Wczesna wiosna w sercu Polski

polregion.pl 1 godzina temu

Drogi pamiętniku,

Wczesna wiosna w naszej kamienicy przy ulicy Marszałkowskiej przyniosła nowego sąsiada. Był to siwy emeryt, który codziennie siadał na ławce przed wejściem, opierając się wesoło na laski, jakby była magiczną różdżką.

Z ciekawością podeszłam do niego i zapytałam:

Dziadku, czy pan jest czarodziejem?

Otrzymałam przeczekaną odpowiedź, iż nie, więc nieco się zawstydziłam.

A po co pan ta laska? dopytałam dalej.

Potrzebuję jej do chodzenia, żeby nie było tak ciężko… odparł pan Stanisław Kowalczyk, przedstawiając się.

To zatem pan bardzo stary? przytknęła moja mała wnuczka, Jadwiga, z nieodpartą ciekawością.

Według twoich kryteriów tak, stary, ale według moich dopiero co się starzeję. Po prostu zbolała mi noga po ostatnim upadku, więc na razie idę z laską.

Wtedy wyszła do nas babcia Jadwigi, Halina Kowalska, i wzięła ją za rękę, prowadząc do parku. Pan Kowalczyk przywitał się z nią, uśmiechnął się, a jednak więź z naszą czteroletnią Jadwigą rosła szybciej niż z babcią. Dziecko, czekając na babcię, wychodziło do podwórka nieco wcześniej i z zapałem informowało nowego sąsiada o wszelkich nowinkach: o pogodzie, o tym, co babcia ugotowała na obiad, i o tym, co jej koleżanka chorowała tydzień temu.

Pan Kowalczyk zawsze podsuwał Jadwidze dobrą czekoladową cukierkę. Zaskakiwało mnie, iż dziewczynka co raz odgryzała dokładnie połowę, a resztkę starannie zawijała w papier i chowała do kieszeni kurtki.

Dlaczego nie zjesz wszystkiego? Nie smakowało? pytał.

Smakuje wyśmienicie, ale muszę podzielić się z babcią odpowiadała.

Emeryt był poruszony i następnym razem przyniósł dwie cukierki. Jadwiga znów wygryzła połówkę i schowała resztę.

A komu teraz zostawiasz? dopytał, podziwiając małą oszczędność.

Teraz mogę dać je mamie i tacie. Choć mogą sami sobie kupić, ucieszą się, gdy ich poczęstuję wyjaśniła.

Rozumiem. Wasza rodzina musi być naprawdę zgrana odgadnął sąsiad. Masz szczęście, mała, i dobre serce.

I babci, bo ona wszystkich kocha zaczęła Jadwiga, ale babcia już wyszła z klatki i podała rękę wnuczce.

Dziękujemy, panie Kowalczyk, za smakołyki, ale my i wnuczka nie powinniśmy jeść słodyczy. Proszę wybaczyć powiedziała Halina.

Co więc mam zrobić? Jest mi trudno A co mogę wam zaoferować? zapytał.

Mamy wszystko w domu Dziękujemy, nic nie potrzebujemy uśmiechnęła się babcia.

Nie mogę tak przestać. Chcę was poczęstować. Pracuję nad dobrym sąsiedzkim sąsiedztwem, nie ukrywam tego odparł z uśmiechem.

Przejdźmy więc na orzechy. Będziemy je jeść tylko w domu, czystymi rękami. Dobrze? zasugerowała Halina, zwracając się zarówno do sąsiada, jak i wnuczki.

Jadwiga i pan Kowalczyk skinęli głową, a przy kolejnej wizycie Halina znalazła w kieszeni dziewczynki kilka orzechów włoskich i laskowych.

Ojej, mój mały wiewiórku, nosisz orzechy. Czy wiesz, iż to dziś już luksus, a dziadkowi potrzebne są leki, bo jest kanką? zażartowała babcia.

Nie, on nie jest starym i nie jest kanką. Jego noga się leczy wtrąciła się Jadwiga, broniąc przyjaciela. A on chce jeszcze na narty w zimę.

Na narty? zakwestionowała Halina. No cóż, dobry chłopak.

Czy kupisz mi narty, proszę? poprosiła Jadwiga. Chcę jeździć razem z panem Kowalczykiem, który obiecał mnie nauczyć.

Podczas spaceru po parku Halina dostrzegła pana Kowalczyka, który już bez laski przechadzał się po alei.

Dziadku, ja idę z tobą! ganiała go Jadwiga, krocząc energicznie obok.

Poczekajcie na mnie, pośpieszyła Halina, nadążając.

Tak trójka zaczęła regularnie spacerować razem, a Halina naprawdę polubiła tę wędrówkę, a dla dziewczynki stała się ona zabawą. Energia Jadwigi była nie do opisania: potrafiła przebiec, zatańczyć przy starszych, wskoczyć na ławkę, przywitać babcię i sąsiada, a potem znów iść obok nich, rozkazując:

Jeden, dwa, trzy, cztery! Silny krok, patrz przed siebie!

Po spacerach siadaliśmy na ławce, a Jadwiga bawiła się z koleżankami, zawsze dostając od pana Kowalczyka jeszcze kilka orzechów przed pożegnaniem.

Rozpieszczacie ją westchnęła Halina. Proponuję zostawić tę tradycję na święta.

