Uczniowie z Toronto sprzątają psie kupy, żeby właściciele nie musieli tego robić. To śmierdzący symbol wiosennego sezonu. Roztopiony śnieg obnażył niewygodną prawdę: wielu właścicieli psów nie wypełniło swoich obowiązków „kupowych”.
W tym roku grupa przedsiębiorczych uczniów postanowiła zająć się publicznymi odchodami – wkroczyli do akcji, żebyście wy nie musieli w nie wdepnąć.
Rodzina Quasayów kupiła swojego pierwszego pupila w zeszłym roku i gwałtownie odkryła, iż nie wszyscy właściciele są równie sumienni w sprzątaniu jak oni. Po kilku „miękkich krokach” narodził się pomysł na biznes.
– Kiedy przyszła wiosna, pod śniegiem ukazała się prawdziwa kopalnia skarbów, więc pomyśleliśmy, iż może inni właściciele też mają ten problem – wyjaśnia Gerard Quasay, 24-letni pomysłodawca firmy Scoopy Poo. Jak sama nazwa wskazuje – dzwonisz, oni sprzątają.
Wspólnikami Gerarda są jego siostra Marianne i brat Christian, odpowiednio 15- i 17-letni. To brudna robota, ale popyt jest duży. Po zaledwie jednej reklamie na Facebooku kilka tygodni temu, rodzina z Toronto jeździła na zlecenia od Milton po Mississaugę. Całkiem nieźle, jak na działalność, która przez cały czas opiera się na dostępności rodzinnego vana taty.
– Na początku myśleliśmy, iż nie będzie wielkiego zainteresowania, ale odkryliśmy, iż jest wiele powodów, dla których ludzie nie robią tego sami – powiedział Quasay w rozmowie z CTV News Toronto. – Wielu naszych klientów to zapracowani profesjonaliści z rodzinami. Moja siostra chodzi do liceum, ja studiuję. Ciężko było znaleźć pracę na pół etatu. Więc pomyśleliśmy: „Dlaczego by nie stworzyć jej samemu?” Może to niszowy rynek właśnie dla nas.
Według danych Statistics Canada, stopa bezrobocia wśród młodzieży wyniosła w marcu prawie 13%, osiągając 12-letnie maksimum w 2024 roku.
Margo Witz, jedna z pierwszych klientek firmy, powiedziała, iż jako świeżo upieczona mama miała trudności z regularnym sprzątaniem po psie na podwórku. Gdy zobaczyła pierwszy post Quasayów na Facebooku, wiedziała, iż musi wesprzeć tę „kupną” inicjatywę.
– Dorastałam w czasach, kiedy jak spadł śnieg, dzieci brały łopaty i pomagały. Więc taki duch przedsiębiorczości? To niesamowite.
Czas pokaże, czy będzie to początek imperium odpadów, czy po prostu sposób, by rodzina Quasayów mogła sfinansować wakacje. Ale na razie interes kwitnie.
– Wciąż jest mnóstwo min do rozbrojenia – zażartował Quasay.