"W mojej rodzinie nie było krzyku. Było tylko milczenie, które bolało jeszcze bardziej"

mamadu.pl 4 godzin temu
"Piszę ten tekst, bo przez lata udawałam, iż w moim domu było spokojnie. Że skoro nikt nie krzyczał, to znaczy, iż byłam szczęśliwym dzieckiem. Ale prawda jest inna – w mojej rodzinie nie było krzyku. Było tylko milczenie. I to milczenie bolało tak bardzo, iż do dziś je słyszę" – napisała do nas Daria.


Milczenie, które wbijało się pod skórę


"Do dziś pamiętam ten chłód. Nie w sensie temperatury – w naszym mieszkaniu kaloryfery zawsze grzały mocno. Ale w środku, w relacjach, było zimno.

W mojej rodzinie nie było krzyku, nie było scen rodem z filmów o trudnym dzieciństwie. Było coś o wiele gorszego: cisza. Rodzice potrafili przestać ze sobą rozmawiać na

kilka dni. A ja chodziłam między nimi jak po polu minowym. Bałam się odezwać, bo każde moje słowo mogło brzmieć 'nie tak' i tylko pogłębić przepaść.

Najbardziej bolało to, iż nie rozumiałam, co się dzieje. Krzyk daje sygnał: jest konflikt, jest emocja, jest powód. Milczenie nie mówi nic. Milczenie uczy: nie zasługujesz na odpowiedź, jesteś nieważna.

Kara, której nie widać


Kiedy zrobiłam coś nie tak – rozlałam sok, dostałam gorszą ocenę, spóźniłam się – nie słyszałam reprymendy. Słyszałam… nic. A adekwatnie nie słyszałam, bo rodzic nagle 'wyłączał' mnie z kontaktu. Rozmowa się urywała, spojrzenie omijało moją twarz, głos milkł. Byłam 'niewidzialna'.

To było jak kara bez procesu, bez wyroku, bez słów. Nie wiedziałam, co zrobiłam źle, ale wiedziałam, iż zawiodłam. Wchodziłam w tryb: muszę się starać bardziej, muszę być cichsza, grzeczniejsza, mniejsza. Powoli znikałam.

Do dziś pamiętam to uczucie – jakbym przestawała istnieć. I chyba właśnie dlatego tak bardzo się boję odrzucenia.

Dlaczego o tym mówię głośno?


Długo wmawiałam sobie, iż to 'lepsze' dzieciństwo niż u tych, którzy wychowywali się w domach pełnych krzyku i przemocy. Ale dziś wiem, iż to porównywanie nie ma sensu. Każdy rodzaj ran zostawia blizny. Milczenie raniło mnie po cichu, ale konsekwencje są głośne i obecne w każdej mojej relacji.

Piszę to, bo wiem, iż nie jestem jedyna. Że wielu z nas dorastało w domach, gdzie cisza była bronią, a nie spokojem. Że milczenie rodzica może być równie bolesne jak jego krzyk. A może choćby bardziej – bo zostawia dziecko w kompletnym chaosie i poczuciu winy.

Moje postanowienie


Dziś, kiedy jestem matką, uczę się mówić. choćby wtedy, gdy jestem zła. choćby wtedy, gdy brakuje mi sił. Powtarzam sobie jak mantrę: nie zamykaj drzwi, nie gaś światła, nie zostawiaj w ciszy.

Chcę, żeby moje dziecko wiedziało, iż ma prawo do emocji. Że rozmowa jest zawsze możliwa. Że cisza w naszym domu może oznaczać odpoczynek, ale nigdy karę".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału