na szczęście Pani Bożena dała jej swój numer. Kinga zadzwoniła. Powiedziała, iż albo wraca do placówki, albo idzie na ulicę.

Znalazłam twoją babcię odezwała się Pani Bożena. Porozmawiam z nią. jeżeli się zgodzi i ma warunki, może zostać twoją opiekunką.

Kinga pojawiła się z nią. Choć nie znała babci, miała nadzieję, iż nie zamknie jej drzwi przed nosem. Wła

Idź do oryginalnego materiału