"Jestem mamą trójki dzieci. Dwa pasowania na ucznia mam już za sobą. Za kilka dni czeka mnie kolejne. Jednak nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką sytuacją. Na grupie klasowej rodzice skaczą sobie niemalże do gardeł. Nie sądziłam, iż dorośli mogą zachowywać się w ten sposób. A najlepsze jest to, o co się kłócą. O zdjęcia.
Wielki dzień
Wychowawczyni w klasie mojego syna to naprawdę wspaniała kobieta. Ciepła, pomocna, serdeczna. Widać, iż praca jest jej pasją. Ona uwielbia tych swoich uczniów, traktuje ich jak swoje dzieci. Pod koniec września pierwszoklasiści rozpoczęli przygotowania do pasowania. To będzie wspaniałe wydarzenie.
Za dużo nie wiem, bo syn nie chce zdradzić szczegółów. Podobno pani prosiła, by rodzicom wiele nie opowiadać, tak by była to dla nas prawdziwa niespodzianka. Ma być też podobno jakiś element zaskoczenia.
Dwa obozy
Wszystko mamy dopięte na ostatni guzik. Rodzice z trójki klasowej naprawdę wykazali się prawdziwym zaangażowaniem. Pomyśleli choćby o najdrobniejszych szczegółach. Kilka dni temu na grupie klasowej pojawił się wpis, w którym jedna z mam przekazuje prośbę wychowawczyni.
'Drodzy rodzice, bardzo bym prosiła, aby jedna z osób robiła zdjęcia dzieciom, a potem porozsyłała pozostałym'. Pod wpisem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Rodzice podzielili się na dwa obozy. Jedni byli zachwyceni tym pomysłem, inni nie kryli oburzenia.
Rodzic czy paparazzi
Wychowawczyni wytłumaczyła, skąd ten pomysł. Wielu rodziców, jak nie większość, podczas pasowania czy innych uroczystości szkolnych zachowuje się jak paparazzi. Wchodzą na scenę, zasłaniają dzieci, przepychają się. Rozgrywa się istna bitwa. Każdy walczy o jak najlepsze miejsce, by móc sfotografować swoje dziecko.
Koniec końców nikt nie zwraca uwagi na uczniów, na ich emocje, na sam moment pasowania. Wszyscy koncentrują się wyłącznie na tym, by zrobić jak najlepsze zdjęcie. Nic więcej. Jeden z rodziców pięknie podsumował, iż dziecko bardziej potrzebuje rodzica, który patrzy na nie z podziwem, a nie fotografa. Zgadzam się z tym, bo wiem, jak to wyglądało u dwójki moich pozostałych dzieci. Rodzice zachowywali się jak dzikie zwierzęta.
Ktoś umieścił choćby zdjęcie ulotki – 'Prosimy o nieużywanie telefonów komórkowych podczas występów dzieci. Mali aktorzy oczekują państwa uwagi i współprzeżywania'.
Ponad połowa poparła pomysł wychowawczyni. Niestety byli i tacy, którzy stwierdzili, iż na pewno nie zrezygnują z robienia zdjęć. Nie chcą zdjęć od kogoś – zamazanych, brzydkich, nieprofesjonalnych. Rodzice zaczęli używać obraźliwych słów. Dobrze, iż 'rozmawiają' ze sobą przez internet, bo w przeciwnym razie mogłoby dojść do rękoczynów.
Profesjonalista
Jedna z mam wpadła chyba na najlepszy pomysł. Zaproponowała wynajęcie profesjonalnego fotografa. Niestety, znów mamy niezgodność zdań. Nie każdy chce się złożyć. Koniec końców sprawa powoli ucichła. Nikt nie został wybrany do robienia zdjęć dzieciom, fotografa nie wynajęliśmy.
Ciekawa jestem, jak to tym razem będzie wyglądało? Czy staniemy i z podziwem będziemy patrzeć na nasze dzieci, czy będzie toczyła się walka podczas robienia zdjęć?".