Urodziłam dziecko, gdy miałam prawie 50 lat! O co ci chodzi? – wyrzucali mi bliscy przez telefon.

twojacena.pl 3 dni temu

Urodziłaś dziecko, gdy sama masz prawie 50 lat! O czym ty myślałaś? wyrzucały mi przez telefon moje bliskie.

Mam 46 lat. Miesiąc temu przyszły na świat moje bliźniaki chłopczyk Bartuś i dziewczynka Anielka. Nie potrafię opisać słowami, co czuję, gdy na nich patrzę. Szczęście, radość, łzy, ciepło, które rozsadza mi serce.

Ale ani moja matka, ani siostra nie przyszły choćby po wypis ze szpitala. Krewni męża też zignorowali narodziny naszych dzieci. Wszystko przez nasz wiek.

Kiedyś nie myślałam o dzieciach, szczerze mówiąc. Byłam młoda, cieszyłam się beztroskim życiem, tańczyłam w klubach. Czego więcej potrzeba dziewczynie do szczęścia? Morze drinków, adoratorzy, nocne szaleństwa. Dusza śpiewała z radości.

Aż w wieku 22 lat poznałam Marcina. Taki przystojniak, broda, okulary. A jak śmiesznie żartował! Dziewczyny lgnęły do niego, ale wybrał mnie. Przyznaję, iż to mocno podbudowało moją samoocenę. Marcin miał mieszkanie, samochód, rodzinny interes. Jego rodzice prowadzili kilka sklepów z odzieżą w mieście, zarabiali niemałe pieniądze.

Myślałam, iż spotkałam księcia na białym koniu. Marcin mój bilet do szczęśliwego życia. Marzyłam już o ślubie, pięknej sukni, miesiącu miodowym w Egipcie.

Ale dla niego to nie były poważne związki. Mieszkałam u niego tylko miesiąc, aż pewnego dnia wymienił zamek i wyrzucił moje rzeczy na klatkę. Tak po prostu, gdy byłam w salonie na manicure! Jedyne, co usłyszałam: Jesteśmy z różnych światów, nie pasujesz do mnie. Jakbym była butem bez pary!

Przez ten rozpad bardzo cierpiałam. Schudłam 15 kilo, chodziłam jak cień. Wypadały mi włosy, nosiłam peruki albo kapelusze. Zdrowie się załamało. Gwałtowny spadek wagi odbił się na kobiecych sprawach. Przeszłam operację, łykałam leki, zioła, nalewki. Bez skutku.

Postanowiłam skupić się na karierze. Uwielbiałam stylizować paznokcie, więc zostałam manicurzystką. Klientek było wiele, płaciły dobrze. Wzięłam kredyt i kupiłam małe dwupokojowe mieszkanie. Potem odłożyłam na samochód. A w wieku 33 lat spełniłam marzenie własny salon piękności. Pracują ze mną młodsze dziewczyny.

Dwa lata temu poznałam Jacka. Pracował niedaleko, pewnego dnia wpadł do salonu, by rozmienić 500 złotych. I znów się zakochałam. gwałtownie zamieszkaliśmy razem, wzięliśmy ślub. I oczywiście zaczęliśmy myśleć o dzieciach.

Nic nie wychodziło przez wiek. Więc zdecydowałam się na in vitro. Ciągle modliłam się do Boga, by dał mi dziecko, bym mogła być najlepszą matką.

I Bóg wysłuchał moich próśb. Urodziłam dwoje zdrowych dzieci, poród był lekki.

Zwariowałaś? Jakie dzieci w twoim wieku? Myślałaś w ogóle? krzyczała moja matka przez telefon.

Boże, ja niedługo będę miała wnuki, a ty postanowiłaś rodzić? Siostro, jesteś na to za stara! wrzeszczała siostra.

Nikt z rodziny nas nie wsparł. Przed szpitalem czekał tylko Jacek i fotograf. Zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i pojechaliśmy do domu.

Dzieci mają już miesiąc. Ani moja matka, ani siostra nie chcą nas odwiedzać. Mówią, iż zhańbiłam ich przed całym miastem. Bo ośmieliłaś się urodzić w tym wieku.

Ale czy to moja wina, iż zapragnęłam rodziny? Czy to aż taki grzech?

Idź do oryginalnego materiału