Piszę ten list, bo czuję ogromną potrzebę podzielenia się tym, co wydarzyło się ostatnio w przedszkolu mojego dziecka. I wiem, iż nie jestem jedyną mamą, która czuje rosnącą presję – nie tylko wobec siebie, ale także wobec maluchów, które mają dopiero trzy, cztery, pięć lat. A wymaga się od nich coraz więcej.
Kiedy słyszę w przedszkolu słowo „obowiązki”, mam wrażenie, iż niektórzy dorośli zapominają, czym jest dzieciństwo. A już na pewno zapominają, ile tak naprawdę mogą udźwignąć małe dzieci.
„Proszę, nie każcie mojemu dziecku za wcześnie dorastać”
Zaczęło się niewinnie – zebranie z wychowawczynią, tematem miały być jesienne aktywności. Tymczasem po chwili rozmowa zeszła na „zwiększenie odpowiedzialności” przedszkolaków. Usłyszałam, iż dzieci od dzisiaj mają codziennie „obowiązkowo” sprzątać salę, układać krzesła, zamiatać, pilnować młodszych grup i „pomagać paniom w przygotowaniu stołów”.
Przepraszam bardzo, ale moje dziecko ma 4 lata. Cztery.
Wychowawczyni mówiła, iż to „nauka samodzielności”, iż „dzieci potrafią więcej, niż nam się wydaje”. A ja mam wrażenie, iż to nie o „samodzielność” tutaj chodzi, tylko o to, żeby kadra miała mniej pracy, a rodzice mogli powiedzieć, iż ich maluch jest „samodzielny”, „zaradny” i „dojrzały”.
Tylko czy kosztem dzieciństwa?
Obowiązki w przedszkolu – tak, ale nie takie, które je przerastają
Nie jestem przeciwniczką tego, by dzieci po sobie sprzątały. Uważam, iż to naturalne i potrzebne. Ale sprzątanie całej sali? Zamiatanie? Podlewanie roślin? To są zadania dla dorosłych, nie dla trzylatków czy pięciolatków.
Najgorsze jest to, iż maluchy traktują to śmiertelnie poważnie. Mój syn wrócił do domu i powiedział, iż „boi się, bo musi dziś dobrze posprzątać, bo pani będzie sprawdzać”. Od kiedy dzieci w wieku przedszkolnym mają przeżywać stres związany z „wykonywaniem obowiązków”? Od kiedy mają coś „zaliczać”?
Gdy zwróciłam uwagę nauczycielce, usłyszałam tylko „wszyscy rodzice są zadowoleni”. To jest zdanie, które działa jak cios. Bo nagle okazuje się, iż jeżeli protestuję, to może jestem tą jedną „nadwrażliwą”, „zbyt opiekuńczą”, „przesadzającą”.
Ale ja się nie zgadzam na to, by wymagano od mojego dziecka tego, czego samo jeszcze nie rozumie, nie potrafi albo najzwyczajniej w świecie nie chce robić.
„Nie róbmy z przedszkola małej korporacji”
Coraz częściej widzę, iż w przedszkolach pojawia się narracja o „treningu kompetencji miękkich”, „odpowiedzialności”, „samodzielności na miarę przyszłości”. Tylko iż one mają dopiero kilka lat. Przyszłość poczeka.
Przedszkole powinno być miejscem bezpiecznym, radosnym, wspierającym, nastawionym na zabawę, odkrywanie świata i budowanie relacji. Nie korporacją z tabelkami, zadaniami do wykonania i listą „obowiązków”, które bardziej pasują do pracownika niż do dziecka.
Proszę Was, poruszcie ten temat. Niech ktoś w końcu powie głośno, iż „nauka odpowiedzialności” nie polega na wpychaniu dzieciom zadań, które przerastają ich możliwości.
Nie każmy im dorastać szybciej niż to konieczne.
Z poważaniem,
Zatroskana mama przedszkolaka
Zobacz także: „Przedszkola powinny być czynne do 19”. Usłyszałam rozmowę dwóch matek i zamurowało mnie














