Usłyszała: "Mamo, oni się za tobą stęsknili". Babcia została sama z trójką wnuków i pustą lodówką

mamadu.pl 2 dni temu
"Znowu usłyszałam to niewinne zdanie, które ma mi roztopić serce i wyłączyć rozum: 'Mamo, oni się za tobą stęsknili'. A potem – jak co roku – zostałam z trójką wnuków, pustą lodówką i głową pełną wyrzutów sumienia, iż nie potrafię się z tego cieszyć. Bo choć ich kocham, to z każdym latem coraz trudniej udawać, iż nie jestem już zmęczona" – napisała do nas Hanna.


Słodkie słowa, gorzka prawda


"Nie wiem, czy to tylko moje dzieci tak potrafią, ale podejrzewam, iż to powszechny 'talent' pokolenia trzydziesto- i czterdziestolatków: pakowanie dzieci do auta i podrzucanie ich do babci z uśmiechem, który ma przykryć wszystko.

Obietnicę 'wrócimy za kilka dni', torbę z ubraniami na trzy zmiany, bez zapasu majtek i bez jedzenia, bo 'coś się przecież kupi'. I zdanie, które słyszę co wakacje, jak refren: 'Mamo, oni się tak za tobą stęsknili'.

Czasem mam ochotę odpowiedzieć: A ja się stęskniłam za ciszą, książką i ciepłą kawą. Ale nie mówię nic. Kiwam głową, przytulam dzieciaki i pytam, czy coś by zjadły. A potem zamykam drzwi i wchodzę w tryb obozu przetrwania.

Dzieci kocham. Ale siebie też chciałabym polubić


Nie zrozumcie mnie źle – kocham moje wnuki. Ale coraz częściej czuję, iż oprócz 'babci' jestem też kucharką, animatorką, psycholożką i żywym detektorem konfliktów o grabki, łopatki i tablet.

Mam 66 lat. Nie śpię już tak dobrze jak kiedyś. Kolana nie znoszą już skakania w gumę. A jednak codziennie w wakacje jestem na posterunku – od śniadania aż po bajkę na dobranoc. I nie dlatego, iż muszę. Tylko dlatego, iż czuję, iż jeżeli ja nie wezmę tych dzieci, to nikt ich nie weźmie. A przecież 'babcia zawsze pomoże', prawda?

Pusta lodówka, pełny grafik


Tym razem, jak tylko dzieci wysiadły z auta, córka z zięciem już byli w drodze nad morze. Zostawili mi trójkę energicznych urwisów i… absolutnie nic więcej. Ani zgrzewki mleka, ani paczki makaronu, ani listy 'co lubią jeść'. Nic. Tylko ich plecaki i

standardowe: 'Zadzwoń, jakby co. Kochamy cię!'.

Pomyślałam: No trudno. Jedziemy do Biedronki. A potem: Wrócimy, zrobię obiad, umyję podłogę, upiorę rzeczy, wymyślę atrakcje na cały dzień i ułożę z nimi puzzle, zanim rozszarpią się o nie nawzajem.

I tak dzień po dniu. A gdzieś w międzyczasie łapię się na myśli, iż nikt mnie nie zapytał, czy ja się też za kimś stęskniłam.

Nie chcę narzekać. Ale też chcę być zauważona


Nie jestem babcią z Instagrama. Nie robię domowej lemoniady w słoiku z papierową słomką. Nie wymyślam codziennie kreatywnych zabaw. Robię, co mogę, żeby dzieci czuły się bezpieczne, najedzone i kochane. Ale czasem – naprawdę czasem – chciałabym, żeby ktoś spojrzał na mnie i powiedział: 'Dziękuję. Wiem, iż to nie jest łatwe. Wiem, iż też masz prawo być zmęczona'.

Bo zmęczona jestem. Kochająca, ale zmęczona. I to się nie wyklucza.

Wakacje (nie) dla wszystkich


Zawsze sobie obiecuję: 'W tym roku odmówię'. Powiem, iż nie mogę, iż mam plany, iż chcę odpocząć. Ale kiedy dzwoni córka i mówi, iż potrzebują z mężem chwili oddechu, a dzieci się cieszą, bo będą u babci – to znowu nie umiem powiedzieć 'nie'.

Bo jestem z tego pokolenia, które nie odmawia. Które bierze, zaciska zęby i mówi: 'Poradzę sobie'.

I wiecie co? Poradzę. Tylko czasem chciałabym, żeby ktoś poradził sobie ze mną. Na przykład tak po prostu – dając mi święty spokój na trzy dni. Albo przynajmniej uzupełniając tę choler*ą lodówkę".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału