Urszula Kozioł - wybrane wiersze.

donkiswiatpoezji.pl 8 godzin temu





Urszula Kozioł
/ ur.w 1931 r. w Rakówce pod Biłgorajem, /
została laureatką Literackiej Nagrody Nike za tom "Raptularz" — ogłoszono w niedzielny wieczór 06.10. 2024r.
Jako poetka debiutowała w 1954 r. na łamach prasy. . Ma też w swoim dorobku dramaty, sztuki dla dzieci, felietony i słuchowiska



"Trzeba się czasem zamyśleć i pobyć w ciszy "

mówiła ze sceny odbierając Złote Pióro.

W 2010 r. zmarł jej mąż, któremu poświęciła część swojej twórczości. Od śmierci ukochanego
"z biegiem lata /smutek ogromnieje we mnie" — pisze poetka, która przestała wychodzić z domu, "bo gdyby ktoś zapytał /o ciebie jak mogłabym powiedzieć iż ciebie nie ma".

Nagi wiersz

Słońce już prawie pogrążyło się w mroku
ale zdążyłam je zawrócić ku wschodowi
niech ten dzień albo nie mija
albo niech się stanie od nowa

radość z niczego
bez wyraźnego powodu
spadła na mnie za sprawą myszołowa
który lot swój nade mną zatrzymał

wyniesiona falą wewnętrznej muzyki
aż poza twoją nieobecność
jestem tak przeźroczysta
tak otwarta na przepływ świateł i cieni
że przegląda się we mnie niebo

i nagle czuję wiem
jesteś tak blisko
jak gdybym się znalazła na linii twoich źrenic

zeszłej nocy w uchylony twój sen
wbiegłam bez pukania
na chwilę
zastałam cię w czarnym śniegu
pośród różowych pawi

lecz gdy przez trójkąt cienisty do ciebie się przelśniłam
usłyszałam jak ci serce zabiło
spojrzałeś
i nieruchome gwiazdy w nagłym rozbiegu
zamieniły się ze sobą miejscami

całe moje ciało jest dzisiaj ustami
które głośno krzyczą twoje imię

pod moją skórą
na wysokość talii
złoty rumianek słońca rozjarza się unerwionymi promieniami
kiedy się do mnie przybliżasz

deszcz biały w liliach a w róży czerwony
naglącym dźwiękiem całą mnie z zasłon obmywa

niech nie mija ten dzień
nie chcę nocy bez ciebie

wszystko we mnie bezgłośnym śpiewem
wabi cię i przyzywa

zdjęłam swą suknię jakże ją znów wdzieję


* * *

puste chwile
są podarunkiem dla duszy

dusza potrzebuje pauzy
potrzebuje chwili niedziania się
chociażby po to
żeby zagłębić się w sobie

TRAKTACIK O MOŻENIU

Mogę, ile mogę. Nie mogę więcej, niż mogę. Chciałbym
jeszcze móc. Gdybym mógł to i tamto, to by mi pomogło
na wszystko. Trzeba chcieć móc. Móc, aby móc. Jedynie
w możeniu kołacze się jeszcze iskierka nadziei. A zatem
iskierka życia. Wymóc na sobie chęć możenia choćby po
to, żeby cokolwiek móc. Jestem, póki mogę. Dopóki mogę
coś, choćby całkiem małego, jestem. A skoro jestem, więc
mogę. Być! Móc!

Jak tu się przemóc, żeby coś móc? Choćby całkiem
małego, zwykłego, najdrobniejszego?
Oto jest pytanie. Pytanie o to, czy mogę. Czy mógłbym
jeszcze. Mógłbym? Jak? Co zrobić, żeby móc? Ale co móc?
Trzeba wdrażać się od kołyski w możeniu. Przemagać
niemoc. Liczyć się ze swoimi siłami? Ależ tak. I liczyć się
ze słowami. Przede wszystkim jednak pomagać samemu
sobie coś jeszcze móc. Wzmagać moc możenia. Wymóc to
na sobie za wszelką cenę, żeby dopóki się tylko da ─ móc.
Jesteś o tyle tylko, o ile możesz. Czyż nie tak? Zatem
móż!

Dlaczego sądzisz, iż nie możesz? Przecież skoro jesteś,
możesz!
Tylko wtedy jedynie, gdyby nie było cię, nie mógłbyś
nic, nie mógłbyś niczego.

Zatem bądź, móż!
W możeniu tkwi najważniejszy sekret i imperatyw bycia.

Idź do oryginalnego materiału