Poniżej pełna treść listu.
"Uczniowie śmierdzą"
"Mój syn rozpoczął ósmą klasę szkoły, to jedna z państwowych placówek w średniej wielkości miejscowości. W poprzednich latach bywało różnie, raz gorzej, raz lepiej, ale nigdy nie mieliśmy poważnych problemów.
Ten, z którym do was, redakcjo, piszę, również nie jest poważny. A jednak jest tak szczególny i absurdalny, jak sądzę, iż chciałabym, żebyście o nim napisali. Dlaczego?
Dlatego iż wierzę, iż naruszane są prawa uczniów, naruszany jest szacunek do nich. A na to nie ma mojej zgody.
Kilka dni temu dostałam na skrzynkę osobliwego e-maila. Dotyczył… potu. Nauczycielka, wymieniając szereg spraw organizacyjnych, napisała pod koniec wiadomości, iż prosi nas, rodziców, byśmy zwracali uwagę na higienę naszych dzieci. Szczególnie płci męskiej. Chłopcy mają wydzielać specyficzny zapach potu, a to uniemożliwia prowadzenie zajęć nauczycielce. Zaburza jej komfortowe warunki pracy…
Oniemiałam. Nie wiedziałam, co mam myśleć o takim komunikacie. Czy to normalne, żeby wysyłać wiadomość do wszystkich rodziców o zapachu potu młodych ludzi?
Rozmawiałam z moim dzieckiem, przyznał zawstydzony, iż takie komunikaty padały już z ust tej konkretnej nauczycielki w tamtym roku, szczególnie kiedy robiło się cieplej. Chłopcy biegali w czasie przerw, wygłupiali się albo po prostu stali w słońcu, wracali do sal i słyszeli złośliwe komentarze na forum publicznym.
Wprost: "W sali śmierdzi waszym potem".
Czy coś mnie ominęło, czy to jest szykanowanie tych młodych ludzi? Okazywanie im kompletnego braku szacunku?
Tak, ludzie się pocą. Szczególnie nastolatki w okresie dojrzewania. Jest to normalne i człowiek, który decyduje się na pracę z nimi, powinien o tym wiedzieć. Poza tym, czy to jest naprawdę kluczowe? Czego ma uczyć taka postawa krytyczna? Jakich wartości?
Nie wiem, jak się odnieść do tych słów. Jestem wkurzona, a jednocześnie trudno mi znaleźć argumenty dyskusji. Wydaje mi się, iż śnię. Czy naprawdę muszę bronić swojego syna, dlatego, iż się poci?
Widzę, iż jego to kompletnie zbija z tropu, jest zażenowany. W ogóle mu się nie dziwię".