W naszej rodzinie jest nas dwoje – ja i mój młodszy brat. Zawsze uważałam, iż mamy zgodną, kochającą rodzinę, ale teraz już sama nie wiem. Nasz tata był oficerem i trochę się z nami najeździł po różnych garnizonach. Potem zapadła decyzja, żeby wrócić w rodzinne strony mamy – jej starzy rodzice potrzebowali opieki.
Kilka lat później wydarzyły się smutne rzeczy: najpierw odeszła babcia Maria, a dziadek zmarł pół roku po niej – chyba nie potrafił żyć bez ukochanej żony. W tym czasie byłam już mężatką i na urlopie macierzyńskim, a mój brat Olek kończył studia.
Trzeba powiedzieć, iż moi rodzice nie wydali ani grosza na moje wesele. Chcesz wychodzić za mąż? Proszę bardzo – ale za swoje. Więc nasz ślub był bardzo skromny. Urząd, a potem małe spotkanie w kawiarni. I z mieszkaniem było tak samo – rodzice powiedzieli, iż musimy radzić sobie sami. Więc najpierw wynajmowaliśmy mieszkania, a potem wzięliśmy kredyt hipoteczny.
Wszystko zmieniło się nagle. Testament, który zostawili dziadkowie, zaskoczył wszystkich.
Z jakiegoś powodu postanowili zapisać swoje trzypokojowe mieszkanie nie swojej córce – naszej mamie – tylko nam, wnukom. I wtedy się zaczęło. Rodzice uznali, iż to Olek bardziej potrzebuje tego mieszkania niż ja. Brat i mama zaczęli mnie naciskać, żebym zrzekła się swojej części spadku, argumentując, iż ja już mam mieszkanie, a on nie.
Poza tym od dawna marzył o własnym biznesie, potrzebuje kapitału na start, a ja, jako egoistka, nie chcę pomóc najbliższej osobie. Tata nie mówił wiele, ale zgadzał się z nimi. Powiedzieć, iż byłam w szoku – to nic nie powiedzieć. Po urodzeniu dziecka razem z mężem wzięliśmy kredyt na dwupokojowe mieszkanie na obrzeżach miasta i wiedzieliśmy, iż przez kilka lat będziemy musieli zaciskać pasa, żeby to spłacić.
Naprawdę oszczędzaliśmy na wszystkim, byle tylko mieć własny kąt, więc dlaczego miałabym rezygnować ze spadku po ukochanych dziadkach tylko po to, żeby dogodzić bratu? Powiedziałam wtedy rodzinie, iż nie zamierzam zrzekać się tego, co mi się należy.
Spadek podzieliliśmy po równo, choć kosztowało mnie to wiele – teraz moi rodzice i brat prawie w ogóle ze mną nie rozmawiają. My z mężem spłaciliśmy kredyt, a Olek nagle kupił sobie nowe auto.
Wciąż mieszka u rodziców, a nasze relacje są bardzo napięte. Mam wrażenie, jakby mnie zdradzili. I coraz częściej nachodzi mnie myśl: a może nie jestem ich biologicznym dzieckiem? Bo jak inaczej wytłumaczyć, iż traktują nas tak różnie?
Mam teraz jedno dziecko, ale jeżeli urodzi się drugie, postaram się dzielić wszystko po równo.