Usłyszałam, jak nauczycielka mówi do ucznia. Zamarłam

mamotoja.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Szkoła wciąż uczy wstydu fot. AdobeStock/Robert Peak


Nie planowałam podsłuchiwać. Po prostu czekałam – jak dziesiątki innych rodziców – pod salą, z kubkiem zimnej kawy w dłoni, przewijając bezmyślnie telefon. Drzwi były uchylone. I nagle między jednym powiadomieniem a drugim usłyszałam ten ton – zimny, ostry, niosący w sobie coś więcej niż złość. Coś, co pachniało upokorzeniem.

– Z tobą to zawsze jest problem. Inni potrafią, tylko ty znowu coś źle zrobiłeś.

Zrobiło mi się gorąco. Zamarłam. Bo przecież to było do dziecka.

„Inni potrafią” – słowa, które zostają na lata

Nie znam chłopca, do którego to powiedziała. Ale wiem jedno – te słowa zostaną z nim na długo. Może będzie udawał, iż ich nie słyszy. Może zrobi jeszcze sto rzeczy, żeby udowodnić, iż potrafi. A może uwierzy, iż nie potrafi nigdy.

Znam to uczucie. Kiedy dorośli, zamiast pomóc, wbili szpilkę tam, gdzie i tak bolało. Kiedy ktoś, kto miał być przewodnikiem, stał się głosem, który wciąż słyszysz w głowie. I powtarzasz go sobie sam, już jako dorosły. Bo to nigdy nie jest tylko zdanie. To program, który zostaje w dziecku na lata.

Szkoła, która wciąż uczy wstydu

Mam wrażenie, iż nasza szkoła – mimo całej nowoczesności, tablic multimedialnych i projektorów – przez cały czas działa jak dawniej. przez cały czas nagradza ciche, posłuszne dzieci. przez cały czas karze za emocje, pytania, odmienność.

Wciąż słyszę od rodziców, iż ich dzieci boją się zgłaszać, iż płaczą, kiedy nauczyciel podnosi głos. Że dostają „uwagi” za ziewanie, za brak zeszytu, za niewłaściwe spojrzenie. I zastanawiam się, gdzie w tym wszystkim miejsce na zrozumienie, relację, wsparcie. Przecież dziecko, które słyszy: „z tobą zawsze jest problem”, nie uczy się matematyki – uczy się wstydu.

Zaufanie, które pęka jednym zdaniem

Wychowawca, nauczyciel, opiekun – to dla dziecka nie tylko osoba z dziennikiem. To często ktoś, komu ufa bardziej niż własnym rodzicom. Kto widzi je codziennie, w momentach sukcesu i porażki. A zaufanie to bardzo krucha rzecz. Wystarczy jedno zdanie. Jeden niepotrzebny komentarz, wypowiedziany w emocjach albo z przyzwyczajenia. Bo przecież dorosły może – dziecko nie ma prawa odpowiedzieć. I wtedy pęka coś, czego nie widać: wiara dziecka w to, iż jest ważne.

Zastanawiam się, kiedy w szkole przestaliśmy mówić o emocjach. Kiedy nauczyciele – często przepracowani, przeciążeni, zmęczeni systemem – przestali widzieć w dzieciach ludzi, a zaczęli widzieć „problemy”.

Nie mam pretensji do tej jednej nauczycielki. Może miała trudny dzień. Może sama usłyszała kiedyś dokładnie to samo.
Ale jeżeli dorośli nie nauczą się zatrzymywać, zanim powiedzą coś, co rani, szkoła nigdy się nie zmieni. Empatia nie jest „modą” ani „miękkością”. Jest językiem, którego dzieci najbardziej potrzebują, żeby czuć się bezpieczne.

Powiedziałam do siebie: „Nie bądź obojętna”

Nie weszłam wtedy do klasy. Nie chciałam robić sceny. Ale nie przeszłam też nad tym do porządku dziennego. Podeszłam do wychowawczyni kilka dni później. Powiedziałam spokojnie, co usłyszałam, i iż może nie warto takich słów powtarzać. Nie wiem, czy to coś zmieniło. Ale wiem, iż milczenie niczego by nie zmieniło na pewno.

Patrzę dziś na swoje dzieci i wiem jedno – one nie potrzebują idealnych nauczycieli. Potrzebują takich, którzy potrafią przyznać: „pomyliłam się”. Potrzebują dorosłych, którzy będą umieli zobaczyć w nich coś więcej niż oceny, zachowanie, frekwencję.

Bo jeżeli w dorosłym świecie mamy mówić o empatii, szacunku i komunikacji, to musimy tego uczyć w szkolnych murach.
Nie z tablicy, nie z prezentacji, ale z codziennych słów, tonów i gestów.

Nie chcę, żeby moje dziecko się bało

Kiedyś sama się bałam – oceny, spojrzenia, tonu nauczycielki. I nie chcę, żeby moje dziecko czuło to samo. Nie chcę, żeby bało się pomyłki. Chcę, żeby wierzyło, iż warto próbować, choćby jeżeli coś nie wychodzi. Więc rozmawiam z nim po szkole. Pytam nie tylko, co było na matematyce, ale też jak się czuło. I jeżeli słyszę, iż coś go zraniło – nie bagatelizuję. Bo każde dziecko zasługuje na dorosłego, który je usłyszy. choćby jeżeli to nie jest jego rodzic.

Idź do oryginalnego materiału