Z badania przeprowadzonego przez Preply wynika, iż nastolatki i młodzi dorośli w wieku od 16 do 24 lat przeklinają średnio 27 razy dziennie. To częściej niż dorośli – respondenci w wieku 35-44 lat zadeklarowali, iż przeklinają 12 razy dziennie. Opanowali inne metody radzenia sobie z frustracją i trudnymi emocjami czy po prostu nie chcą się przyznać? ;)
W sprawie przekleństw napisała do nas Marta (imię zmienione na jej prośbę). Podzieliła się metodą stosowaną przez wychowawczynię jej syna. Zastanawia się, czy w innych szkołach nauczyciele również próbują oduczyć młodzież przeklinania w ten sposób. Przeczytajcie jej mail:
Kubek na przekleństwa
"Mam taki problem, iż wychowawczyni mojego dziecka ma dość niecodzienne metody wychowawcze. Zastanawiam się, czy coś takiego w innych szkołach też ma miejsce, np. słoik na wulgaryzmy. Syn chodzi do drugiej liceum, zdarza mu się przekląć, jak to chyba każdemu dziecku w tym wieku. My z mężem staramy się reagować, kiedy to się zdarza w domu, ale nam też się zdarza przeklinać, więc w sumie jak mamy wymagać od dziecka, skoro sami nie dajemy mu najlepszego przykładu... Proszę o anonimowość, bo nie chcę publicznie o tym mówić.
Wychowawczyni syna jest polonistką i bardzo nie lubi przeklinania. Ona, wiadomo, chce, żeby ta młodzież mówiła ładną i poprawną polszczyzną, poza tym są jakieś zasady. No i ona podobno ma takie powiedzonko, iż mówiła na lekcjach, iż gdyby dostawała 5 zł za każde przekleństwo, które słyszy z ust ucznia, to byłaby milionerką czy jakoś tak. No i klasa syna w tym roku na Dzień Nauczyciela zrobiła jej taki żart, taki prezent, iż dali jej kubek z takim właśnie napisem.
Ta nauczycielka ma poczucie humoru i tak ją to rozbawiło, iż postawiła ten kubek na biurku i powiedziała, iż za każdy wulgaryzm uczniowie mają wrzucać jej 5 zł, a klasowy skarbnik ma to zapisywać. I iż później te pieniążki dołożą do jakiejś imprezy klasowej, żeby kupić np. przekąski czy udekorować klasę albo coś.
W sumie to podoba mi się ten pomysł. Ja też mam poczucie humoru i uważam, iż to zabawne, iż ona tak wymyśliła. Syn mówił, iż rzeczywiście czasem się zdarza, iż ktoś musi płacić 5 zł. choćby mają listę zakazanych słów, bo np. 'kurde' można powiedzieć, ale już 'walić' albo 'powaliło' czy coś pani uznaje za brzydkie słowo. No bo ona naprawdę lubi piękną polszczyznę.
Nie wszyscy rodzice podzielają moje zdanie i zastanawiam się, czy to popularna metoda w innych szkołach".
Czy taka metoda w ogóle działa?
Już widzę to zgorszenie malujące się na twarzach co poniektórych. Jak to tak, nauczycielka żąda od uczniów pieniędzy?! Może jeszcze dla siebie je bierze, mało tam w tej oświacie zarabiają?! Wdech, wydech, wdech, wydech.
Taka "słoikowa" czy "kubkowa" metoda może być kontrowersyjna i częściowo rozumiem to oburzenie, jednak będę jej bronić (ale nie bezwarunkowo!). Sam pomysł wydaje się klasowym żartem opierającym się na swobodnej relacji między nauczycielką a jej uczniami. W końcu to uczniowie podarowali jej kubek, który ona postanowiła wykorzystać.
Czy sama metoda podziała? Nie wiem. Należy jednak uczyć dzieci i młodzież, iż w różnych sytuacjach społecznych używamy różnego języka. To, na co rodzice przymkną w domu oko (bo sami też przeklinają – o czym napisała Marta), w szkole, w pracy czy innym miejscu publicznych jest uznawane za brak kultury. Może być również odebrane jako przejaw agresji czy nieumiejętność radzenia sobie z trudnymi emocjami.
Z maila Marty wynika, iż zebrane pieniądze są przeznaczane na potrzeby uczniów, dlatego też polonistka zaangażowała do pomocy klasowego skarbnika, który czuwa nad tym, ile pieniędzy znajduje się w kubku. Zebrana kwota nie trafia do jej kieszeni.
Problem w tym, iż 15- czy 16-latki nie zarabiają, więc pieniądze, które wrzucają do kubka czy słoika, są pieniędzmi ich rodziców. Taki pomysł powinien więc zostać z nimi przedyskutowany podczas zebrania. Wychowawczyni powinna zapytać ich o zdanie i zgodę.