Wiadomość przyszła przed wieczorem. Pedagog: "Po słowach matki popłynęły mi łzy"

mamadu.pl 4 godzin temu
Coraz częściej słyszymy, iż szkoła przestaje być miejscem edukacji, a staje się przestrzenią ciągłego monitorowania: przez uczniów, przez rodziców, przez system. Słyszę wiele historii zatroskanych matek i ojców, którzy chcą zrozumieć "co się dzieje z dzieckiem". Ale czy każda niepewność musi kończyć się wiadomością do pedagoga? Przeczytajcie list nauczycielki wychowania fizycznego.


Rodzice nie mają wstydu


"Po godzinie 19, kiedy zamykałam komputer po całym dniu pracy, przyszła kolejna wiadomość od rodzica. Tym razem pytanie brzmiało: 'Jakie ćwiczenia były dziś na wf-ie?'.

Niby nic. Krótkie zdanie. Ale coś we mnie pękło. Popłakałam się. Ze zmęczenia. Ze złości. Z frustracji, która od miesięcy narasta jak kurz w kątach, których nikt nie ma już siły sprzątać.

Jestem nauczycielką od ponad piętnastu lat. Widziałam różne zmiany: reformy, dokumenty, programy. Ale żadna z nich nie wyczerpała mnie tak, jak nowy model relacji: rodzic – nauczyciel – dziecko, który coraz częściej wygląda jak układ podejrzliwości i kontroli.

Niektórzy rodzice już choćby nie próbują rozmawiać z dzieckiem. Nie pytają: 'Co robiliście dziś na wf-ie? Jak się czułeś? Z kim grałeś?".

Zamiast tego piszą do mnie. O wszystko. Zawsze. Natychmiast.

Jestem pytana, czy dziecko się ruszało, jak długo, czy wyglądało na zmęczone, czy piło wodę, czy miało czapkę, czy było w humorze, czy 'wydawało się inne niż zwykle'. Co to jest? To nie współpraca. To obsesyjne zarządzanie dzieckiem przez pośredników. A tym pośrednikiem, coraz częściej z zaciśniętymi zębami jestem ja.

Pamiętam czasy, kiedy kontakt z nauczycielem oznaczał coś ważnego. List w zeszycie, telefon raz na jakiś czas, rozmowa na wywiadówce. To było wystarczające. I co ciekawe, wszyscy żyli. Dzieci też. Czasem biegały, czasem się nudziły, czasem płakały i to też było w porządku.

A dziś? Dziecko przychodzi do domu ciche i już wisi mail. Niepokój uruchamia śledztwo. Nauczyciel ma służyć jako źródło wiedzy, bufor emocjonalny, domyślna wersja monitoringu. Tylko iż ja nie jestem monitoringiem. Nie jestem interfejsem do obsługi dzieci. Jestem człowiekiem, który prowadzi zajęcia. Dba o bezpieczeństwo. Czasem pociesza. Czasem dyscyplinuje. Ale nie będzie zdawał codziennego raportu z życia państwa dziecka, bo to nie jest jego zadanie.

Wiecie, co robią dzieci, gdy się je szanuje? Odpowiadają. Opowiadają. Milczą. Kłamią. Buntują się. Są różne i to jest ich prawo.

Ale nie nauczą się ufać sobie ani wam, jeżeli każdą wątpliwość rodzic przerzuca dalej: na szkołę, na nauczyciela, na kogokolwiek, byle nie wejść z własnym dzieckiem w relację.

Nie chodzi o to, iż nie chcę kontaktu. Chodzi o proporcje. O granicę, która została zatarta. Niech rodzic będzie rodzicem. Niech nauczyciel będzie nauczycielem. Niech dziecko będzie dzieckiem. I niech każda z tych ról ma prawo do oddychania".

Idź do oryginalnego materiału