Trudna wolność

polregion.pl 1 dzień temu

**Ciężka wolność**

— Irena Pawłówna, widziała pani niebieską teczkę z dokumentami? Zostawiłem ją na stoliku w salonie! — Głos Adama drżał z niepokoju. Przeszukał cały dom w cichej podwarszawskiej miejscowości, ale teczka jakby rozpłynęła się w powietrzu.

— A, jakaś teczka tam leżała — rzuciła obojętnie Irena Pawłówna. — Wyglądała na zniszczoną, więc ją wyrzuciłam.

Adam zastygł, jakby dostał w twarz. W tej teczce był raport, nad którym pracował dwa tygodnie. Jutro był ostatni dzień, by złożyć go u szefa. Można by go wydrukować od nowa, ale podpisy? Gdzie je teraz zdobędzie, gdy była już prawie dziesiąta?

— Jak pani mogła?! — syknął Adam, zaciskając pięści. — To był najważniejszy raport! Teczka była prawie nowa, tylko trochę podrapana! Rozumie pani, iż mogę stracić pracę?!

— Nie rozrzucaj swoich papierów! — prychnęła teściowa, odsuwając niedopitą filiżankę herbaty. — Taki z ciebie biznesmen! jeżeli była taka ważna, powinieneś był schować ją w swoim pokoju.

— Leżała na stoliku, nie na podłodze! — Adam czuł, jak krew napływa mu do skroni.

To nie był pierwszy raz, gdy Irena Pawłówna wyrzucała jego rzeczy. Raz „za starą” koszulę, innym razem notatnik. Ale tym razem przekroczyła granicę.

— To mój dom i ja tu rządzę! — oświadczyła teściowa, dumnie unosząc podbródek. — jeżeli ci się to nie podoba, nikt cię tu nie trzyma!

Adam zacisnął pięści, licząc w myślach do dziesięciu. Spokój nie nadchodził. Jej dom… Tak, dom należał do Ireny Pawłówny. To ona nalegała, by jej córka, Kinga, i Adam zamieszkali z nią. „Po co płacić za wynajem, skoro tu jest tyle miejsca?” — powtarzała.

Na początku wydawało się to rozsądne. Adam gwałtownie awansował, pracując od rana do nocy. Kinga była w ciąży, która przebiegała ciężko — ledwo wstawała z łóżka. Gotowanie, sprzątanie? Nie było mowy. Irena Pawłówna zaproponowała pomoc, a oni z wdzięcznością się zgodzili.

Ale gdy urodził się syn, Jakub, Adam zaczął mówić o wyprowadzce. choćby wynajęte mieszkanie byłoby lepsze niż życie pod jednym dachem z teściową. Kinga się zbuntowała: „Po co? Mama nam pomaga, zajmuje się Kubusiem, a ja mogę odpocząć!”. Lubiła życie, w którym mogła rano iść na zakupy, po południu do salonu piękności, a wieczorem poświęcić godzinę na zabawę z synem. Nie zamierzała być gospodynią.

Adam ustąpił, ale nie zamierzał się na to godzić wiecznie. W tajemnicy inwestował w budowę domu na obrzeżach miasta. Kinga nic nie wiedziała — przewidział jej protesty, wymówki, byle tylko pozostać pod matczynym parasolem. Jej życie przypominało bajkę o rozpieszczonej księżniczce, a wyprowadzka oznaczała sprzątanie, gotowanie i opiekę nad dzieckiem.

Myśląc o tym, Adam narzucił kurtkę i wyszedł do śmietnika. Wiedział, iż śmieci jeszcze nie wywieziono — była szansa, iż teczka tam jest. Brzydka robota, ale musiał spróbować. Torba powinna leżeć na wierzchu.

Szczęście mu dopisało — znalazł teczkę, dokumenty były nienaruszone. Z ulgą wrócił do domu, rzucając teściowej lodowate spojrzenie. Krótki korytarz dzielił go od sypialni, gdzie Kinga odpoczywała. Dziś czekała ich trudna rozmowa.

— Pakuj rzeczy na jutro. Wyprowadzamy się — powiedział zmęczonym głosem, opadając na fotel. — Mam dość zachowań twojej matki! Dlaczego ja, dorosły mężczyzna, muszę znosić jej uwagi? Ona się na mnie wyżywa!

— Wyprowadzamy się? Gdzie?! — poderwała się Kinga. — Co ci tu przeszkadza? Żyjemy wygodnie! I nie mów tak o mamie, tyle dla nas robi!

— Zgodziłem się tu mieszkać tylko dlatego, iż potrzebowałaś pomocy — odparł twardo. — Teraz jesteś zdrowa i możesz być panią w swoim domu.

— Mama pomaga z Kubusiem! On jest taki ruchliwy!

— Pomaga? — Adam uniósł sarkastycznie brew. — Ona go wychowuje! I jeszcze go przeciwko mnie nastawia. Słyszałem, jak mówi mu, iż tata jest zły!

— Jakub ma dopiero roczek, nic nie rozumie! — przewróciła oczami Kinga. — Przesadzasz.

— Nie, ty bagatelizujesz! — wybuchnął. — Godzina przed snem to nie jest macierzyństwo! Twoja matka choćby nie daje mi się z nim bawić — ciągle go przebiera, karmi!

— Jakbyś tak bardzo chciał się nim zajmować! — warknęła. — Wychodzisz — śpi, wracasz — śpi.

— Od przyszłego miesiąca się to zmieni — powiedział stanowczo. — Dostałem nowe stanowisko z regularnymi godzinami. Ale biuro jest w innej dzielnicy, stąd będzie trudno dojechać.

— To nie powód, by się wyprowadzać! Masz samochód! — oburzyła się. — Gdzie niby jedziemy? Wynajmiesz coś?

— Mamy własny dom — odparł spokojnie.

— Jaki dom?! — Kinga aż się zachłysnęła.

— Duży, przestronny, w zielonej okolicy. Budowa skończyła się dwa tygodnie temu, meble kupiłem wczoraj.

— Nie chcę mieszkać w domu! — pisnęła. — Nigdzie się nie ruszam!

— Albo to, albo rozwód — postawił sprawę jasno.

— Nie zgodzę się na rozwód! Jakub jest mały, mam prawo! — rzuciła telefon na kanapę, co dla niej było niespotykane.

— Nie zgadzaj się — skinął. — Ale ja nie zostanę tu z twoją matką. Wyprowadzam się do swojego domu. Będę jadł, co chcę, oglądał, co chcę, zostawiał rzeczy, gdzie chcę, bez strachu, iż wylądują w śmietniku. A ty pomyśl, z czego będziesz żyć. Emerytura twojej matki to grosze. Alimenty zapłacę, ale to nie będzie tyle, na co jesteś przyzwyczajona. Zastanów się.

Kinga w końcu się zgodziła. Wyprowadzili się. Ale nowe życie okazało się dla niej koszmarem — sprzątanie, gotowanie, nieustanna opieka nad dzieckiem. Gdzie tu myśleć o salonach i koleżankach? Adam pomagał, ale czasu i tak brakowało.

Po miesiącu Kinga uciekła do matki, zabierając Jakuba. Rozżalona, postanowiła się zemścić. Wniosła o rozwód i podział majątku, pewna, iż otrzyma połowę domu. Już widziała, jak sprzed— i jeszcze kiedyś zapłaczesz za tym domem — szepnęła, ale w głębi duszy już wiedziała, iż to Adam miał rację.

Idź do oryginalnego materiału