To nie będzie kolejny tekst, w którym mądry psycholog wskaże kategorycznie, czego nie powinni robić rodzice. Tym razem opowiem o moich doświadczeniach ojcowskich. A trochę ich mam, bo wychowałem 18-letniego dziś syna.
Tych słów dziecko nie może usłyszeć od taty. Ranią na długo
Wychowałem – to słowo klucz. Jestem jednym z tych ojców, którzy się angażują, starają, są obecni. Nie chwalę się, bo to nic wyjątkowego.
Po to się zostaje ojcem, żeby uczestniczyć w życiu dziecka. Ja uczestniczyłem i mam dzięki temu fajną więź dziś i mnóstwo niesamowitych wspomnień z tych 18 wspólnych lat.
Ale mam też trochę przykrych obserwacji. Głównie z wakacyjnych wyjazdów, bo to taki moment, kiedy w jednym miejscu, na przykład na plaży, można obserwować sporo różnych zachowań. Jako ojca najbardziej interesowały mnie zawsze zachowania innych ojców. Jedno szczególnie mnie wkurza. Widywałem je przez lata i widuję, niestety do dziś.
"Już nigdy cię nie zabiorę"
Plaża. Za parawanem leżakuje rodzina. Mama, tata i dwoje czy troje kilkuletnich dzieci. Maluchy szczęśliwe, bo piasek, woda, fale, zabawki. No więc dokazują. I jak to zwykle bywa, jedno dokazuje bardziej.
A to nabierze wody do wiaderka i znienacka obleje drzemiącego tatę. A to sypnie komuś piaskiem w oczy. A to zabierze komuś łopatkę. A to wejdzie do wody dalej niż rodzice pozwolili. Jedno upomnienie, drugie, trzecie. Nie pomaga. W końcu ojciec, zmęczony upałem, hałasem, a czasem też paroma piwami, sięga po opcję atomową.
"Natychmiast się uspokój. Jak się będziesz tak zachowywać, to już cię więcej nie zabiorę na wakacje". Słyszałem to wielokrotnie. W różnych wersjach. Czasem z dodatkiem "mam cię dość", czasem z wulgaryzmem czy wyzwiskiem. Ale choćby bez tego te słowa przeszywały.
Rozumiem irytację. Wiem, iż dzieci potrafią dać w kość. A te nad wyraz ruchliwe, pomysłowe i wszędobylskie potrafią wystawić cierpliwość na naprawdę ekstremalną próbę. Ale żaden wybryk nie jest dostatecznym powodem, by powiedzieć dziecku, iż już nigdy nie pojedzie nigdzie z rodzicami, bo tylko sprawia kłopoty.
To nieważne, iż to nie jest na serio. Dla dziecka jest
Tak, wiem, to nie jest realna groźba. Ojciec, który wypowiada takie słowa po prostu nie zapanował nad gniewem, ulało mu się. I tak naprawdę nie zamierza dawać dziecku bana na kolejny wyjazd. Zresztą za parę dni zapomni o tej sytuacji.
Tak, tata zapomni. Dziecko już niekoniecznie. Bo kilkulatek nie wie, iż tata "tak tylko gada". Dla niego to realna wizja, iż nigdy więcej nie pojedzie z tatą nad morze, nad jezioro, w góry czy gdziekolwiek. Bo przeszkadza, bo się nie nadaje, bo nie zasługuje.
Przesadzam? To zrób test. jeżeli kiedykolwiek wymsknęło ci się "ostatni raz cię gdzieś zabrałem" czy coś w tym stylu, to zapytaj swojego dziecka, czy to pamięta. Jestem pewien, iż tak. Bo takie słowa zostają w dziecku na długo, czasem na całe życie. Właśnie dlatego żaden ojciec nie może ich mówić. Nigdy.