Ukrywana Prawda: Dlaczego Mąż Nie Brał Żony na Imprezy Firmowe

twojacena.pl 1 dzień temu

*Dzisiaj zapisuję to, co siedzi we mnie od kilku dni. W rodzinie nie powinno być tajemnic, prawda? Zwłaszcza takich, które nie mają większego sensu. A jednak mój mąż latami okłamywał mnie – spokojnie, pewnie, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Twierdził, iż w jego firmie nie wolno przyprowadzać żon na imprezy firmowe. Że taka polityka. Wierzyłam mu. Nie naciskałam. Nigdy nie przepadałam za hałaśliwymi imprezami, a po urodzeniu Mikołaja całkiem zamknęłam się w domowej rutynie.*

*Ale prawda wyszła na jaw nagle. I to nie tylko zabolało – sprawiła, iż poczułam się obca we własnym małżeństwie.*

*Z Krzysztofem jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Zaraz po ślubie zaszłam w ciążę, nasz synek ma teraz cztery lata. Lata minęły gwałtownie – pieluchy, nieprzespane noce, zwolnienia lekarskie. Wróciłam do pracy, jak tylko mogłam. Pomagały babcie, finansowo było lżej. Staram się wracać wcześniej, być blisko. A Krzysztof… Coraz częściej zostaje w pracy, czasem wraca dopiero nad ranem, zmęczony, z pustym wzrokiem. Mówi, iż to przez „zapchany grafik”.*

*Trzy lata temu dostał pracę w poważnej firmie. Dobra pozycja, pensja dwa razy wyższa niż wcześniej. Stał się spokojniejszy, przestał narzekać na szefa czy współpracowników. Drażniło mnie tylko jedno: nigdy nie zaprosił mnie na firmową imprezę. Ani na wyjazd za miasto, ani na wigilijne spotkanie. Zawsze powtarzał: „U nas tak nie wypada. Bez żon. To nic osobistego”.*

*Wierzyłam. Chciałam wierzyć. W końcu gdyby chciał coś ukryć, to by w ogóle nie tłumaczył. A tak – wydawało się, iż mówi szczerze. I tak nie miałam głowy do imprez. Moje przyjaciółki – jedne zamężne, jedne nie – żyją swoim życiem. Kontakt się urwał. Byłam zmęczona. Żadnych nowych wrażeń. Weekendy to pranie, gotowanie, przedszkole, przychodnia.*

*Aż tu nagle spotkałam w aptece Olę, koleżankę ze szkoły. Pogadałyśmy, wstąpiłyśmy do kawiarni, rozmowa się potoczyła. Okazało się, iż jej mąż pracuje w tej samej firmie co Krzysztof. Zaśmiałyśmy się – jaki mały świat. Zaproponowałam spotkanie w piątek.*

*”Nie dam rady” – powiedziała. – „Jedziemy z mężem na firmową imprezę.”*

*Zapytałam: „Ty też idziesz?” A ona się zdziwiła: „No jasne, a co? Zawsze można przyjść we dwoje.”*

*Wtedy zrobiło mi się tak zimno w środku. Udawałam, iż wiem, śmiałam się, wymamrotałam coś o pilnych sprawach, ale w środku wszystko się przewróciło. Więc on po prostu kłamał. Przez te wszystkie lata. Szłam do domu, nie czując ziemi pod nogami. Nie przez samą imprezę. Przez to kłamstwo. Przez to uczucie, iż jestem wstydem. Że wstydzi się mnie pokazać.*

*Wieczorem przy kolacji, starając się mówić spokojnie, zaczęłam rozmowę:*

*”Wyobraź sobie, Ola idzie na imprezę firmową z mężem. Mówi, iż u was to norma.”*

*On zastygł. Spojrzał na mnie spode łba. Potem nalał sobie herbaty, zaczął gnieść serwetkę, odwracał wzrok.*

*”No… to dla nowych. Tym się nie odmawia. My z kolegami znamy się od lat.”*

*”Ale wcześniej też mnie nie zapraszałeś. Trzy lata to nie nowy.”*

*Westchnął, spojrzał w bok i rzucił:*

*”Po prostu chciałem odpocząć. Bez pary. Bez tych 'rodzinnych’ rozmów. Bez tego, iż mąż siedzi trzeźwy, a żona go pilnuje. Jestem zmęczony. Chcę się zrelaksować.”*

*Zatrzęsło mi się w środku. Więc ja jestem przeszkodą. Więc z innymi może być sobą, a ze mną – nie. Jestem brzydka? Głupia? Nie umiem podtrzymać rozmowy? A może po prostu uważa, iż zepsuję mu „zabawę”?*

*Lepiej by milczał. Kłamstwo boli, ale prawda rzucona po latach to jak plucie w duszę. Nie rozpętałam awantury. Po prostu zdecydowałam – nie zaproszę go na nasz firmowy wieczór. Za tydzień mamy imprezę. Pójdę sama. Ubierze się elegancko. Będę się śmiać, rozmawiać, tańczyć.*

*Może to nie najlepsze wyjście. Ale niech zrozumie: tak się nie postępuje wobec żony. Anie tej w sukience na firmowym przyjęciu, ani tej, która w domu siedzi z gorączkującym dzieckiem. Nie jesteśmy wrogami. Ale teraz czuję się obca. A obcy się nie zaprasza.*

Idź do oryginalnego materiału