Dzisiaj znów przypomniałam sobie te trudne chwile, gdy nasze życie wywróciło się do góry nogami. Gdy tylko wzięliśmy ślub z Jakubem, od razu zaczęliśmy marzyć o własnym mieszkaniu. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Poznaniem, licząc tylko na własne siły. Moi rodzice nie mogli nam pomóc, a Jakub wychował się u babci, Bronisławy Stanisławy, i nie chciał wracać do jej domu. Z matką prawie nie utrzymywał kontaktu – pojawiała się tylko od święta, odwiedzając babcię. Dla Jakuba była obca: miała nowego męża i małą córeczkę, a syn najwyraźniej dawno przestał się dla niej liczyć.
Wzięliśmy kredyt hipoteczny i harowaliśmy jak wół przy pługu. Chcieliśmy spłacić choć część, by móc spokojnie myśleć o dziecku. Jakub pożyczył trochę pieniędzy od matki, ale gwałtownie oddaliśmy dług. Przez pięć lat oszczędzaliśmy na wszystkim, aż w końcu kredyt był praktycznie spłacony. Odetchnęliśmy z ulgą – choćby jeżeli pójdę na macierzyński, damy radę z ratami. I tak, gdy wreszcie zdecydowaliśmy się na dziecko, okazało się, iż zostaniemy rodzicami. Tego samego dnia, gdy mieliśmy świętować, do drzwi zapukała teściowa, Danuta. Jej wizyta była jak grom z jasnego nieba.
— Z jakiej okazji? — rzuciła sarkastycznie, lustrując nas wzrokiem.
Podzieliliśmy się radosną nowiną, ale choćby nie drgnęła. Zamiast gratulacji, cisnęła:
— Nie po to przyszłam. Jakub, twoja siostra, Kinga, wychodzi za mąż. Nie ma gdzie mieszkać. Babcia przeprowadza się do was, więc przygotujcie dla niej miejsce.
— Dlaczego do nas? — zdziwił się Jakub.
— Wychowała cię, więc bądź wdzięczny i pomóż jej — odcięła Danuta.
— Mamo, ona ma swoje mieszkanie! Dlaczego Kinga ma tam żyć?
Rozmowa skończyła się potokiem oskarżeń. Teściowa trzasnęła drzwiami i wyszła. A następnego dnia pojawiła się babcia. Stała w progu, ściskając chusteczkę, i płakała. „Tylko wam zawadzam, nikomu nie jestem potrzebna” — szeptała, a mnie serce pękało. Jakub przytulił ją: „Nie płacz, babciu, wszystko będzie dobrze”. Ale już czułam, iż nasze życie zaraz zmieni się w koszmar.
Po przeprowadzce Bronisławy Stanisławy zaczęło się piekło. Teściowa wpadała o każdej porze dnia i nocy, bez zapowiedzi. Twierdziła, iż ma prawo odwiedzać matkę. Po jej wizytach zaczęły znikać drobiazgi. Nic wartościowego, ale i tak przykro: to waza, którą tak zachwalała, to figurka z półki. Milczałam, ale we mnie wszystko wrzało. A potem Kinga zabrała babci telewizor — ten sam, który kupiliśmy z Jakubem, by Bronisława Stanisława mogła oglądać swoje seriale. Babcia opowiedziała, iż wnuczka po prostu spakowała go do pudła i wyszła, choćby nie tłumacząc się. Co gorsza, Kinga zabierała całą jej emeryturę, zostawiając staruszkę bez grosza.
Pewnego dnia Bronisława Stanisława nie wytrzymała i powiedziała córce:
— Skoro tak często przychodzisz i tęsknisz, mogę wrócić do domu. Kinga nie ma dzieci, a Jakub niedługo zostanie ojcem.
Po tym Danuta rzadziej się pojawiała. Chyba przestraszyła się, iż matka naprawdę odzyska mieszkanie. Rok po narodzinach naszego syna wróciłam do pracy — babcia z euforią zajęła się prawnukiem. Zaczęliśmy marzyć o większym mieszkaniu: w dwupokojowym było już ciasno. Bronisława Stanisława, promieniejąc, powiedziała pewnego dnia:
— Kinga jest w ciąży i prosi, bym pomogła z dzieckiem. Ale ja już się tu zadomowiłam, nie chcemy nigdzie iść. Kupimy trzypokojowe i będziemy czekać na naszą księżniczkę!
Wierzę, iż tak właśnie będzie. Ale za każdym razem, gdy przypominam sobie łzy babci i bezczelność teściowej, czuję, jak we mnie gotuje się złość. Nasza rodzina zasłużyła na spokój, a ja zrobię wszystko, by chronić ją przed tymi, którzy widzą w nas tylko korzyść.