Usłyszałam rozmowę dwóch matek w parku. To smutna prawda o naszym rodzicielstwie

mamadu.pl 5 godzin temu
Na placu zabaw można zobaczyć różne style wychowania – od rodziców, którzy krok w krok podążają za dzieckiem, po tych, którzy całkowicie odpuszczają. Oba podejścia mają swoje pułapki i mogą odbierać dziecku to, co najcenniejsze: samodzielność i poczucie bezpieczeństwa. Prawdziwym wyzwaniem rodzicielstwa jest znalezienie złotego środka.


Mama zawsze o krok za dzieckiem


Siedziałam w parku, na ławce, z kubkiem kawy w ręku. Moje dzieci bawiły się na placu zabaw – trochę razem, trochę osobno, jak to zwykle bywa. Obok mnie miała miejsce scena, która na początku wydała mi się wręcz zabawna, ale im dłużej się przyglądałam i przysłuchiwałam, tym bardziej czułam, iż to smutny obraz naszego dzisiejszego rodzicielstwa.

Na środku placu zabaw była mama i jej – na oko – sześcioletni syn. Duży już, samodzielny, pełen energii. A jednak on wcale nie decydował, w co się bawić. Wszystko organizowała mu mama.

Podpowiadała: "Biegnij na zjeżdżalnię, a teraz chodź na huśtawkę, a może powspinasz się na tę wysoką siatkę?" – i szła za nim krok w krok. Kiedy próbował wejść po drabince, asekurowała go, choć nie było wysoko. Kiedy stanął przy piaskownicy, już wybierała za niego zabawki. Patrzyłam na nią i widziałam zmęczoną kobietę, która zamiast odpocząć, chodzi w kółko za własnym dzieckiem.

W pewnym momencie podeszła do niej inna mama. Słyszałam, jak próbowała ją delikatnie strofować, widać było, iż to jej bliska znajoma. Mówiła o dawaniu synowi swobody i tym, iż na pewno sobie poradzi, jeżeli matka mu na to pozwoli. Nadopiekuńcza mama odpowiedziała coś o tym, iż on się nudzi i sam nie umie sobie znaleźć zajęcia.

Zamiast wspierania, organizowanie życia


Z boku wyglądało to tak, jakby chłopiec nie miał prawa do nudy, do własnego wyboru, do odrobiny samodzielności. Jakby mama musiała być zawsze obok, zawsze gotowa podać rękę, zawsze organizować mu czas.

Pomyślałam sobie wtedy, iż to trochę smutne. Bo ja mogłam wypić kawę, patrzeć z dystansu, pozwolić dzieciom na własne pomysły. Jasne, czasem muszę reagować, kiedy robią coś niebezpiecznego albo kiedy sprzeczka zamienia się w awanturę. Ale w gruncie rzeczy – one potrzebują tej przestrzeni, żeby uczyć się życia.

Z drugiej strony dobrze wiem, iż nadopiekuńczość to tylko jedna skrajność. Druga, równie częsta, to całkowite odpuszczenie. Widziałam też nie raz rodziców, którzy przychodzą na plac zabaw, siadają na ławce ze telefonem w dłoni i kompletnie nie interesują się dzieckiem.

Nie wiedzą nawet, gdzie jest ich kilkulatek. Pozwalają mu robić wszystko – zabierać zabawki innym, przepychać się w kolejce do huśtawki, wspinać się tam, gdzie naprawdę może spaść i zrobić sobie krzywdę. To też nie jest dobre.

Balansowanie w rodzicielstwie jest trudne


I tak między tymi dwoma biegunami – byciem rodzicem-helikopterem a byciem rodzicem, który nie stawia żadnych granic – rozgrywa się nasze współczesne rodzicielstwo.

Z jednej strony presja, żeby być zawsze obecnym, kontrolującym i czuwającym nad każdym krokiem dziecka. Z drugiej – przekonanie, iż dziecko "samo się wychowa", iż granice to ograniczenia, a przecież ma być wolne.

A prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. Dzieci potrzebują zarówno bezpieczeństwa, jak i wolności. Potrzebują ram, zasad i granic, ale i przestrzeni do podejmowania decyzji. My, rodzice, musimy nauczyć się być obok, ale nie wyręczać na każdym kroku. Pomagać wtedy, gdy rzeczywiście tego potrzebują, ale nie przesadzać. Nie uważacie, iż to trudne, żeby znaleźć ten złoty środek?

Tamte dwie mamy z parku pewnie nigdy się nie dogadają, bo każda z nich patrzy na wychowanie z innej strony. A ja, wracając z dziećmi do domu, pomyślałam sobie, iż warto czasem zatrzymać się i zadać sobie pytanie: czy moje dziecko naprawdę potrzebuje teraz mojej pomocy? Czy może bardziej potrzebuje tego, żebym zrobiła krok w tył i dała mu spróbować?

Bo bycie rodzicem to ciągłe balansowanie. I choć nie ma jednej recepty na wychowanie, wiem jedno – ani totalna kontrola, ani całkowite odpuszczenie nie dadzą naszym dzieciom tego, czego naprawdę potrzebują: siły, odwagi i poczucia, iż potrafią poradzić sobie same.

Idź do oryginalnego materiału