Pan Kowalczyk opowiedział Halinie, iż od pięciu lat jest wdowcem i dopiero teraz zdecydował się podzielić swoją trzypokojową kawalerką na dwie: jedną, w której sam zamieszkał, i drugą, dwupokojową dla rodziny syna.

Lubię samotność, ale przyjaciół potrzebuję, zwłaszcza w sąsiedzkich sprawach przyznał.

Dwa dni później pod drzwiami pana Kowalczyka pojawiła się Jadwiga i Halina z tacą domowych ciast.

Chcemy pana poczęstować przywitała się Halina.

Macie czajnik? zapytała Jadwiga.

Oczywiście, proszę bardzo! otworzył drzwi pan Kowalczyk.

Wspólnie piliśmy herbatę, rozgrzewając się przy stole. Jadwiga z zainteresowaniem przyglądała się bibliotece i obrazom pana Kowalczyka, a Halina obserwowała euforia wnuczki i cierpliwość sąsiada, który z pasją wyjaśniał każdą opowieść.

Moi wnukowie już dorośli, studenci Tęsknię dodał. A twoja babcia wciąż młoda!

Pochylił się nad Jadwigą, podał jej ołówek i kartkę.

Jestem na emeryturze od dwóch lat, więc nie ma czasu w nudę wskazała Halina, patrząc na wnuczkę. Poza tym córka już spodziewa się drugiego dziecka. Szczęście, iż mieszkamy w sąsiednich kamienicach.

Lato minęło w przyjaznych spotkaniach, a zima przyniosła obietnicę zakupionych nart dla Jadwigi, które dostarczyła Halina. Trójka zaczęła treningi na zaśnieżonym stoku naszego parku, gdzie zawsze była wypielęgnowana trasa narciarska.

Z czasem pan Kowalczyk i Halina stali się tak blisko, iż chodziliśmy wszyscy razem. Jadwiga, nie chodząc już do przedszkola, spędzała najwięcej czasu u babci. Codziennie się spotykaliśmy, aż pewnego dnia pan Kowalczyk wyjechał do rodziny w Warszawie.

Jadwiga tęskniła i nieustannie pytała babcią, kiedy wróci.

Wyjechał na dłużej. Powiedział, iż zostanie miesiąc. My pilnujemy jego mieszkania, bo przyjaźń nas łączy wyjaśniła Halina.

Halina i ja już przyzwyczailiśmy się do obecności sąsiada, cieszyliśmy się jego wizytami, uśmiechem i dobrą energią. Pan Kowalczyk pomagał: naprawiał gniazdka, wymieniał żarówki, a choćby przycinał gałęzie.

Po tygodniu brakowało nam go bardzo. Stojąc przy pustej ławce, patrzyliśmy w dal. Ósmy dzień przyniósł niespodziankę pan Kowalczyk pojawił się pod drzwiami.

Witaj, drogi sąsiedzie zdziwiła się Halina. Mówiłeś, iż zostaniesz dłużej!

Ah, hałaśliwe miasto mnie zmęczyło. Praca w mieście, ludzie zajęci, a ja nie mogę czekać w samotności. Tęskniłem za wami, tak jak wy za mną odparł, patrząc na nas.

Dziadku, co dałeś swoim wnukom? Cukierki? zapytała Jadwiga.

Dorośli wybuchnęli śmiechem.

Nie, kochana Cukierki są szkodliwe. Musiałem im dać pieniądze, niech się uczą i dorastają przyznał.

Halina uśmiechnęła się:

Cieszę się, iż wróciłeś, dusza twoja jest z nami. Wszystko w domu jest w porządku.

Jadwiga objęła go mocno, co go głęboko poruszyło.

Mamy dziś dużo naleśników z różnymi nadzieniami. Są równie pyszne co ciasta. Chodźmy wypić herbatę i opowiedz nam o Moskwie zaprosiła Halina.

A co z Moskwą? Stolica piękna, wszystko w porządku. Przyniosłem małe upominki odparł, biorąc Halinę za rękę, a Jadwigę za rękę i razem ruszyliśmy do domu, gdy pierwszy wiosenny deszcz przebił się przez okna.

Dlaczego dziś tak ciepło? zapytał pan Kowalczyk, patrząc na Halinę.

Bo wiosna nadchodzi! odparła dziewczynka. niedługo Dzień Kobiet, babcia przygotuje stół i zaprosi gości, w tym ciebie, dziadka.

Kocham was, drogie sąsiadki rzekł, wchodząc po schodach.

Po naleśnikach otrzymaliśmy drobne upominki: Jadwiga dostała piękną, manualnie malowaną matryoshkę, a Halina srebrną broszę. Trójka znów wyszła na szlak, który pan Kowalczyk nazywał naszą stałą trasą. Śnieg stopniał, drogi odsłoniły się, a Jadwiga skakała po mokrych kamieniach, ciesząc się ciepłym powietrzem.

Babciu, dziadku, gonić mnie! Jeden, dwa, trzy, cztery! Silny krok, patrz przed siebie! wołała, a ja, patrząc na tę radosną scenę, pomyślałem o prostym prawie, które wynika z codziennych chwil.

Lekcja, którą wyniosłem: prawdziwa przyjaźń nie zna wieku, a drobne gesty cukierka, orzech czy uśmiech budują mosty, które realizowane są dłużej niż najtrwalsze mury.

Idź do oryginalnego materiału