"Tylko wyrodna matka prowadzi dziecko na smyczy". Ekspertka ucina kontrowersje

mamadu.pl 13 godzin temu
Szelki bezpieczeństwa, zwane smyczami dla dzieci, nie są nowym wynalazkiem. Ale wciąż budzą kontrowersje. "Traktujesz dziecko jak psa", "Jesteś wyrodna matką", "To upokarzające" – słyszą rodzice, którzy korzystają z takich uprzęży. Czy rzeczywiście zasługują na krytykę? Ekspertka od bezpieczeństwa nie ma wątpliwości.


Na plażach tłumy, na nadmorskich deptakach ścisk, na szlakach górskich niemiłosierny tłok. To męczy wszystkich. Ale dla rodziców to też dodatkowy stres. I wyzwanie, jak w takim tłumie nie stracić z oczu dziecka, zwłaszcza jeżeli jest ruchliwe i lubi się wymknąć.

"Smycz dla psa, nie dla dziecka". Ekspertka wyjaśnia


Rozwiązaniem są uprzęże i smycze. Kosztują niewiele, można je dostać w każdym sklepie z artykułami dla dzieci. Tyle iż ci, którzy ich używają, są narażeni na kąśliwe komentarze. Słyszą, iż nie powinni mieć dzieci, skoro nie umieją ich "normalnie" upilnować, iż je poniżają, traktują jak psy. Słowem – są wyrodnymi rodzicami.

Krytycy smyczy dla dzieci powołują się czasem na opinie ekspertów. Na przykład Doroty Zawadzkiej. "Jestem na nie! Na smyczy prowadza się psy. Dzieci za rękę" – grzmiała jakiś czas temu na Facebooku słynna Superniania.

To nie wstyd, to mądra decyzja


Teraz głos w tej sprawie zabrała Małgorzata Sokołowska, popularna policjantka, która dzieli się na Instagramie radami na temat bezpieczeństwa i często podrzuca rodzicom proste tipy na ochronę dzieci przed zagrożeniami. Jej opinia na temat smyczy jest kategoryczna.

– Powiem to wprost. Dziecko na smyczy to nie powód do wstydu, tylko mądra decyzja. W tłumie wystarczy sekunda, jedna chwila, by dziecko zniknęło z pola widzenia. A potem my szukamy w panice i stresie. Smycz zwiększa bezpieczeństwo. Dziecku daje swobodę ruchu, a rodzicowi spokój i kontrolę. To nie jest ograniczanie dziecka, to zapobieganie tragedii – mówi.



Ekspertka ma też radę dla tych, którzy krytykują rodziców korzystających z uprzęży i smyczy dla dzieci. – Zamiast oceniać, powinniście im podziękować za to, iż robią wszystko, by ich dziecko było bezpieczne – stwierdziła Sokołowska.

"Mojego syna szelki uratowały"


W komentarzach pod tą rolką tradycyjnie rozpętała się burza. "Tak, na pewno, przecież to się odbije na psychice dziecka oraz będzie wyśmiewane. Teraz wszyscy chcą kontrolować dzieci jak się da, żeby nie miały życia" – napisała jedna z internautek.

Ale pojawiły się też głosy zwolenników tego rozwiązania. "Mojego syna, gdy był dwulatkiem i miał kompletny bunt trzymania jakiejkolwiek ręki, szelki uratowały przed potrąceniem przez samochód. Opinię i wszelkie porady wychowawcze innych mam w d." – napisała jedna z matek.

A inna dodała: "Mnie mama prowadziła w szelkach w latach 80. i jakoś przeżyłam. Byłam dzieckiem wszędobylskim i uważam, iż moja mama zrobiła fantastyczna robotę".

Źródło: instagram.com/z_pamietnika_policjantki


Idź do oryginalnego materiału